ANDRZEJ B. LEWKOWICZ: Ukraina w ogniu (1)

Niektóre przyczyny wojny w Ukrainie mają swoje źródło w odległym średniowieczu (w połowie XIII wieku), o czym bardziej szczegółowo będziemy pisać w dalszej części tekstu. Jednak przygotowania Rosji, do tej wojny rozpoczęły się w czasie wojny w byłej Jugosławii z lat 90-tych. Mało kto wiąże ze sobą te dwa konflikty wojenne.

Są one jednak ze sobą ściśle związane politycznie. Ponadto w tych dwóch konfliktach użyto podobnych metod walki. Należy zatem postawić pytanie co wiąże wojnę w byłej Jugosławii (były to właściwie dwie wojny, jedna w Bośni i Hercegowinie w latach 1992-1995, a druga w Kosowie w latach 1996-1999) z wojną w Ukrainie?

W dawnej Jugosławii pierwszy raz w historii współczesnych konfliktów zbrojnych szeroki udział w walkach brały oddziały paramilitarne, które były dowodzone i wyposażone w broń przez regularną armię. Ktoś może powiedzieć, że przecież w czasie ostatniej wojny światowej walczyła również partyzantka, którą można uznać również za oddziały paramilitarne. Partyzantom również dawało wsparcie regularne wojsko. Niby tak, to wszystko prawda, jednak partyzantka w czasie ostatniej wojny światowej miała niewielki udział i siła partyzantki nie miała wpływu na losy wojny, także wsparcie dla partyzantów było minimalne. Ponadto partyzantka w czasie drugiej wojny światowej działała na bardzo ograniczonym terenie, jej zasięg był jedynie lokalny. W byłej Jugosławii była sytuacja zupełnie odwrotna. Regularna armia prawie nie brała udziału w walkach, a zastępowały ją dowodzone i wyposażone przez wojsko oddziały paramilitarne. Przykładem takich oddziałów mogą być „Tygrysy Arkana” liczące ok 10 tys. bojowników, dowodzone przez Ž. Ražnatović’a (ps. Arkan). Wojsko serbskie brało udział w początkowym etapie wojny. Później stanowiło ono osłonę i wsparcie dla oddziałów paramilitarnych. Taka forma walki miała na celu zdjęcie odpowiedzialności z dowódców armii Milošević’a za czystki etniczne i zbrodnie wojenne. Oddziały paramilitarne ponoszą odpowiedzialność za gros zbrodni wojennych popełnionych w czasie wojny w Jugosławii. Wśród osób skazanych przez Międzynarodowy Trybunał Karny dla byłej Jugosławii jest zaledwie kilku zbrodniarzy wojennych wywodzących się z oddziałów paramilitarnych. Głównie z powodu trudności w ustaleniu przynależności do tych ugrupowań zbrojnych, ich członkowie byli stosunkowo dobrze zakonspirowani, używali pseudonimów. Pod koniec wojny mieszali się z grupami uchodźców i wyjeżdżali za granicę.

W czasie wojny w Jugosławii do sił serbskich dołączyły z Rosji tysiące najemników. Wśród nich był m. in. I. Girkin (ps. Strielkow), ten sam, który dowodził oddziałami separatystów tzw. opolczeniem (milicją ludową) w Donbasie w roku 2014. Doświadczenie wojenne zdobywał mordując wcześniej Bośniaków. Tam nauczył się jak tworzyć paramilitarne oddziały, dowodzić nimi i zaopatrywać je w broń.

