Tamto nas nie zniszczyło. O powieści Zygmunta Barczyka

Sporo w tej książce postaci, fabuła dość skomplikowana. Ale czyta się świetnie. Najnowsza powieść mieszkającego w Sztokholmie, Zygmunta Barczyka ”Stworzeni dla losów szczęśliwych” to coś pomiędzy retrospektywnym dramatem psychologicznym, a przyczynkiem do historii upadającego PRL-u i skomplikowanego powstawania Nowego.

Posługując się opisem książki na obwolucie, w powieści mowa jest o przylatujących po wielu latach do Polski grupie przyjaciół, opozycjonistów z czasów PRL-u. ”Spotkanie przyjaciół z dramatycznym samosądem w tle odświeża pamięć o dawnych ideałach, wspólnych przygodach, próbach stworzenia szczęśliwej wspólnoty na wewnętrznej emigracji, odpornej na dokuczliwości życia w komuniźmie. Prowokuje do zadawanie pytań. Czy życie potoczyło się zgodnie z ich planami? To zapewne już ostatnia okazja na głębokie przewartościowania i zdecydowane rozstrzygnięcia”.

Może właśnie ze względu na tematykę i osadzenie jej w bardzo konkretnym miejscu i czasie, powoduje, że jest to książka bardzo ”kameralna”. Brakuje tu uniwersalnego przesłania, chociaż uniwersalne są wartości, o których Barczyk pisze: lojalność, braterstwo, uczciwość. Historia osadzona w tamtych, skomplikowanych czasach, nie pozwala jednak na prostą ocenę.

Powieść Barczyka pełna jest wrażliwości na otaczający nas świat, architekturę, muzykę, doznania. I chociaż dość często jest ta wrażliwość weryfikowana przez ponurą codzienność, to jednak stanowi bazę tej książki. Na jej tle przewijają się postaci, które w tym ”skomplikowanym” świecie szukają swojej drogi, lub po prostu błądzą. Ale na pytanie, czy życie potoczyło się zgodnie z ich planami, jednoznacznej odpowiedzi nie znajdujemy.

Szczególną wartość ”Stworzeni dla losów szczęśliwych” ma ”śląski” charakter tej książki. To nie świat snobistycznej ”Warszawki”, czy ”przeintelektualizowanego” Krakowa. Dirty fucking town to świat zupełnie inny i niekoniecznie ubrany w górnicze czako.

Akcja powieści, chociaż tematycznie retrospektywna, dzieje się w czasach jak najbardziej współczesnych – gdy na plecach czujemy oddech ”dobrej zmiany”, gdy nadszedł czas by – być może po raz ostatni już – rozliczyć się z przeszłości, by zweryfikować nasze znajomości, by jednoznacznie ocenić konformizm. Barczyk nie szczędzi twardych słów, a jego bohaterowie (a posądzam, że autor ”wcielił się” w kilku z nich) są barwni i nietuzinkowi. Pojmujący świat w różny sposób.

Powieściowy Paweł tłumaczy:

”Oto biała kartka. Narysuję teraz wielki kwadrat. Niech symbolizuje całość dostępnego nam pojmowania świata. W tym kwadracie maluję niewielki kwadrat. W pewnej odległości od niego kolejny. Mogę narysować następne, wszystkie niewielkie. Niech będzie pięć kwadratów, tak jak was jest tutaj pięciu. /…/ Każdy kwadrat to poglądy na wszystko jednego z was. Nawet więcej. To jest całe wasze rozumienie świat i życia. /…/ Każdy z nas bowiem pojmuje niewiele z tego, co warto pojąć. I z tym trzeba żyć. Ale nie w tym sęk. Sęk w tym, że wam wydaje się, że te wasze zafajdane kwadraciki są wielkości tego dużego, który narysowałem na początku”.

Książka Zygmunta Barczyka pisana – po części – z pozycji emigranta zakotwiczonego w Sztokholmie, z pamięcią o młodości spędzonej na Śląsku, nie jest jednak ani gorzką konstatacją, ani psychologicznym moralizatorstwem.

”Jest, jak jest. Było, jak było – mówi Magda, jedna z bohaterek powieści. – Po prawdzie to wszystko – niezależnie czy brzydkie, czy ładne – formowało nas za młodu. Jaki zrobiliśmy z tego użytek, zależało już tylko od nas, nie od urody miasta. Zwialiśmy. I ty, i ja – do miast pięknych. Czy staliśmy się przez to piękniejsi? Tamto ciągle w nas mieszka, mimo wszystko. Ale, co ważniejsze, tamto nas nie zniszczyło!”

Tadeusz Nowakowski

Zygmunt Barczyk: Stworzeni dla losów szczęśliwych. Novae Res, Gdynia 2022, s. 444

Lämna ett svar