Raz jeszcze pozwolę sobie podjąć „koci” temat. Tym razem będzie to parę refleksji o swoistym fenomenie literackim, jakim jest Filonek Bezogonek – szwedzki kotek od lat zadomowiony zarówno w polskiej, jak i w ogólnoświatowej literaturze i kulturze dziecięcej.
Seria książeczek pisarza Gösty Knutssona (1908-1973) pt. Pelle Svanslös, o bezogoniastym kotku Pelle, została przetłumaczona na wiele języków. Pierwszy polski przekład ukazał się w 1961 roku, pod tytułem Przygody Filonka Bezogonka. Jak widać Pelle Svanslös w polskim przekładzie zmienił imię, choć zachował w tytule najbardziej charakterystyczną cechę, wyróżniającą go od innych kotów i sygnalizującą tematykę opowieści, mianowicie brak ogona, odgryzionego mu w dzieciństwie przez szczura. Najwidoczniej imię Pelle nie brzmiało zbyt dobrze w uszach pierwszego tłumacza, Zbigniewa Łanowskiego, kotu przydał on więc bardziej polskobrzmiące imię Filonek, co z kolei rymowało się znakomicie ze słowem Bezogonek.
Książka ta jest pierwszą z 9-tomowej serii, z tym samym głównym „bohaterem”, reklamowanym w polskich wydaniach jako „miły kot bez ogona, mieszkający w szwedzkim mieście Uppsala”. Niemal natychmiast opowieść ta stała się – i to na wiele lat, a właściwie do dzisiaj – faworytem wielu polskich dzieci. Zarówno młodzi, jak i starzy polubili i nadal chyba lubią Pellego alias Filonka, tego uroczego, nieco naiwnego kotka, który tak często jest dręczony przez inne złe koty, ale któremu zawsze udaje się wychodzić bez szwanku z trudnych sytuacji.
Po pierwszym tomiku na polskim rynku pojawiło się kilka następnych książeczek o Filonku i nadal się one ukazują – w coraz to kolejnych wydaniach. Ponieważ jest to opowieść, która, choć przypisana miastu Uppsala w Szwecji, mogłaby się toczyć w każdym innym miejscu czy czasie – problematyka istoty, która z powodu jakiejś skazy powierzchowności skazana jest na różne szykany otoczenia, jest niejako uniwersalna – nic nie stoi na przeszkodzie, by poznawały ją również dzieci spoza Szwecji, zarówno kilka dziesięcioleci temu, jak i w czasach obecnych. Jeśli chodzi o stare wydania, to wielu polskich czytelników ma być może jeszcze na półkach pierwszą publikację Filonka Bezogonka, z oryginalnymi czarno-białymi ilustracjami. Nowsze kolorowe wydania straciły może nieco na magii, ale tak to już bywa z klasyką dziecięcą: współczesne edycje dostosowane są rzecz jasna do aktualnego rynku książki, zarówno pod względem wyglądu i okładki, jak i – co niemniej ważne – ilustracji.
Przygody i perypetie Filonka Bezogonka nie są zbyt komplikowane i powielają głównie ten sam tok wydarzeń: kotek popada w jakieś tarapaty, z których próbuje wyjść obronną ręką. Poza nim główną rolę w tej serii odgrywa wrogo do Filonka nastawiony złośliwy kocur Mons (w oryginale Måns) i jego wierni acz niezbyt rozgarnięci towarzysze Bill i Bull. Cała ta trójka, podobnie jak inne koty podlegające Monsowi, utrudniają bezustannie Filonkowi życie. Na szczęście, jak wspomniałam, zawsze udaje mu się wydostać cało z kłopotów i zazwyczaj to właśnie zły i przebiegły Mons zostaje wystrychnięty na dudka. Jednoznaczny moralny przekaz tej kociej historii nie ulega wątpliwości: dobro prędzej czy później zwycięża nad złem.
Oczywiście życie bez ogona jest pełne wyzwań, chociażby przez to, że kotek odbiega wyglądem od innych kotów, które nie przepuszczają okazji, aby mu dokuczyć. Akcja książek o Filonku płynie wartko i nigdy nie traci napięcia. Rośnie ono w miarę rozwoju wydarzeń, rodząc u małego czytelnika pytania i wątpliwości: czy zagubiony Filonek odnajdzie swoje miejsce i rolę wśród obcych kotów w wielkim mieście? Czy uda mu się z nimi zaprzyjaźnić? Czy uda mu się również powrócić do swojej ukochanej opiekunki, dziewczynki Birgitty, która go kiedyś, jako bezdomnego kotka, przygarnęła? Z biegiem zdarzeń (i kolejnych tomików) ów kotek bez ogona staje się prawdziwym bohaterem: pomaga innym napotkanym kotom wydostać się z tarapatów, zaprzyjaźnia się z kotką Mają Śmietanką, swoją przyszłą kocią żoną (para ta doczeka się z czasem trojaczków!), przechytrza bandę złośliwych psów, i tak dalej…, wszystko zgodnie ze starym przysłowiem, że ten się śmieje, kto się śmieje ostatni.