Po wojnie w Bośni i Hercegowinie nastąpiła wojna w Kosowie. Pierwszą wojnę Rosja nieco przespała, jednak do wojny w Kosowie Rosja próbowała się włączyć. W czerwcu 1999 roku Rosja wysłała desant na lotnisko w Prisztinie (stolica Kosowa). Oddziały angielskie i francuskie otoczyły ich, po trzech dniach Rosjanie poddali się z powodu braku wody i żywności. Rosjanie „z podwiniętymi ogonami” musieli wsiąść do samolotu i odlecieć, jednak grozili, że nie zapomną tej zniewagi. Status Kosowa przez wiele lat pozostawał niepewny. Serbia, do której Kosowo formalnie należało, w rzeczywistości porzuciła ten region. Nie odbudowano tam struktur administracyjnych, nie było wyborów. Nie działała tam żadna serbska instytucja rządowa. Ludzi pozostawiono tam samych sobie. W takiej sytuacji społeczność międzynarodowa postanowiła uznać Kosowo jako niezależne państwo. Tym bardziej, że Kosowianie sami utworzyli wszystkie instytucje niezbędne do funkcjonowania osobnego państwa. Co prawda utworzenie Kosowa nastąpiło z pewnym naruszeniem prawa międzynarodowego. Ponieważ, aby z części terytorium jakiegoś państwa utworzyć nowy podmiot prawa międzynarodowego niezbędna jest zgoda kraju, do którego to terytorium należy. Takiej zgody Serbia nie dała, jednak ze względów humanitarnych, w obliczu głodujących setek tysięcy ludzi porzuconych na pastwę losu przez Serbię, należało uwzględnić postulaty ludności Kosowa do samostanowienia. Nie wszystkie kraje europejskie uznały niezależność Kosowa, m. in. Cypr, Hiszpania i Rumunia. Oczywiście Rosja zajęła takie same stanowisko jak Serbia. Ponadto rząd rosyjski odgrażał się, że jeśli Kosowo otrzyma niezależność, to Rosja doprowadzi do podobnej sytuacji w innym kraju europejskim. Szczególnie bała się tego wielonarodowa Słowacka czy Rumunia.

Długo Rosjanie szukali celu i dogodnej sytuacji. W Ukrainie najpierw dochodzi do tzw. pomarańczowej rewolucji (2005) w wyniku której do władzy dochodzi W. Juszczenko. A następnie na przełomie roku 2013 / 2014 powstaje euromajdan, w jego następstwie z kraju ucieka prezydent W. Janukowycz. Dla Rosji osłabiona Ukraina, pogrążona w chaosie, staje się idealnym celem. Prezydentem Ukrainy zostaje P. Poroszenko, natomiast premierem A. Jaceniuk, który próbuje likwidować wpływy Rosji w Ukrainie. Jego rząd zapowiada uchwalenie ustawy o języku ukraińskim, który ma obowiązywać na terenie całej Ukrainy jako jedyny język urzędowy. Rosjanie wykorzystują tę zapowiedź jako pretekstu do zajęcia rosyjskojęzycznych Regionów Donieckiego i Ługańskiego i odłączenie ich od Ukrainy. Te regiony miały nazywać się Noworosją.

W lutym roku 2014 Rosja anektuje Krym przy pomocy oddziałów rosyjskiej armii, które stacjonowały na tam (liczne rosyjskie bazy wojskowe na Krymie), natomiast w kwietniu I. Girkin organizuje na wzór jugosłowiański oddziały paramilitarne, które rozpoczynają zajmowanie obiektów administracji publicznej w regionie Donieckim i Ługańskim. Oddziały te są dowodzone i zaopatrywane w broń przez rosyjską armię. Świat szybko dowiedział się, o udziale Rosji w walkach o Donbas. Rosjanie temu zaprzeczali, mówiąc: – nie jesteśmy z tym w żaden sposób związani, nas tam nie ma, to oddolna inicjatywa miejscowej ludności, tam walczą górnicy i traktorzyści. Natomiast na pytanie skąd ci górnicy i traktorzyści posiadają rosyjską broń, Rosja odpowiadała: – jest to broń zdobyczna, porzucona przez ukraińskie wojsko lub mu odebrana. Wszystko dokładnie tak samo, słowo w słowo, jak w czasie wojny w Jugosławii. Rosja z uporem maniaka nie przyznaje się do udziału w tej wojnie i nie chce przyznać się do odpowiedzialności za tysiące ofiar i zniszczenie infrastruktury w tych regionach.

