ANDRZEJ SZMILICHOWSKI: O co walczyć?

Przed naszymi oczami rozgrywa się, idąca pełną parą realizacja grupowej nie – moralności. System” pozwala koniunkturalistom, miernym aferzystom, nieudacznikom z przerostem ambicji,  unikać nieprzespanych z powodu wyrzutów sumienia nocy. Wrażliwość sumienia zastąpiona została surogatem w postaci wysokich stanowisk i wynagrodzeń nieadekwatnych do umysłowych możliwości biorców licznych synekur. Tak to trwa i będzie niestety trwało jeszcze jakiś czas.

Tylko niech nas to nie załamuje! My, którzy przeszliśmy szmat drogi w PRL-u, ale i ci młodsi wiemy, że nie wolno poddawać się z byle powodu. Spoglądając z perspektywy dziejów Kraju, to co dzieje się w Polsce od sześciu lat jest uciążliwym, ale tylko „byle powodem”, z zauważalnymi symptomami szybkiego chylenia się ku upadkowi.

Mówiło się przez historię, że Polacy, szczególnie polscy żołnierze i polskie matki, którym zagłada zaglądała tyle razy w oczy, mają „twarde karki”. To prawda, a szczególnie dotyczy polskich matek. Ci, którzy mają twarde karki, nie poddają się łatwo i nie wypinają na ojczyznę. Bo na Polskę wypiąć się nie sposób i żadnemu Polakowi się to dotychczas nie udało. Skąd tak ryzykowne i naiwne stwierdzenie? Bo polska wredność, polskie draństwo, polska małość, lizusostwo, głupota, to jedno. A Polska to drugie.

To o co walczyć? O sprawiedliwość! Walka idzie o sprawiedliwość na świecie i w Polsce! O sprawiedliwość rasową, ekologiczną, ekonomiczną, o każdą sprawiedliwość. Tak, jak czynią to na naszych oczach wspaniałe dziewczyny Greta Thunberg i Amanda Gorman, która wyrecytowała przepiękny poemat, podczas inauguracji prezydentury Joe Bidena. Powinniśmy im być wdzięczni za odwagę głoszenia swoich przekonań, za głośny na cały świat manifest o prawdzie.

Przy nawet tak krótkim dotknięciu poważnych tematów: moralność, sprawiedliwość, prawda, nie można pominąć milczeniem tak zwanych sił wyższych, Boga. Tu oddam głos Stephenowi Hawkingowi, nieżyjącemu już fizykowi, kosmologowi, pisarzowi, człowiekowi o ugruntowanej światowej sławie. Dodam gwoli ścisłości, że piszę jak zapamiętałem, to nie cytat.

Czy Bóg stworzył wszechświat, a zatem i planetę Ziemię, nasz świat? Jest to pytanie, któremu brak sensu. Przed Big Bangiem nie istniał bowiem czas, ani żadne prawa fizyki. To mówiłoby, że Bóg „nie miał czasu” aby coś z niczego stworzyć, ani istnieć. „Bóg stworzył”, brzmi jak prośba „Wskaż mi drogę na koniec świata”. W końcu nie zapominajmy, że znane dziś prawa fizyki ujawniają, że „coś” może powstać „z niczego”. To odpowiadałoby na pytanie o Boga.

Jaka jest więc prawda? Mój Boże, kto to może wiedzieć?

Andrzej Szmilichowski

Lämna ett svar