„DEPRAWATOR” i „GOMORA”

Odważyłem sie polecieć do Polski. Od razu dodam, że nie ma w tym zdaniu żadnej politycznej konotacji. Odważyłem się, bo covid, punkt. Dopisała pogoda, przyjaciele i książki. Kupiłem w sumie jedenaście pozycji. Poczynając od „Czułego narratora” Olgi Tokarczuk i „Jak umieramy” Rolanda Schulza, poprzez „Sekrety Gdyni” Aleksandry Tarkowskiej i „Poetka i książę” Manuelii Gretkowskiej, na „Gomora” Artura Nowaka i Stanisława Obirka kończąc. O tej ostatniej książce za chwilę.

Byłem również w Teatrze Polskim na sztuce Macieja Wojtyszko „Deprawator”, reżyserii Autora. Rzecz dzieje się w Vence pod Niceą, zaś akcja rozgrywa w trójkącie pomiędzy Czesławem Miłoszem /granym przez Wojciecha Malajkata/, Witoldem Gombrowiczem /Andrzej Seweryn/ i Zbigniewem Herbertem /Paweł Krucz/. Rok pański 1967, Miłosz i Gombrowicz zatrzymali się parę kilometrów od siebie i odwiedzają każdego dnia. Towarzyszy im młody Herbert goszczący wówczas u Miłosza i buntujący się na krytyczne uwagi obu Wielkich na temat Polski.

Z faktów, domysłów, słów, przemyśleń i urojeń, Wojtyszko układa opowieść o „ojczyźnie” i „synczyźnie”, słowem o polskości, która potrafi być słodka i gładka, ale przeważnie wyzwaniem jest. Grane świetnie – szczególnie Seweryn i Malajkat. Jedna drobna uwaga, dwukrotnie, raz Malajkat a raz Seweryn, wypinają widzom swoje nagie i niestety już podwiędłe tyłki. Moim skromnym zdaniem „niepriczom”, bowiem niczego mi to nie tłumaczy ani wyjaśnia. Ale może z uwagi na białość dupsk o „rozjaśnianie” idzie? W sumie drobiazg nie ćmiący poziomu tak tekstu jak aktorskich kreacji.

Teraz „Gomora” /Wydawnictwo Agora/. Autorzy z rozmysłem nawiązują tytułem do „Sodomy” Frederica Martela, bo podobnie jak on ujawniając ukrywane od dziesiątków a raczej setek lat, mechanizmy gier Kościoła, przy okazji próbują odpowiadać na pytanie – Dlaczego polski Kościół nie jest zdolny do reform?

Autorzy odważnie a miejscami bezlitośnie demaskują nieuleczalną wydaje się chorobę, jaka toczy polski Kościół. Stanisław Obirek – antropolog kultury i były jezuita, oraz Artur Nowak – adwokat, publicysta i ofiara pedofilii, przenikliwie, odważnie, ze znajomością rzeczy, recenzują stan polskiego Kościoła. Na chłodno i z doskonałą znajomością tematu analizują system, korzystając z insajderskiej wiedzy oraz dziesiątków rozmów z duchownymi, stawiając na koniec odważną tezę – Ten system jest chory.

Co gorsza – punktują Autorzy, patologie w polskim Kościele trwają, mijają pokolenia księży i biskupów, a system trwa w niezmiennym stanie. Nierozliczone przestępstwa, /w tym pedofilii/, brak kontroli finansów, arbitralność awansów, mizoginia, średniowieczny model władzy, seks, skorumpowani biskupi, rozpusta, cynizm, związki z władzą, hipokryzja, wszystko ukryte pod parawanem tradycyjnych religijnych zwrotów i sloganów. Innymi słowy polscy hierarchowie mają na sumieniu bodaj wszystkie grzechy główne katolicyzmu.

Artur Nowak i Stanisław Obirek piszą:

Naszą książkę zrodził gniew na to, co się w Kościele w ostatnich dziesięcioleciach wydarzyło. Ten gniew sprawił, że nie zawahaliśmy się odsłaniać najbardziej perwersyjnych form przemocy, jakie doszły do głosu w tej instytucji.

A w Sztokholmie i w Warszawie piękna jesień i na tym się zatrzymam. Bohumil Hrabal zanotował kiedyś piękne zdanie: Życie jest straszne. Ale ja postanowiłem, że jest piękne.

Andrzej Szmilichowski

  • synczyzna – idea skupiania uwagi narodu na przyszłości, odrzucaniu znaczeń przeszłości, nierozpamiętywanie się w historii

 

 

Lämna ett svar