To były lata 90-te. Putin jako kagiebista dopiero co wrócił z byłej NRD i nie bardzo wiedział, co ze sobą zrobić. Nie miał planu na życie. Szybko znalazł pomysł na zarabianie wiążąc się z mafijnymi strukturami w Petersburgu, jak podają wszyscy (bez wyjątku) jego biografowie.

Związał się wówczas z merem Petersburga A. Sobczakiem, a później piął się powoli coraz wyżej, aż trafił do Moskwy. Najpierw struktury siłowe (kagiebiści) wprowadziły go do pracy w administracji prezydenta Rosji B. Jelcyna. Następnie wywindowali go na stanowisko szefa Federalnej Służby Bezpieczeństwa (następczyni dawnej KGB). Cała Rosja widziała, że Jelcyn nie radzi sobie z kierowaniem państwem. W roku 1999 Jelcyn dostał od służb bezpieczeństwa propozycję nie do odrzucenia. Za gwarancję bezpieczeństwa dla siebie i rodziny miał przekazać urząd prezydencki Putinowi. Putin od roku 2000 tymczasowo (do najbliższych wyborów) jest zastępca Jelcyna. I jak to zawsze w Rosji bywa, w czasie najbliższych wyborów (2012) został wybrany na prezydenta. W Rosji ludzie głosują nie na programy wyborcze, ale na tych, co są u władzy. Bo jeśli ktoś ma już władzę, to znaczy, że jest silny i można mu zaufać. W taki oto sposób nikomu nie znany Putin, nie przygotowany do kierowania państwem, zostaje prezydentem kraju, który jest jądrową potęgą.

Putin to nieuk, mimo iż zrobił doktorat z prawa. Jego rozprawa doktorska to plagiat, co zostało dawno udowodnione. Nikomu to jednak w Rosji nie przeszkadza. Jako kagiebista nie rozumiał chyba zbytnio świata. Nie miał początkowo wizji politycznych i żadnego planu. Jednak był przez służbę bezpieczeństwa kierowany i „edukowany”. Początkowo uwierzył, że trzeba odbudować ZSRR, bo jak stwierdził, jego upadek to największa klęska polityczna XX wieku. Jednak czasy zmieniły się, trudno było odbudować dawny Związek Sowiecki. Próbował jednak zbudować coś na wzór dawnego systemu. Aby nie zostać znienawidzonym przez naród początkowo zrezygnował z prześladowań i represji, które były jednym z filarów komunistycznej polityki wewnętrznej. Bez przeszkód działała w Rosji gospodarka rynkowa. To nie był klasyczny, socjalistyczny system rozdzielczy towarów. Jednak Putin (wraz z siłowymi strukturami) postanowił wrócić do rozdzielczej gospodarki, tylko w inny sposób. Przeciętny Rosjanin mógł zakładać firmy i prowadzić biznes, ale największe, przynoszące ogromny dochód przedsiębiorstwa państwowe zostały przez putinowską klikę rozdzielone pośród zaufanych mu ludzi. W ten sposób Putin zaczął ludzi kupować, nie straszył ich i nie prześladował, a uzależniał od pieniędzy. Stworzył system rozdzielający dobra i źródła dochodu. Miał jednak na każdego „haki”, ponieważ przejęcia dużych państwowych przedsiębiorstw zawsze odbywały się z pogwałceniem obowiązującego prawa. Początkowo Putin wydawał się ludzkim przywódcą. Stworzył jednak system na wzór mafijny, w którym każdy był w pełni zależny od niego.

Jego młodość również miała wpływ na jego późniejsze poglądy. Putin był słaby fizycznie, wątły. Jak podają jego biografowie, w dzieciństwie koledzy znęcali się nad nim. Jego dorosłe życie to próba pokazania swojej wielkości oprawcom z dzieciństwa. Putin sam stwierdził w jednym z wywiadów, że ulice Leningradu (jego rodzinne miasto) nauczyły go jednego: – jeśli nie można uniknąć bijatyki, trzeba uderzać pierwszym. Miał bandyckie zapędy. Ówczesny Leningrad nauczył Putina brutalności. A w dorosłym życiu pałał chęcią odwetu za dawne krzywdy.

