OD WÓDKI WIECZNE SMUTKI: Co jest z tą wódką? (cz. 5)

Piwerko to potoczny i nieco pieszczotliwy synonim piwa. Dzisiaj właśnie po ”piwerko” najczęściej sięgają Polacy. Ale już za czasów Mieszka słowiańskie plemiona sączyły piwo – informacje o zamiłowaniu naszych praszczurów do tego trunku znaleźć można w najstarszych kronikach i podaniach. Nie jest tajemnicą, że również król Bolesław Chrobry wypijał ilości piwa, które (nawet biorąc pod uwagę fakt, że napój ten był znacznie mniej procentowy niż współczesne piwo) dziś spokojnie kwalifikowałyby go do kuracji odwykowej bądź regularnych wizyt na spotkaniach klubu Anonimowych Alkoholików. W późniejszych wiekach browar stał się prawdziwym obiektem kultu szlachty. Nie było odstępstwem wlewanie w siebie średnio 2-3 litrów piwa dziennie.

Wódka aż do XVI wieku stanowiła w Polsce co najwyżej szersze określenie medykamentu. Dopiero w ciągu następnych dwóch stuleci na dworach szlacheckich zaczęły powstawać gorzelnie. Ale to nie czasy szlacheckie, ale siermiężnego komunizmu doprowadziły, że Polacy częściej sięgali po wódkę, niż po piwo (które często było artykułem ”luksusowym” i rzadko dostępnym). Jeszcze bardziej preferencje Polaków zmieniły się na początku lat 90. XX wieku – zdecydowanie dominowała wódka. Dopiero od przełomu tysiąclecia piwo znowu stało się najchętniej wybieranym alkoholem przez Polaków.

Exodus wódki w Polsce ma swoje korzenie historyczne i geopolityczne. W latach 60-tych i 70-tych XX wieku, Polska była centrum zaopatrywania całego Układu Warszawskiego w wódkę. Był to też najlepszy produkt eksportowy w zachodniej walucie na rynkach międzynarodowych.

Co jest z tą wódką, że odgrywała tak ważną rolę w społecznym życiu? Zacytujmy jeszcze raz wspomnianego już we wcześniejszym odcinku tej serii artykułów, Wiktora Jerofiejewa:

”W rzeczy samej, picie wódki, w odróżnieniu od innych napojów alkoholowych, nie ma żadnego godziwego usprawiedliwienia. Francuz może zachwalać aromat koniaku, Szkot – sławić smak whisky. Wódka jest nijaka. Niewidzialna, bez koloru i bez smaku. Ale przy tym to ostra, drażniąca mieszanka. Nie da się przewidzieć reakcji Rosjanina na słowo „wódka”. Jeden zaciera ręce, drugi mruga porozumiewawczo, trzeci przymruża oczy; ten śmieje się głupawo, tamten pstryka palcami, jeszcze inny zasępia się, ale nikt, od szczytów do nizin społecznych nie pozostaje obojętny, nie wychodzi z gry. Rosjanin pije wódkę duszkiem, strojąc miny i klnąc, i od razu rzuca się po zakąskę, popitkę albo czarny chleb do wąchania. Ważny jest nie proces, ale rezultat. Z tym samym skutkiem można byłoby nie pić wódki, tylko podawać ją dożylnie”.

Ale wróćmy do historii. Historia browarnictwa sięga w Polsce VIII wieku, ale na dobre pod słowiańską strzechą, piwo zagościło za czasów panowania Bolesława Chrobrego (967-1025) – niemiecki kronikarz  Thietmar nazwał go Tragbier, czyli piwosz.

– W średniowieczu piwo stanowiło jedną z podstawowych gałęzi przemysłu – pisze w artykule ”O ulubionym napitku Słowian” Magdalena Trzaska. – Rozwój tej dziedziny i udoskonalanie receptur zawdzięczamy mnichom. To w klasztorach warzono najwięcej piwa i to mnisi właśnie zaczęli dodawać do niego chmielu na szeroką skale. Poza klasztorami funkcjonowało wiele karczm, a prawo do warzenia piwa nadawano wciąż nowym miastom. Bardzo szybko rozwijały się i rosły w siłę cechy piwowarskie i słodownicze. O tym jak ważny był ten napój świadczyć może fakt, że do dziś w historycznych centrach większości miast polskich można znaleźć ulice Chmielne, czy o innych nazwach nawiązujących do piwa. W praktycznie każdym mieście w ówczesnym czasie działał przynajmniej jeden browar, a często było ich znacznie więcej. W Rzeczpospolitej szlacheckiej pijano kilkaset litrów piwa rocznie. Praktycznie każdy posiłek popijany był właśnie tym napojem. Warto tu wspomnieć, że piwo w tamtych czasach nie miało dużej ilości alkoholu, a ze względu na problemy z higieną i licznymi epidemiami, picie alkoholu było zdrowsze i bezpieczniejsze niż picie – jak dziś – wody. Napój ten był używany nie tylko do picia ale wykorzystywano go do gotowania wielu potraw np. piwnej polewki. Do dziś popularna jest także kiełbasa duszona w piwie.

