Koronawirus nadal pozostaje głównym tematem mediów. I pewnie przez długi czas tak będzie. Stał się także dominującym temat na portalach społecznościowych ujawniając przy okazji, jak emocje mogą przysłonić racjonalne (zdawało by się) myślenie i to u osób, których spojrzenie na świat i wartości często podzielaliśmy. W strachu przed czymś nieznanym i trudnym do opisania – o chłodne spojrzenie nie jest łatwo.
Na FB trwa nadal gorąca dyskusja (zwłaszcza wśród Polaków mieszkających w Szwecji), który model – polski czy szwedzki – jest skuteczniejszy w opanowaniu pandemii. Zdecydowanie przeważa oczywiście pogląd, że ”polski model” jest właściwy, a Szwedzi to durnie, prostaki, kpiący z zagrożenia, a rząd niczym hitlerowska machina doprowadzi do zagłady całe społeczeństwo. I powtarza się często: ”w zasadzie Szwecji już nie ma”. Aż dziw, że wszyscy Ci, którzy utyskują na Szwecję, jeszcze tutaj są i do Polski nie wyjechali.
Dzisiaj wciąż za wcześnie oceniać, które rozwiązanie w walce z pandemią jest bardziej właściwe. Czy ten polski sposób, by wszystko zamknąć i wprowadzić maksymalne obostrzenia, czy też może ten szwedzki, który opiera się na zaleceniach, ale nie paraliżuje całego kraju. To, że w Szwecji nie zamknięto granic, nie wprowadzono drakońskich przepisów, na razie nie ma wpływu na rozprzestrzenianie się wirusa – tym bardziej, że skoro zamknięto większość innych granic, to decyzja szwedzka nie ma już żadnego sensu. A w dodatku społeczeństwo jest zdecydowanie bardziej zdyscyplinowane i nikt bez potrzeby nie chce się narażać na zakażenie, a ci co mogą, pracują w domach. Ale – powtórzmy – bilans tych decyzji – czy były słuszne czy też nie – poznamy znacznie później.
Polskie poczucie wyższości nad Szwedami – bo rzekomo jesteśmy mądrzejsi w każdej dziedzinie – i ten pobłażliwy stosunek wielu Polaków wobec Szwedów (co raczej sugerowało by nasze narodowe kompleksy) ujawnia się zwłaszcza w takich momentach, w jakim jesteśmy obecnie.
Jeden z naszych Czytelników (ale w spokojnej formie) pisze:
Ani model polski ani model szwedzki to nie są przykłady godne naśladowania. W Polsce występuje dyktat PiSu w mediach publicznych, a w Szwecji taką rolę pełni dyktat politycznej poprawności, daleki od obiektywizmu. W Polsce konsument mediów ma jednak do wyboru media nie-publiczne, prywatne i opozycyjne w rodzaju TVN24, Gazety Wyborczej czy tygodnika Polityka. W Szwecji pluralizm mediów i korytarze poglądów są daleko bardziej wąskie. Jako taki, krytyczny poziom trzyma tylko Svenska Dagbladet i tygodnik Focus, pozostałe media to tuby propagandowe socjaldemokracji i środowisk z nią związanych. Bardzo brakuje tu prywatnej, obiektywnej telewizji informacyjnej, brak też ogólnoinformacyjnych portali internetowych w rodzaju Onetu, Interii czy Wirtualnej Polski.
To nie pierwszy głos, który czytam na temat rzekomej ”cenzury” panującej w Szwecji, oraz ”dyktatu politycznej poprawności”. ”Szwecji już nie ma” i zmora ”poprawności politycznej” przykleiły się do myślenia określonych kręgów politycznych w Polsce – wystarczy wpisać te sformułowania w Google i sprawdzić na jakich platformach się ich używa: Kontrrewolucja.net, pch24.pl, wpolityce.pl, dorzeczy.pl, euroislam.pl…. Lista jest bardzo długa. Wyjaśnienie, czym owa ”poprawność polityczna” jest – to materiał na osobny artykuł. Ale krótko ujmując, chodzi o odpowiedzialność za słowa, którymi łatwo wzbudzać negatywne emocje, a nie temu ma służyć dziennikarstwo.
Nie jest prawdą, że pluralizm mediów jest w Szwecji wąski, ale prawdą jest że te media są zupełnie inne niż w Polsce. Tu nie ma tygodników opinii (jak Polityka, Wprost, Newsweek i całego szeregu innych po prawej stronie), ale też i nie ma takiej potrzeby. Za to lokalnych gazet są dziesiątki i są one dużo mocniejsze i o większym nakładzie niż w Polsce. Bo Szwedzi wciąż jednak czytają. I o bardzo różnym nastawieniu do rządzących. A media publiczne ze swojej natury mają zachować neutralność i pokazywać różne stanowiska. I tak też robią.
I – nie oszukujmy się – Polacy nie czytają szwedzkiej prasy, rzadko oglądają szwedzką telewizję (zanurzeni w satelitarnych programach z Polski), więc nie mają pojęcia, co w tych mediach się znajduje. Ale na temat tych mediów mają ”wyrobioną” opinię.
I powracając jeszcze do ”szwedzkiego modelu” walki pandemią. W programie Agenda (SVT) mówiono, że jest takie szwedzkie przekonanie, że w ekonomii nie chodzi o ludzi, ale o jakieś odległe interesy. Na łamach Dagens Industri replikował Tobias Wikström: Ale ekonomia to dobrobyt i bogactwo. Ekonomia ma sens w życiu codziennym. Ekonomia to pomysłowość. Ekonomia to przetrwanie. Finanse to chęć założenia rodziny. Ekonomia to zdrowie publiczne.
Dlatego, nawet w czasach pandemii, o ekonomii trzeba myśleć tak samo intensywnie, jak o przeciwdziałaniu wirusowi. Dla przyszłego zdrowia publicznego.
Tadeusz Nowakowski