Po upadku ZSRR w roku 1991 zmieniono hymn. Była to tylko melodia, ten hymn nie miał słów. Jedna z pierwszych rzeczy, jaką zrobił Putin po objęciu prezydentury to zmiana hymnu, a właściwie był to powrót do hymnu ZSRR. Melodia wzięta była z sowieckiego hymnu, natomiast do niej dodano nowy tekst. Tych powrotów do ZSRR w czasie rządów Putina było wiele. On nie miał zamiaru zrywać z dawnym systemem. Na każdym kroku w obecnej Rosji spotkać można pomniki Lenina, sierp i młot, czerwoną gwiazdę, czyli symbolikę sowieckiej Rosji. Tu nie chodzi tylko o symbolikę. Przede wszystkim w putinowskiej Rosji pozostały sowieckie metody uprawiania polityki, jak np. mordy polityczne czy więzienie przeciwników politycznych, które nasiliły się po roku 2005.

Początkowo Putin nawet mówił, że możliwe jest wstąpienie Rosji do NATO. Europejskim politykom wydawało się, że jest to przywódca, z którym uda się ułożyć poprawne wzajemne stosunki. Jednak wraz z upływem czasu zaostrza się kurs rosyjskich struktur siłowych wobec Zachodu, zaczyna zmieniać się rosyjska doktryna wojenna. Rosyjscy dowódcy, wychowani w komunie, w duchu konfrontacji z Zachodem nie umieli stworzyć w Rosji systemu obronnego, to musiał być system konfrontatywny, z jasnym wskazaniem wroga, wokół którego można jednoczyć naród.

W roku 2007 Putin na Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa wygłasza referat, w którym mówi o szybkim krachu USA i NATO jako o systemach, które wyczerpały swoje możliwości i są w stadium powolnego upadku, ponadto proponuje nowy ład światowy, polegający na utworzeniu wielu centrów, jednym z nich ma się rozumieć ma być Rosja, ale oprócz tego takim strategicznym państwem mają być Chiny czy Indie. Jego zdaniem demokracja zjada swój ogon, pogrążą się w agonii, stąd przyszedł czas na rządy autorytarne. Już wówczas Putin dał jasno do zrozumienia światu, że wchodzi na drogę kolizyjną z demokratycznym Zachodem (USA, Zachodnia Europa i ich sprzymierzeńcy). W przemówieniu tym Putin wzywa Europejczyków do porzucania sojuszu z USA i utworzenia wspólnej przestrzeni od Lizbony po Władywostok. Zapomniał tylko wspomnieć, że w jego planach przestrzeń ta miałaby być rządzona przez Rosję.

W roku 2011 powstaje przy udziale Rosji grupa państw zwana BRICS. W jej skład wchodzą: Brazylia, Rosja, Indie, Chiny i RPA. Miały one stanowić przeciwwagę ekonomiczną Zachodowi. Powstanie tego tworu gospodarczego było nazywane szyderczo przez ekonomistów „biedakami do piątej potęgi”. Rosja wychodziła naiwnie z marksistowskiej teorii, że ilość przechodzi w jakość. Wierzyli oni, że ilość mieszkańców krajów członkowskich BRICS stanowi prawie połowę ludności świata i w niedalekiej przyszłości odegrają one główną rolę w światowej gospodarce. Zapomniał Putin przy tym, że przepaść gospodarcza i technologiczna między tymi krajami a Zachodem jest tak ogromna, że nie da się jej przeskoczyć żadną miarą. Poza tym szkoda, że Putin nie znał porzekadła: Z pustego nawet Salomon nie naleje. Jak pokazała dotychczasowa historia związek tych państw – jak był tak nadal pozostaje gospodarczo zacofany i nawet nie potrafiły nawiązać współzawodnictwa z zachodnią ekonomią.

W roku 2010 powstaje nowa doktryna wojenna Rosji, w której kraje NATO nazwane zostało wprost wrogiem i jedynym niebezpieczeństwem Rosji. Nowelizacja tej doktryny miała miejsce cztery lata później i oprócz dawnych zapisów dopuszczano w niej możliwość prowadzenia wojny hybrydowej oraz jądrowe uderzenie wyprzedające. Nie przypadkiem zbiegło się to z rozpoczęciem wojny w Ukrainie (2014).