Pelle/Filonek, którym opiekuje się dziewczynka Birgitta, z ciekawością obserwuje świat i przeżywa go na swój własny koci sposób, co silnie oddziałuje na wyobraźnię dzieci i być może pomaga wielu z nich w tworzeniu własnego wewnętrznego świata. Wszakże historia ta uczy cennych i pożytecznych społecznych zachowań – przede wszystkim tego, że nawet jeśli ktoś jest inny niż wszyscy, może być dobrą istotą, zasługująca na szacunek. Ta niejako ponadczasowa książeczka dla dzieci, poruszająca w bardzo przystępny sposób i w języku zrozumiałym nawet dla najmłodszych czytelników ważny problem wykluczenia, nie jest bynajmniej banalna. Nic dziwnego, że kilka pokoleń dzieci, nie tylko w Polsce, uwielbia tę książkę i nie bez powodu trafiła ona nie tylko do polskiego, ale do ogólnoświatowego kanonu klasyki literatury dziecięcej.
Przygody Filonka Bezogonka są nawet obecnie lekturą obowiązkową dla dzieci w polskich szkołach podstawowych: uczniowie pierwszych klas nie tylko czytają ją w celu ćwiczenia czytania, ale oczekuje się od nich analizy i odpowiedzi na szczegółowe pytania dotyczące jej treści i przekazu. Z myślą o najmłodszych opracowano również quizy oparte na różnych perypetiach Filonka, w których dzieci mają za zadanie uzupełnić luki w tekście lub nadać tytuł jednej z przygód kota, którą następnie mają sami zilustrować.
Podobnie jak książki, tak również filmowe adaptacje Pellego Svanslös mają swoje wdzięczne miejsce w polskiej kulturze dziecięcej. W ramach Międzynarodowego Festiwalu Filmów dla Dzieci w Polsce, pod hasłem „Kino dziecięce wraca na srebrny ekran”, który odbywał się na żywo i online w okresie wrzesień-listopad 2021 roku, na pierwszy premierowy pokaz wybrano właśnie Filonka Bezogonka, promowanego jako „szwedzki film animowany na podstawie bestsellerowej książki Gösty Knutssona”.
Jako ciekawostkę podaję, że w tym samym roku, w którym ukazały się Przygody Filonka Bezogonka, wyszła w polskim przekładzie również inna, też klasyczna już dzisiaj opowieść słynnej szwedzkiej pisarki dla dzieci, Astrid Lindgren, pt. Fizia Pończoczanka. W oryginale nosi ona tytuł Pippi Långstrump. Po ponad trzydziestu latach tytuł ten, w kolejnym z rzędu wydaniu, zmieniono na Pippi Pończoszanka. Fizia ustąpiła jak widać miejsca pierwotnej Pippi, zachowując jednak spolszczony przydomek „Pończoszanka”. Podczas gdy wiele obcojęzycznych książek dla dzieci zmieniało z czasem polski czy inny adekwatny odpowiednik tytułu na oryginalny czy bardziej zbliżony do oryginału, szwedzki Pelle pozostał w polskim przekładzie i niezliczonych ponownych publikacjach (jak choćby w edycjach kolejnych tomów tłumaczek Teresy Chłapowskiej i Haliny Thylwe) niezmiennie tym samym i swojsko w polskich uszach brzmiącym Filonkiem Bezogonkiem.
Na zakończenie warto dodać, że kiedy opowieść o Pelle Svanslös ukazała się w Szwecji po raz pierwszy, dla nikogo w kręgach kulturowych, szczególnie w środowisku uppsalskim, nie było tajemnicą, że za kocimi bohaterami kryją się osoby, które Gösta Knutsson dobrze znał i z którymi współpracował przez lata w szwedzkim radio. Nietrudno więc było współczesnym (zwłaszcza radiowym współpracownikom czy znajomym i przyjaciołom Knutssona) zorientować się, kim one są. Polscy czytelnicy nie mieli oczywiście tych ram odniesienia, ale etyczne przesłanie było jasne od początku i pozostało takim do dziś: Filonek Bezogonek to nie tylko prostoduszna opowiastka dla dzieci, ale także moralna opowieść o akceptacji różnic i o potrzebie solidarności i pomocy tym, którzy jej potrzebują.
Gösta Knutsson pracował m.in. jako autor tekstów radiowych do 1972 roku. Jego programy, zarówno dla dorosłych, jak i dla dzieci, charakteryzowały się przemyślanym i konsekwentnym stosunkiem do wielu aktualnych społecznych spraw. Często poruszał on kwestie polityczne, jak choćby prześladowania rasowe i wyraźnie zaznaczał swój sprzeciw wobec takich tendencji. Książki z serii Pelle Svanslös, z ich wyjątkowo jasno zaznaczoną hierarchią wartości, były również formą oporu wobec wszelkich rasistowskich tendencji. Można je odczytywać zarówno jako niewinną i naiwną opowieść o przygodach kota, ale także jako pamflet na ówczesne czasy i protest m.in. przeciwko istniejącemu w kraju poparciu dla rosnącej fali faszyzmu. Jako takie są one nadal bardzo aktualne, zarówno w Szwecji, w Polsce, jak i w innych krajach. Mogą ponadto wspomagać (i często są w tym celu używane, nie tylko w Szwecji) np. w pracy szkół w zakresie przeciwdziałania mobbingowi. A przede wszystkim: wciąż mogą uczyć zarówno tolerancji, jak i przezorności czy wręcz dystansu wobec antydemokratycznych i autorytarnych poglądów – niezależnie od tego, gdzie i w jakim języku są czytane.
M. Anna Packalén Parkman