Z Pawłem Juzwą, właścicielem Antykwariatu GRYF w Warszawie rozmawia Katarzyna Kamińska.
Filmy wykreowały wizerunek antykwariatu – miejsca idyllicznego, prawie raju na ziemi.
Bo to prawda! Nie ma bardziej kreatywnych i twórczych miejsc niż antykwariaty. Tu wymienia się myśli o rzeczach fundamentalnych. Rozmowy o książkach to rozmowy o problemach naprawdę ważnych, bywa że głębokich. No a gdzie indziej rozmawiać o książkach, jak nie w antykwariacie? Przecież właśnie po to są takie miejsca.
Oglądał Pan film Niekończąca się opowieść? Scena z tajemniczym antykwariuszem jest dla wielu osób kultowa. Dzięki niemu pokochałam wszelkie antykwariaty, bo można w nim zdobyć książkę, która otwiera okna do świata wyobraźni i zmienia życie.
Nie wiem, czy zmieniłem czyjeś życie poprzez książkę, którą poleciłem, ale ludzie do mnie wracają. Od lat zajmuję się książkami – niektórych klientów znam od bardzo dawna i umiem dobrać im odpowiednie lektury. Rola antykwariusza polega również i na tym, by znaleźć klientowi książkę, którą chce przeczytać , a o której nigdy wcześniej nie słyszał. Chodzi o to, by przed ludźmi odkrywać nowe światy, by nie tkwili w tym, co już znają.
Antykwariusz bada swojego klienta?
Zawsze pytam o preferencje klienta, jego ulubionych pisarzy, kierunki zainteresowań. Dzięki trafnie dobranej książce szereg osób do mnie wraca.
Wspomniany bohater ”Niekończącej się opowieści” większość czasu w pracy spędza na czytaniu książek. Pan też?
Wyłącznie! Antykwariusz musi mnóstwo czytać, ale często w pracy nie mam takiej możliwości, bo muszę zajmować się sprzedażą. Dlatego dużo czytam w domu.
Nie ma Pan w antykwariacie komputera ani komórki… Wszystko ma Pan skatalogowane w głowie?
Tak! Mogę nie wiedzieć, gdzie jest przykładowo ulica Emilii Plater, ale wiem, gdzie leży dana książka.
Czego przeważnie szukają klienci?
Dobrze się sprzedaje literatura dla dzieci. Stare i nowe książki dla czytelników do lat 7, czyli wieku, do którego dzieci są od nas zupełnie zależne. Potem już większość młodzieży nie czyta, bo mają inne zabawki, jak telefon. Dorośli – myślę o przeciętnym czytelniku – lubią książki w stylu „Zrozumieć kota” Johna Bradshawa i wszystko to, o czym się aktualnie mówi. Przeciętny klient zna około 10 autorów np. Gombrowicza, Szymborską, Pilcha – nazwiska, które usłyszy w mediach. Nie przychodzi do mnie wiele osób, ale za to są to osobowości bardzo zróżnicowane. Czytamy coraz mniej. Inna sprawa, że czytanie książek jest trudne, bo po pierwsze trzeba zrozumieć tekst, co nie jest łatwe w dzisiejszych czasach, a po drugie – musimy wyłączyć się od świata – obezwładnić telefon, komputer, by się skoncentrować. A przecież nie ma innego środka pogłębiania swojego wnętrza niż czytanie książek. Nic nie zastąpi czytania Tomasza Manna, Dostojewskiego czy Schopenhauera.
Ojej. Jeszcze nich Pan wymieni ”Dziady” Mickiewcza… Moje pokolenie miało z nimi problem, a co dopiero współczesna młodzież.
Wróci Pani jeszcze do Mickiewicza.
Z tego co Pan mówi czarno widzę przyszłość antykwariatów…
O nie! One zawsze będą, bo książka w przeciwieństwie do tabletu czy komputera, to jest dzieło sztuki, na który składa się praca wielu osób: autora, tłumacza, redaktora technicznego, artysta, który ją zilustrował…
To chyba kiedyś tak było. Wchodząc np. do empiku ilość dzieł sztuki z kolorowymi okładkami po prostu zwala z nóg…
Są dzieła sztuki na niskim poziomie i bardzo wysokim. Tak, to prawda bardzo wiele osób dziś pisze książki. Często są to autorzy, którzy nie mają absolutnie nic do powiedzenia. Bardzo popularny jest obecnie reportaż. Wygląda to tak, że jego autor wsiada do samolotu, leci do Turcji i pisze reportaż… Kiedyś wyglądało to inaczej, na rok przed wyjazdem autor książki obkładał się książkami, czytał, poznawał kulturę i wiedział wszystko, co było dostępne na ten temat. Teraz wszystko jest płytkie i książki też.