Kraje zachodnie nie wystraszyły się słów Putina o zmianie porządku świata. Niektórzy nawet traktowali je jak głupi żart, tym bardziej, że było widać już wówczas upadek gospodarczy Rosji. Co prawda, po kryzysie ekonomicznym w Rosji, jaki miał miejsce w roku 1998, było odbicie za sprawą wzrostu cen surowców energetycznych, jednak generalnie Rosja upadała w każdej sferze życia. Była niczym innym jak tylko dostarczycielem ropy i gazu dla Zachodu. Putin w tamtym czasie zaczyna przygotowania do wielkiej wojny z Zachodem. Chce mieć ogromne zapasy środków finansowych na tzw. czarną godzinę. Najpierw w roku 2004 powstaje Fundusz Stabilizacyjny, a w roku 2008 przekształcony zostaje w Fundusz Rezerw. W tym samym roku formuje się Fundusz Dobrobytu Narodowego. Fundusze te zasilane są zyskami ze sprzedaży surowców energetycznych Zachodowi. W ten sposób, nie kto inny jak właśnie Zachód, finansował przez wiele lat wojnę w Ukrainie.

W roku 2014 Rosja tworzy prywatne oddziały wojskowe na wzór tych z dawnej Jugosławii. Jedną z organizacji wojskowych jest tzw. Grupa Wagnera. Grupa ta zdobywa doświadczenie bojowe w Syrii oraz w kilku krajach afrykańskich, m. in. w Libii, Republice Środkowej Afryki, Mali, Sudanie i Mozambiku. Na początku tego roku wagnerowcy zostali przerzuceni do Donbasu.

Język konfrontacji Putina nie wywołał reakcji ze strony Zachodu, wręcz przeciwnie, NATO stale rozszerzało się oraz zwiększało wydatki na zbrojenia. Rosja wielokrotnie ustami Putina grozi Zachodowi bronią jądrową. Ponadto w Rosji trwają prace nad bronią hipersoniczną. Podobno zakończyły się one powodzeniem. Putin przy każdej okazji, kiedy komentuje stosunki Rosji z Zachodem wspomina o tej broni, która według niego nie ma odpowiedników na świecie. Tym samym daje do zrozumienia, że dzięki właśnie broni hipersonicznej Rosja posiada obecnie przewagę militarną nad Zachodem. To był punkt zwrotny w zagranicznej polityce Putina. Putin pomyślał, że albo teraz uderzy w Zachód, albo nigdy. Zachód nie był pewien i nie jest do tej pory przekonany, że Rosja posiada jakąkolwiek broń, której możliwości uderzeniowe przewyższałyby systemy obronne NATO. Ciągle pogróżki Putina traktuje się na Zachodzie jako blef. Rosja już w czasach ZSRR budowała makiety nieistniejącej broni i prezentowała je w czasie parad wojennych na Placu Czerwonym. Prawdopodobnie rzecz się ma podobnie i tym razem. Patrząc na obecne uzbrojenie rosyjskiej armii, które od pierwszych godzin wojny w Ukrainie szybko przekształca się w kupę złomu, trudno uwierzyć, aby Rosja posiadała wunderwaffe. Na wszelki jednak wypadek NATO ostrożnie podchodzi do wojny w Ukrainie, aby nie narazić się na atak ze strony Rosji. Niedługo będziemy wiedzieli ile jest prawdy w tym, że Rosja posiada cudowną broń. Przegrywając w Ukrainie Rosja będzie musiała jej użyć, ponieważ Rosja nigdy nie przyzna się do porażki i nigdy się z nią nie pogodzi. Rosyjska mania wielkości zmusza Rosjan do ciągłego wygrywania. Poza tym przegrana wojna może być również końcem rządów Putina. Rosjanie szanują tylko silnych przywódców i wymagają od nich zwycięstw. Inna sprawa, czy Putin pozwoli sobie odebrać władzę? Do swojej dyspozycji ma 600-tysięczną Gwardię Narodową i wiele innych służb. W kraju obecnie panuje terror, Rosjanie są zastraszeni i nie wiadomo czy ktokolwiek odważy się na zamach na Putina oraz czy z punktu widzenia organizacyjnego jest on możliwy do przeprowadzenia. Należy pamiętać, że Putin przez ostatnie dwa lata prawie nie wychodzi z bunkra przeciwatomowego. Podobno w czasie obecnego konfliktu w Ukrainie Rosja dwa razy użyła broni hipersonicznej wystrzelonej z samolotów. Nic nie wiemy o jej skuteczności, o sile rażenia, celności, przynajmniej na Ukraińcach nie zrobiła ona żadnego wrażenia. Analitycy wojenni mówią, że Rosja może co najwyżej posiadać zmodyfikowaną rakietę Iskander, która jest wynoszona przez samolot. Jej prędkość nie jest oszałamiająca, to ok. 2 Mach. Ukraińska obrona powietrzna wielokrotnie w czasie obecnego konfliktu w Ukrainie zestrzeliwała Iskandery.

