Miejsce na bagaż

Nic na to nie poradzę. Że wyglądają jak trumny, te podłużne pudła, które widuje się obec­nie na dachach samochodów. Uderzyło mnie to już wtedy gdy zobaczyłam taką skrzynię po raz pierwszy. I skojarzenie to powraca za każdym razem, a dzieje się to często, bardzo często. Widuję ich wiele siedząc w korkach samochodowych w drodze do pracy.

Pudło wielkości człowieka, mierząc na oko, to musi być trumna. Może odrobinę za płaska dla tych, co mają duże nosy i długie stopy. Nie trzeba jednak czepiać się drobiazgów. Czemu jednak przewozi się te trumny na dachach samochodów a nie, jak to dawniej bywało, ukryte we­wnątrz czarnych limuzyn z przyciemnionymi szybami?

Nie chwaląc się pozwolę sobie stwierdzić, że mam prawo uważać się za specjalistkę w dziedzi­nie czarnych limuzyn z przyciemnionymi szybami. Widywałam je często, kiedy przez kil­ka lat praco­wałam w dużym szpitalu położonym centralnie w środku miasta. Parkowałam wtedy samochód na tyłach budynku w pobliżu dyskretnego wyjścia z oddziału patologii. Obok mnie parkowały szpitalne limuzyny transportujące zwłoki. Wielokrotnie mijałam lub byłam wymijana przez taki samochód na ulicy. Również na dziedzińcu w ciemne wieczory portafiłam się znaleźć w jego niebezpiecznym pobliżu. Samochód posiadał zazwyczaj ładunek. Wyobrażałam sobie czasem jak się zderzamy i myślałam z chorą fascynacją o grotesko­wych rub­rykach gazet:

Zderzenie karawanu wiozącego zwłoki z samochodem osobowym. Nikt nie prze­żył.”

Albo:

Samochód osobowy uderzył czołowo w karawan. Kierowcy zginęli na miejscu. Ciało odniosło rany ale nie śmiertelne”.

Praca w szpitalu uodparnia, ale tylko do pewnego stopnia. Kiedy po skończonej pracy wędrowałam w mroku wzdłuż długiego, wąskiego korytarza w kie­run­ku wyjścia mijając oddział patologii, spotykałam często pielęgniarzy pchających wózki z nieruchomym ładun­kiem ukry­tym pod zielonym prześcieradłem. Przyciskałam się wtedy do ściany aby uniknąć bliższego kontaktu. Pewnego razu, kiedy w wąskim pasażu zmuszona byłam przepuścić taki wózek, znalazłam się za kotarą przedzielającą korytarz. Ku memu przerażeniu odkryłam podobnie załadowany wózek za draperią.

Powróćmy jednak do głównego tematu jakim są pudła na samochodowych dachach. Rozmyślałam dłu­go i intensywnie na ten interesujący temat. I w końcu doznałam olśnienia. To musi być nowa komercjalna idea, samoobsługowy pogrzeb. Takie pomysły to owoc naszych czasów. Spe­cjaliści są kosztowni. Ludzie starają się robić jak najwięcej sami, malują, odna­wiają, kafelkują i przebudowują zamiast zatrudnić rzemieślników. A teraz przyszła pora na samoobsługę w jeszcze jednej dziedzinie: załatwić po­grzeb samemu. Oczywiście nie własny. Postęp jeszcze tak daleko nie zaszedł.

Dziwiło mnie trochę, że tyle osób wpadło na ten pomysł. W końcu doszłam do wniosku, że modą i trendami rządzą spe­cjalne prawa i zwykły one rozprzestrzeniać się jak pożar. Ludzie umierają codziennie i codziennie się ich chowa. Nic więc dziwnego, ze trumny widzi się tak często, teraz kiedy wozi się je otwarcie na dachu samochodu.

Ale kiedy zobaczyłam wyjątkowo szerokie pudło zaczęłam się znów zastanawiać. Musi to być specjalna oferta, uderzyło mnie nagle. Pochowaj dwoje, płać za jednego. Często widuje się specjalne oferty w naszym skomercjalizowanym świecie. Od razu stanął mi przed oczyma obraz, jak obciążony długami ojciec rodziny, którego teść opuścił właśnie ten padół, rozmawia ze swą starą, schorowana i nie bardzo lubianą teściową. Teściowa nie marzy o niczym innym jak tylko aby podążyć jak najszybciej za swym małżonkiem i wygląda na to, że się jej to uda.

– Niech się mama pospieszy. Jak będziemy mieć dwa pogrzeby dostaniemy je za pół ceny.

Makabryczne, nieprawdaż? Ale życie potrafi być okrutne dla niezamożnych.

Większość pudeł jest czarna, tak jak być powinno. Czasem, niezbyt często, widuje się jednak białe skrzynie. Dlaczego pewne pudła są białe? Odpowiedź jest prosta. One są dla mło­dych, nie­winnych dziewic. Dziewice również nie zdarzają się za często. A może taka trumna  jest dla  panny młodej, która pada martwa w białej sukni ślubnej przy ołtarzu? I to nie zdarza się na szczęś­cie zbyt często.

Ale dla czerwonego pudła nie potrafiłam początkowo znaleźć wyjaśnienia. Uważa się na ogół, że czerwony kolor nie pasuje do pogrzebu. I wtedy przypomniał mi się mój ojciec. Ubrał się kiedyś w nowy garnitur i krawat z czerwonym wzorkiem. Mama stwierdziła, że bardzo mu w tym ubraniu do twarzy. – Ubierz mnie tak kiedy umrę – zażartował tata. – Czerwony krawat ożywi trumienkę. Poczucie humoru mego ojca graniczyło czasem z makabrą.

Tak, tak, drodzy czytelnicy. Nie potrzebujecie mi wyjaśniać, że te pudła to dodatkowe miejsce na bagaż. Teraz już to wiem. Ale mówiąc miedzy nami mam głęboką nadzieję, że jakiś filmowiec przejmie mój pomysł i nagra nowy odcinek kryminalnego serialu z komisarzem Columbo. Komisarz w niedbale rozpiętym płaszczu odchodzi z miejsca zbrodni po nieudanej próbie rozwiązania tajemnicy zaginionego ciała. I nagle staje, rusza w kierunku samochodu z pudłem na dachu, a w nim leży schludnie zapakowane brakujące corpus delicti. Jeśli nie będzie takiego filmu będę zmuszona sama napisać odpowiednią nowelkę-dreszczowiec.

Teresa Urban

 

 

Lämna ett svar