Któreś z nich znajdą się na emeryturze w antykwariacie?
Pewnie tak, mają przecież swoich odbiorów. Proszę mnie nie pytać o współczesne książki, bo jako antykwariusz czytam raczej stare pozycje.
Lubię biografie, ale te wydane ostatnio są tak pełne faktów, że ciężko się je czyta…
Plagą wśród współczesnych biografów jest nieumiejętność syntezy. Wzorcowa jest tu biografia Stalina Roberta Conquesta. Jej autor na 250 stronach zamieścił absolutnie wszystko co jest istotne. Teraz płaci się autorom od wiersza, a może też nie umieją wybrać tego co jest ważne, a co nie. Biografia powinna być 200 stronicowa, by można ją było w miarę szybko przeczytać. A na rynku tymczasem pojawiają się biografie w dwóch tomach, po kilkaset stron.
Są jakieś rodzynki wśród współczesnych autorów?
Są autorzy dobrych książek, na przykład Eustachy Rylski, który miał znakomity debiut. Rewelacyjny! Mój problem ze współczesną literaturą polega na tym, że poruszane w nich zagadnienia mnie nie interesują. Autorzy, którzy piszą książki nostalgiczne o swoich czasach licealnych mając lat 30, dla mnie, to nie jest poważne. Taka literatura jest odpowiednia dla 70-letniego autora, który bilansuje swoje życie.
Słyszałam, że jest trend wśród młodych ludzi, by wymieniać w mieszkaniach parkiet na panele. Ciekawe, czy zdarzyło się, że przyszedł klient z jakimiś książkami, bo mu do wnętrz nie pasowały. I jaki tytuł super wartościowy znalazł Pan w tych oddawanych pozycjach?
Znajomy pracował kiedyś dla pisma wnętrzarskiego i robił zdjęcie w domach sławnych ludzi. Zapytałem go w ilu miejscach widział bibliotekę. Odpowiedział, że sensownej biblioteki (nie mówię o 2- 3 półkach) nie widział nigdzie. Wracając do pytania – tak znalazłem kiedyś pośród zupełnie bezwartościowych pozycji unikalny XIX-wieczny pierwszy przewodnik po Łodzi!
Poproszę o listę 5 książek, które każdy musi przeczytać.
„Pan kotek był chory” Jachowicza , „Lokomotywa” Tuwima, „Baśń o korsarzu Palemonie” Brzechwy, „Kubuś Puchatek” w tłumaczeniu Ireny Tuwim i „Koziołek Matołek” Makuszyńskiego. Później to już wybór zależy od intelektualnych możliwości i potrzeb. Człowiek inteligentny z całą pewnością powinien przeczytać: Dostojewskiego, „Fausta” Goethego – bez niego nie można funkcjonować i iść dalej… No, i po skończeniu 40 lat – nie wcześniej „Czarodziejską Górę” Tomasz Manna.
Czy ma Pan w zbiorach książkę, której na pewno Pan nigdy nie sprzeda?
Takich książek jest około 10 tysięcy (w domu mam około 12 tys.). Mnóstwo jest takich pozycji, z którymi nie chcę się rozstać często też z powodów sentymentalnych i okoliczności w jakich stałem ich właścicielem. Tak jest na przykład z „Kroniką Legionów Polskich”, bo od tej pozycji mając lat 15 zacząłem bibliofilską przygodę.
O posiadaniu jakiej książki Pan marzy?
O jest takich mnóstwo! Wymienię tylko Biblię Gutenberga czy pierwsze lub drugie wydanie dzieła Kopernika.
Antykwariat Gryf znajduje się przy ul. Dąbrowskiego 71 w Warszawie. W księgarni dostępne są wszystkie książki Wydawnictwa Polonica.