Jesienią 2021 roku Putin ściąga w pobliże granic z Ukrainą prawie 200 tys. wojska i sprzętu. Wybiera na pośrednika pertraktacji między Rosją a Zachodem E. Macrona. Prezydent Francji podejmuje się tej misji bez legitymacji krajów europejskich. Jesienią ubiegłego roku Macron zaproponował krajom europejskim debatę z Rosją na temat bezpieczeństwa. Już wówczas wiedział o rosyjskiej groźbie wojny w Ukrainie. Propozycja ta została jednak odrzucona przez Polskę i kraje bałtyckie. Na co Macron nazwał te kraje rusofobicznymi. Zresztą błędne określenie, ponieważ rusofobia to strach przed Rosją, a nikt na poważnie nie boi się Rosji w Europie Wschodniej. Bardziej odpowiednim terminem byłaby odraza, niechęć czy awersja do Rosji niż rusofobia. Ale niech tam, za wiele od Macrona nie można wymagać. Jeśli nie rozumie on czym jest Rosja, to też nie wiem czym jest rusofobia. Putin groził również kanclerz Niemiec A. Merkel. Zresztą ona wielokrotnie mówiła, że Putin jest człowiekiem żyjącym w jakiejś paralelnej rzeczywistości.

Prezydent USA, Francji i nowy kanclerz Niemiec podejmują rozmowy z Putinem mimo, że dojrzeli do tego, aby traktować go jako przestępcę wojennego, który ma na swych rękach krew tysięcy niewinnych ludzi (bombardowanie Aleppo w Syrii przez rosyjskie lotnictwo, wojna w Donbasie). Ale rozmawia się nawet z bandytami, jeśli to pomoże uniknąć katastrofy. Co nie zmienia faktu, że bandyta pozostaje bandytą.

W grudniu ubiegłego roku Putin zaczyna działać vabank. Stawia ultimatum USA i NATO. Żąda pisemnych gwarancji bezpieczeństwa dla siebie nie proponując niczego w zamian, ponadto chce zatrzymania procesu przyjmowania nowych krajów do NATO oraz wyprowadzenia natowskiego uzbrojenia na granice w jakich NATO były w roku 1997. Oczywiście żądania te były nierealistyczne i Zachód je odrzucił. Wojna z Ukrainą mogła zacząć się równie dobrze pierwszego stycznia, w Nowy Rok 2022, jednak na prośbę Chin została ona odłożona na czas po zakończeniu zimowej olimpiady w Pekinie. Rosja ustami swego ministra spraw zagranicznych S. Lawrowa jeszcze dwa tygodnie przed rozpoczęciem wojny zaprzeczała, że ma zamiar zaatakować Ukrainę. Symulowano odwodzenie wojsk od granic Ukrainy. Miało to na celu uśpienie czujności.

Andrzej B. Lewkowicz

cdn

 

Lämna ett svar