Był jednym z tych najbardziej niezłomnych i bezkompromisowych. I wytrwałym w tym co robił. Leszek Kukulski był jedną z najbardziej niezwykłych postaci polskiej emigracji w Szwecji, średniego pokolenia.
Spotkaliśmy się pierwszy w stanie wojennym, gdy on swoją pracę zawodową jako architekt, dzielił z niezwykłym zaangażowaniem w akcje poparcia Solidarności i protesty przeciwko komunistycznemu reżimowi. W każdą niedzielę stał pod polskim kościołem i sprzedawał biuletyny Solidarności, widać go było na Sergels Torg, gdy trzeba było demonstrować przeciwko Sowietom. Każdego 13-tego każdego miesiąca prowadził pikietę pod ambasadą PRL na Karlavägen – najpierw w olbrzymiej grupie, później coraz mniejszej. Później, gdy my wszyscy uważaliśmy, że można protestować w inny sposób, on nie zrezygnował. Stał samotnie z plakatami, na których były hasła żądające wolności dla Polski. Wtedy wydawało się nam to dziwne i nieco karykaturalne, ale dzisiaj z podziwem wspominam tę Jego wytrwałość i determinację. Miał bowiem rację: ten samotny protest był po stokroć bardziej wymowny niż kilkudziesięcioosobowa manifestacja.
Gdy Lech Wałęsa otrzymywał Pokojową Nagrodę Nobla, wszyscy znajomi Leszka otrzymywali od Niego zrobione tuszem wielkie portrety z napisami Nobel i Solidarność (bo Leszek był niezwykle utalentowanym grafikiem) i były to najlepsze prezenty jakie można było od Niego otrzymać. Przez wiele lat „Wałęsa” wisiał na ścianie mojego pokoju, by później, gdy i postać Wałęsy pokryła się patyną i nastała Wolność, dać miejsce innym dekoracjom. A u Leszka…? Pewnie wisiał do końca, bo jak mało kto, był wytrwały i stanowczy.
Wspominając Go podczas pogrzebu, Jego przyjaciel Zygmunt Barczyk, powiedział, że Leszek miał wiele talentów i olbrzymie poczucie „porządku”. Gdy przychodzili do niego goście, każdy musiał siedzieć tak, jak sobie to wymyślił, bo wszystko tworzyło pewną kompozycję. To poczucie kompozycji widać było również w Jego twórczości malarskiej. Poczucie estetyki, wrażliwość na barwy, to były najcenniejsze atrybuty Jego artystycznych umiejętności.
Walczył z chorobą, rakiem prostaty, długo. Stał się nawet Twarzą tej choroby, bo o swoich doświadczeniach mówił ze wszystkimi, występował w telewizji, stał się także postacią książkową jako Tata-Prostata w powieści swojego syna. Miał przed sobą nową Misję: ostrzegać, pouczać, zapobiegać, nie lekceważyć. Gdy mówił tak o Wolności, o Polsce, o Naszych Korzeniach i Obowiązkach wobec Ojczyzny, byliśmy z Nim całym sercem. Gdy mówił o Chorobie, o tym co czeka nas, gdy będziemy lekceważyć własne zdrowie, nie chcieliśmy Go słuchać, bo kto chce, by mu powtarzano, że jest nieroztropny i nierozsądny.
Coraz mniej jest takich ludzi jak Leszek: stanowczych i bezkompromisowych. Wierzących: i w Boga i we własną Misję. Leszek wypełnił tę Misję w 100 procentach.
Urodził się 1 kwietnia 1939 roku w Warszawie, zmarł 1 czerwca 2008 roku w Sztokholmie.
TN