Piwo produkowano głównie z pszenicy i jęczmienia, pojawiały się również piwa orkiszowe. Stopniowo browary zaczynały konkurować ze sobą i wprowadzano kary za złą jakość wyrabianego trunku.

Piwo pili magnaci i zamożna szlachta – nawet kilkaset litrów na rok, jak również pospólstwo. Do XVII wieku wytwarzano głównie piwo pszeniczne, które następnie zostało wyparte przez jęczmienne.

Ze względu na liczne wojny w XVII w., nadmiar zboża, z którego masowo wyrabiano tanią wódkę, wzrost cen dobrego piwa i pogorszenie się jakości piw tanich, piwo w Polsce zaczęło powoli tracić swoją pozycję. Do upadku staropolskiej tradycji piwnej przyczyniła się ostatecznie fatalna polityczno-ekonomiczna sytuacja Polski oraz rozbiory, które z jednej strony doprowadziły do upadku jakości polskiego piwa, a z drugiej spowodowały zalew Polski piwami importowanymi. Trend ten odwróciła rewolucja techniczna, która spowodowała powstawanie średnich i dużych zakładów piwowarskich. Dzięki nowoczesnym technologiom i inwestycjom warzyły one dobre i uznane piwa przywracając piwu jako trunkowi dawną świetność. W latach 1890-1900 działało w Polsce ponad 500 browarów, wiele z nich prowadziły zakony, m.in. zakon Cystersów w Żywcu. Jednakże wraz z I wojną światową nastąpiło załamanie przemysłu piwowarskiego, spadek jakości spowodowany głównie małą ilością surowców oraz spadek spożycia piwa.

Ponowny rozwój piwowarstwa nastąpił dopiero w latach 90. XX wieku, kiedy znacjonalizowane w czasach PRL-u browary zaczęto prywatyzować. Rozwój gospodarki wolnorynkowej doprowadził do zainteresowania polskim rynkiem browarniczym największych światowych grup piwowarskich. Doprowadziło to z jednej strony do upadku wielu małych i średnich browarów, ale również do konsolidacji i rozwoju największych browarów oraz radykalnego wzrostu spożycia piwa przez Polaków.

Historia polskiej wódki sięga XV wieku. Nowe technologie produkcji dotarły do Polski na przełomie XIII i XIV w. za pośrednictwem kupców arabskich lub włoskich. Największymi ośrodki produkcji wódki w XVI wieku były Kraków, Poznań i Gdańsk. Użycie tanich surowców (ziemniaków) i wykorzystanie nowych technologii sprawiło, że cena wódki spadła, w związku z tym w XIX w. wódka jako napój polskich chłopów zdołała stopniowo wyprzeć piwo. Konsekwencją tego było znaczące zwiększenie się pijaństwa. Karczmy, które niegdyś oprócz funkcji miejsca sprzedaży piwa były najważniejszym miejscem organizowania różnych uroczystości wiejskich, zawierania umów, małżeństw czy przechowywania plonów, od tej pory zostały zamknięte dla kobiet i dzieci.

Pod koniec XIX w. powstawały nowe warianty wódek, budowano marki, które przetrwały do dnia dzisiejszego, nadawano im nazwy kojarzące się z polskością. W 1924 r. utworzono w Polsce Państwowy Monopol Spirytusowy. Rektyfikacja była zastrzeżona przez państwo, co zmuszało prywatne firmy do ścisłej współpracy z nim. Produkcja i sprzedaż wódek czystych była również w rękach państwa, a to właśnie wódki czyste stanowiły 85–90% sprzedaży. W czasach komunizmu (1945–1989) cała produkcja należała do państwa.

Produkcją spirytusu w Polsce zajmuje się obecnie około 900 gorzelni rolniczych, 6 przemysłowych przerabiających melasę. (dane z 2021 roku). Większość wyrobów (75% spirytusu) produkowana jest w gorzelniach rolniczych, zlokalizowanych w rejonach o dużej produkcji ziemniaków. Zdolność produkcyjna wszystkich gorzelni w Polsce wynosi około 400 mln litrów spirytusu rocznie. Natomiast zapotrzebowanie na spirytus dla przemysłu i dla celów konsumpcyjnych nie przekracza 250 mln litrów. Prawie 90% produkcji tego przemysłu jest konsumowane w kraju.

O ile historia przemysłu browarnego i gorzelnianego jest dość znana, to w społecznej świadomości mniej jest informacji o produkcji wina w Polsce.

– Tradycja produkcji wina w Polsce liczy ponad 1000 lat – pisze Joanna Radziewicz. –  Pierwszym regionem winiarskim były okolice Krakowa. Na zboczach Wawelu odkryto, że winorośl uprawiano tam już połowie X stulecia. Sprowadzenie pierwszych sadzonek miasto zawdzięczało prawdopodobnie relacjom z Czechami i Morawami, a rozwój upraw wiązał się z zapotrzebowaniem na wino do celów liturgicznych. Ważnym ośrodkiem zajmującym się produkcją tego trunku było opactwo benedyktynów w Tyńcu. Tradycje uprawy winorośli trwały tam nieprzerwanie od XI do końca XVIII wieku. Od XIII wieku, na zboczu wzgórza św. Bronisławy, winnicę prowadził też zakon norbertanek. Jedna z pierwszych wzmianek na temat uprawy winorośli na tym terenie pochodzi z  księgi kronikarza Rogera II z XI wieku. Można w niej przeczytać: „…Kraku. Jest ono miastem pięknym i wielkim, o wielu domach i mieszkańcach, targach, winnicach i ogrodach”.

