Alea iacta est

Aż się boję to napisać. Wprawdzie przy różnych okazjach pisałem wcześniej, ale dziś brzmią te słowa rzeczywiście groźnie: Świat jest w mocy zła.

Mówi o tym również dominikanin ojciec Gużyński:

Jesteśmy plemieniem Kainowym i najpierw musimy sobie z tym poradzić.

Słusznie, tylko dlaczego dopiero teraz? Wychodząc z perspektywy z górą dwudziestu wieków chrześcijaństwa, minęło sporo czasu by to okropne plemię Kainowe wymienić na lepsze Ablowe.

Niestety czynienie zła jest naturalnym odruchem człowieka i przychodzi mu z łatwością. Nie musimy się nawet specjalnie wysilać, potrafimy produkować zło w sposób naturalny, można rzec bezwiednie. Przypomina się zapamiętana kiedyś myśl, w której każde słowo waży tonę: Gdy odbiera się komuś życie, własne traci sens.

Przeczytałem niedawno u Miłosza cytat z Sartra. Interesująca koncepcja zła – Zło jest dziełem sztuki. Oryginalna idea i odwracająca biegun zasług. Bestie i potwory współczesności wiodą w swoim otępieniu niszczycielskie egzystencje, następnie zbawiają się nawzajem i usprawiedliwiając tak swoje wysiłki, w nagrodę udają się na zasłużony wypoczynek.

Swoją drogą ciekawy kosmiczny eksperyment kainowej koncepcji „dzieła sztuki”. Metafizyczny ewenement, którego narodziny oraz ewolucję z jakichś tajemniczych powodów zaangażował Wszechświat i spowodował zaistnienie człowieka?

Idea Boga, wyznam ze skruchą, sprawia mi trudności i nie ma tu nic do rzeczy mój sceptycyzm, ani mistycyzm czy ateizm, albo limitowana inteligencja. Powoduje mną przykra niestety rzeczywistość, albowiem nie potrafię skonsumować idei Boga. To jest dla mnie za duże, nie potrafię objąć umysłem!

Już łatwiej idzie mi z Duchem Świętym. Jest narzędziem a ja poważam konkret i rozumiem pożytek jaki niesie łopata, transatlantyk, elektronika, Tesla. Rozumiem też obecność duszy, ale już Trójcy Świętej z trudem. Możliwe, że metafizyczna koncepcja Trójcy Świętej jest jednym z powodów cofania się chrześcijaństwa? Gdy odwołujemy się do „wewnętrznego głosu” i „potrzeby serca”, wymyka się to racjonalizmowi, ale taki stan rzeczy jest dla nas zrozumiały, ponieważ jesteśmy spadkobiercami całej długiej linii bliskich nam, choć w większości nieznanych osób.

Czy nasze istnienie i związane z nim przygody w ogóle odbywają się w obliczu Boga? To ważne, bo mogłoby w jakiś sposób gwarantować sens, poczucie tożsamości i dumę, że jednak po coś, choć nie znamy celu, się na tej planecie znaleźliśmy. A także – co bardzo satysfakcjonowałoby nasze ego, że pomimo nieznajomości celu, jesteśmy niezbędnym dla realizacji owych planów ewenementem.

Zabrzmi w niejednych uszach jak hipokryzja, ale czyżby cały mechanizm wiary, wynikający jak się ogólnie przyjęło z potrzeby duszy, był nieautentyczny? Możliwe, że to tylko manewr naszego chytrego ego, które próbując podbić swoją ważność, konstruuje związek człowieka z jakąś bliżej nieokreśloną, ale rzekomo potężną wyższą siłą? Niby wszystko jest możliwe, ale ostrożnie, gdyby to było prawdą znaczyłoby, że święci, mistycy, guru, kler i wyznawcy wszystkich religii, klękają przed samym sobą!

Niezbyt to pokrzepiające słowa, na całe szczęście niekonieczne słuszne. Wierzymy, że w każdym człowieku trwa jakieś ponadczasowe continuum, w którym błędy i cnoty powtarzają się w stale nowych warunkach i postaciach. To zaś mówiłoby, że całe życie uciekamy do przodu, pozostawiając za sobą kolejne wcielenia, jak niepotrzebne bo zużyte już futerały. To mogłoby dodawać otuchy (mnie dodaje), gdyby było prawdą bo mówiłoby, że pomimo przeszkód i przegranych bitew, nie wszystko stracone. Trawersując słowa sławnego Syna znanej Matki: Kto zna prawdę, niech pierwszy rzuci kamieniem!

Tylko skoro przyjmujemy, iż geneza niekoniecznie przesądza o wyniku, otwierają się wrota dla wielu ewentualności. Tym bardziej, że każde „ja” znajduje najczęściej jakiś sposób na siebie. Innymi słowy mówiąc: Takie jak powyższe i podobne dywagacje, zapewne pożyteczne dla gimnastyki umysłu, niezbyt pokrzepiają na duchu, bardziej przypominając chwile spędzone na fotelu dentystycznym, niż rozkoszną sjestę. Koniec końców w życiu najważniejsze są dwa momenty: Urodzenia, oraz chwila gdy dowiemy się Dlaczego.

Andrzej Szmilichowski

alea iacta est – łacina, „kostka została rzucona” powiedział Gajusz Juliusz Cezar 10 stycznia 49 p.n.e. przekraczając rzekę Rubicon, co oznaczało rozpoczęcie wojny domowej przeciw Pompejuszowi i optymatom

Lämna ett svar