JANUSZ KOREK: Statek szaleńców, czyli na drodze do samozagłady

Nie pamiętam, gdzie przeczytałem, że PiS to nie partia polityczna, lecz stan umysłu. Może była to wrzutka anonimowego internauty?

Jak by nie było, fraza utkwiła mi w pamięci i stawała się tym trafniejsza, im dłużej ta formacja rządziła. Fraza ta budziła przy tym wiele niepokojących pytań. Bowiem o jaki stan umysłu miałoby chodzić? Potrzebna terapia indywidualna dla poszczególnych polityków, czy może miliony kanap dla funkcjonariuszy PiS-u i ich wyborców? Czy celem badania miały być ciemne nurty podświadomości społecznej wynoszące ku władzy populistów, czy analiza narcyzmu politycznego Kaczyńskiego et konsorcjum? A może mamy do czynienia z niezaspokojonymi popędami seksualnymi (te starokawalerskie fasony i ciągłe ataki na kobiety)? Na pewno jest coś na rzeczy, jeśli chodzi o chore ambicje i kompleksy, wodza, naczelnika, emerytowanego zbawcy narodu etc. W grę może wchodzić wiele innych emocjonalnych zaburzeń tożsamości kompensowanych kurczowym trzymaniem się mitycznych konstrukcji nieustraszonego działacza podziemia, bohatera opozycji, nieugiętego rycerza i oczywiście „prawdziwego Polaka”, co nie miałoby to ostatnie znaczyć. O czym świadczą chwilowe utraty historycznej pamięci (tego, co akurat nie na rękę), wybiórcze traktowanie faktów, a nawet zaburzenia równowagi psychicznej i (psychopatyczne?) ataki wściekłości: „mordercy” i „zdradzieckie mordy”? Czy zatem zwykła terapia wystarczy (jak myślałem do wczoraj) czy już tylko psychiatria została, jak podejrzewam dzisiaj, po ogłoszeniu w Trybunale Konstytucyjnym przez kucharkę Prezesa werdyktu o wyższości polskiego prawa nad prawem Unii Europejskiej.

Diabełek na moim ramieniu złośliwie zapytał: czy aby nie przesadzasz? Wpadłeś w sidła upraszczającego dualizmu: wyższość albo niższość; choroba albo normalność itd… Czy nie rozumujesz – dodał przesiadając się na moje drugie ramię – dokładnie tak jak ci, co prawią o inteligentach i nieukach, gorszym i lepszym sorcie, światłych elitach i ciemnym ludzie, miejskich influencerach i wiejskich burakach, rowerzystach i pedałach, moherowych beretach i wściekłych macicach albo prawdziwych Polakach i zdrajcach narodu.

Może przesadzam, odpowiedziałem. Może problem leży gdzie indziej, głębiej? W płynnej kondycji współczesnego człowieka? W bezhołowiu postkomunistycznego społeczeństwa nagle otwartego, którego części zaczynają same siebie pożerać? A może w niestabilnym stosunku do prawdy, czyli jej coraz powszechniejszym ignorowaniu i naginaniu do swoich celów? Na jednej szali status nauk medycznych, autorytet lekarzy a na drugiej enuncjacje egzorcystów-biskupów, anty-szczepionkowców, fundamentalistów plemnikowych, szamanów niepokalanej natury ludzkiej.  Kto wygra ten wyścig, skoro półprawdy są bardziej zaskakujące i atrakcyjniejsze niż cała prawda. Przy tym zyskują one w pośpiechu w jakim żyjemy, kiedy lekturą większości są e-maile i sms-y.

– Wracaj do tematu! – odezwał się znowu diabełek – W co oni grają?

– Nie wiem. Stali się nieprzewidywalni. Nie wiem też czy ktokolwiek jeszcze ma kontrolę nad sytuacją w Polsce, bo wiem natomiast, że prowokacje zazwyczaj wymykają się spod kontroli i kierują własnymi mechanizmami kończąc inaczej niż przewidywali prowokatorzy. To mnie martwi. Tym bardziej, że są, żyją w przekonaniu, iż stosują arcychytrą, arcymakiaweliczną i arcytajną strategię geopolityczną. Strategię, która ma wykołować wszystkich, umożliwić przejęcie rządu dusz w Polsce na lata i władzę nad Europą na wieki (wieków amen).

Wszyscy zewnętrzni obserwatorzy wiedzą jednak w co grają. Bohaterskie drgawki, szantaże vetem, buńczuczne hasła i narodowe spazmy ostrzegają sąsiadów i wysyłają światu sygnały, że powinni się odsunąć od takich osobników i nawet sypać piasek w tryby Naszyzmu, bo wkrótce zamieni się w coś gorszego (znowu amnezja historyczna). Pisał dawno temu Pavese:

”Narody, które przychodzą do wielkiej potęgi hegemonów, w momencie gdy tę potęgę tworzą, na ogół nie zdają sobie z tego sprawy. Z początku pochłonięte są wykonywaniem drobnych zadań, przypadających w udziale każdemu narodowi; potem jednak okazuje się, że idąc od zwycięstwa do zwycięstwa urzeczywistniły wielki plan dziejowy. Natomiast narody, które wyruszają z pompą, aby stać się la grande nation (wielkim narodem), potykają się przy pierwszej okazji – jakby to było im pisane – a ponieważ przez swój program zaalarmowały wszystkie inne narody, starają się one natychmiast podciąć im nogę.”

No to jak jest z tym arcysprytem i arcyprzebiegłością Napoleonów z Nowogrodzkiej skoro przy takim stanie umysłu nawet logika i rozsądek zawodzą? Jarosław Kaczyński nazwał kiedyś dążenia mniejszości śląskiej do poszerzenia autonomii samorządowej, jako ”zakamuflowaną opcję niemiecką”. Ocenił dążenia Ślązaków jako zdradę oraz sprzeniewierzenie się Polsce i polskości. Nota bene rozumował – nie po raz pierwszy zresztą – jak czystej wody komisarz, uważając, że nawet jeśli Ślązacy subiektywnie domagają się autonomii dla siebie, to obiektywnie osłabiają i zdradzają Polskę, służąc w ten sposób interesom Niemiec (pamiętał więc o zaborach, ale nie dostrzegł, że byliśmy już wtedy we wspólnej Unii, do której Polskę on z bratem też wprowadzili)… Dlaczego teraz, kiedy ekipa PiS-u wyłamuje się z europejskiej wspólnoty wartości, izoluje swymi posunięciami w sprawie uchodźców Polskę od Unii Europejskie, kiedy łamie prawo powołując się na polską konstytucję i idąc na twarde zwarcie z jedynymi przyjaciółmi jacy nam jeszcze zostali, rządzący nie dostrzegają, że – w zgodzie ze własną logiką – są zakamuflowaną opcję rosyjską?! Bo chyba gorące głowy nie roją, że po wyjściu/wyproszeniu Polski z Unii stworzą mocarstwo Międzymorskie (z kim?). Subiektywnie zatem domagają się większej władzy i pieniędzy dla siebie, ale obiektywnie osłabiają i zdradzają Polskę kierując nasz statek na kurs, który wiedzie do katastrofy.

Nie przepadam za mądrościami Otta von Bismarcka, ale w przypadku ludzi rządzącej dzisiaj formacji jedna z jego maksym trafia w dziesiątkę:

”Dajcie Polakom rządzić, a sami się wykończą”.

Janusz Korek

Foto: znalezione w Internecie

Lämna ett svar