Ważnym ośrodkiem produkcji wina była Zielona Góra.

”Winorośl uprawiano tu już w XIII wieku, a wino stanowiło nieodłączny element życia lokalnej społeczności. To tutaj rozpoczęto produkcję pierwszego w Niemczech wina musującego. W okresie industrializacji w Zielonej Górze powstało aż 7 znaczących wytwórni tego trunku, w tym słynne zakłady Gremplera, które w 1945 roku zostały przekształcone w Lubuską Wytwórnię Win. Po drugiej wojnie światowej zielonogórskie winiarstwo stopniowo zamierało. Jego ponowne odrodzenie miało miejsce w XX wieku. Obecnie szacuje się, że na terenie województwa lubuskiego istnieje ponad 100 winnic, które zajmują łącznie 150 ha. Z powodzeniem uprawiane są tutaj odmiany Vitis viniferaj. Riesling, Chardonnay, Müller-Thurgau, Traminer, Pinot Gris i Pinot Noir. W nasadzeniach przeważają jednak odmiany mieszańowe, jak Solaris, Muscaris, Johanniter i Regent. (ibidem)

Poza Zieloną Górą regionami znanymi z produkcji wina są region podkarpacki, małopolski i sandomierski. Ocenia się dzisiaj, że liczba winnic w Polsce wynosi ok. 1200 o łącznej powierzchni ok. 1000 hektarów. (Dla porównania: w Niemczech jest ok. 15.000 winnic o łącznej powierzchni 100.000 hektarów).

Historycznie najbardziej znanym winem w Polsce był węgrzyn. Wedle wszelkiego prawdopodobieństwa słowo węgrzyn oznaczało przede wszystkim dawne wino tokajskie. Kult wina węgierskiego w Polsce zbiegł się w czasie – mowa o końcu XVI wieku – z narodzinami tokaju aszú (słodkiego napoju produkowanego częściowo ze zwiędłych winogron).

Napoje zawierające alkohol towarzyszą człowiekowi od początku jego istnienia, a jego spożywanie potwierdzone zostało we wszystkich społeczeństwach. Pomimo licznych kontrowersji alkohol jest produktem, wokół którego skupione są różne podmioty życia społecznego: gospodarcze, społeczne i polityczne. – ”Alkoholizm nazywany jest również chorobą duchową – piszą Maciej Frąckowiak i Marek Motyka w artykule ” Characteristics of social problems associated with alcohol abuse”. – Duchowość człowieka stanowią wszelkie idee, wartości, sztuka, kultura, niezależność sądów. (…) Więzi łączące jednostkę z innymi również posiadają cechy duchowości. Rozwój uzależnienia sprawia, że najważniejszą rzeczą staje się dla człowieka alkohol. Poza tym czuje się osamotniony, a lekarstwem na pustkę staje się kolejna dawka alkoholu, dzięki której relacje z innymi wydają się znacznie łatwiejsze.

Na podstawie badań szacuje się, że w Polsce jest około 900 tys. osób uzależnionych od alkoholu, z czego ok. 80% to mężczyźni. Uzależnienie jest zaburzeniem bio-psychiczno-społecznym. Powoduje zmiany w funkcjonowaniu fizjologicznym, psychologicznym i poznawczym.

Styl życia, poziom spożycia alkoholu mają wpływ na średnią długość życia w poszczególnych krajach. W Polsce średnia wieku mężczyzn wynosi 74,5 roku, kobiet 81,5. W Rosji, gdzie wódka jest napojem narodowym, średnia wieku mężczyzn to zaledwie 68,2 lata, a kobiet 78. W Szwecji mężczyźni żyją przeciętnie 80,8 lat, kobiety 84. Dla porównania dodajmy, że alkoholizm jest w Rosji jedną z głównych przyczyn zgonów (na 12 miejscu na 58 schorzeń) co daje Rosjanom 3 miejsce w rankingu światowym. W Polsce podobnie, jedynie 0,3% mniej schorzeń niż w Rosji) co sytuuje Polaków na 8 miejscu w klasyfikacji światowej. W Szwecji alkoholizm to zaledwie 35-ty typ schorzenia powodujący śmierć, 58 miejsce na światowej liście. (Dane z World Health Rankings 2022).

I co z tego? – takie pytanie można by zadać na koniec tej serii artykułów. Wszak, jak powiedział deputowany do rosyjskiej Dumy Państwowej, Władimir Miediński

”pytanie „pić czy nie pić” (alkohol) jest tak samo pozbawione sensu jak „jeść czy nie jeść”…

Robert Urbański

Foto: Wojciech Piechowski – Weselny toast, 1881

 

 

Lämna ett svar