Nadaktywny? Czy po prostu: agent?

Dlaczego Ryszard Nowak, mimo iż wątpliwości do jego osoby wyrażała żona Leszka Moczulskiego, i mimo dość cienkiej historii o jego udanej ucieczce z PRL-u, nadal szukał kontaktów ze środowiskiem emigracyjnym, ryzykując dekonspirację? Może liczył na to, że w burzliwym okresie po wprowadzeniu stanu wojennego i w gorączkowej atmosferze jaka panowała na emigracji – wśród dużej ilości innych osób związanych z opozycją zmuszonych później do emigracji do Szwecji – nikt nie zwróci na niego szczególnej uwagi i nie zada kłopotliwych pytań?

W 1981 roku Nowak znalazł się w Szwecji. Był członkiem Kongresu Polaków w Szwecji, w latach 1982-1984 jednym z redaktorów czasopisma „Słowo”, a później redaktorem naczelnym „Słowa Sztokholmskiego”. Podczas opracowywania materiałów dotyczących inwigilowania przez Służbę Bezpieczeństwa szczecińskich środowisk opozycyjnych w okresie przed Sierpniem 1980 roku, wyszło na jaw, że pod pseudonimami „Krzysztof” i „Anka” Tajnym Współpracownikiem SB był Ryszard Nowak (ur. 1952). Tuż przed jego sfingowaną ucieczką z Polski do Szwecji został zwerbowany przez wywiad PRL. 16 grudnia 1980 r. podpisał zobowiązanie do współpracy z wywiadem i w nowej roli przybrał kryptonim “Grej”.

Nikt na razie nie udokumentował, że Ryszard Nowak, po przejeździe do Szwecji w sierpniu 1981 roku, nadal współpracował ze Służbą Bezpieczeństwa. Wszystkie więc dalsze informacje są jedynie spekulacjami i domysłami, które można formułować w oparciu o pewne fakty, jak i relacje osób, z którymi Nowak w Szwecji spotykał się.

W Szwecji Nowak znalazł się w połowie 1981 roku, ale dopiero 13 stycznia 1988 roku Departament I MSW postanowił zakończyć sprawę rozpracowania operacyjnego krypt. Grej1 i przekazać ją do archiwum. W ten sposób formalnie zakończono historię działalności agenturalnej Ryszarda Nowaka. Z dokumentów znalezionych w Instytucie Pamięci Narodowej wynika, że Nowak poinformował SB o swoim pomyślnym dotarciu do Sztokholmu, ale od momentu wprowadzenia stanu wojennego w grudniu 1981 roku zerwał kontakty z SB, a wywiad peerelu nie prowadził żadnych wyjątkowych działań zmierzających do nawiązania z nim kontaktu.

Czy jednak można polegać na tych informacjach? Dlaczego dopiero po siedmiu latach od chwili jego przyjazdu do Szwecji, został „formalnie” skreślony z listy osób współpracujących z SB? Wiele relacji, które udało się nam zebrać, wskazuje na to, że Nowak przez ten okres mógł nadal utrzymywać kontakty z swoimi zwierzchnikami.

Grej szuka kontaktów

Dziwne wydaje się to, że mimo, iż jego wyjazd z Polski podyktowany był obawą o dekonspirację jego współpracy z SB, a w środowisku szczecińskim palił się mu grunt pod nogami, po przyjeździe do Szwecji Ryszard Nowak nie usunął się w cień, lecz nadal szukał kontaktów ze środowiskiem wspierającym ruchy opozycyjne w Polsce, a także środowiskiem emigracyjnym.

Pierwsze kroki skierował do struktur Konfederacji Polski Niepodległej. Jak wspomina Tomasz Strzyżewski (na forum internetowym Polonus) późną jesienią 1981 roku Nowak (związany w Polsce z KPN-em) skontaktował się ze sztokholmskim Biurem Informacyjnym KPN, które w tym czasie prowadził Strzyżewski.

Wiadomość otrzymałem z policyjnego aresztu, gdyż przyjechał on tu z fałszywym paszportem. Jeszcze tego samego dnia odwiedziliśmy go w areszcie wraz z Włodkiem Tumanowem, udzielając mu później szeroko rozumianej pomocy w uzyskaniu azylu. Następnie działał on tu jako członek KPN w naszych tutejszych strukturach, choć po 2-3 latach już zaangażował się w sprawy biznesowe”.

Swoje kontakty z Nowakiem wspomina także inny działacz emigracyjnych struktur KPN, Władysław Gauza z Oslo. Warto dodać, że jeszcze w październiku 1981 roku Nowak powołany został przez Leszka Moczulskiego w skład pięcioosobowej Rady Koordynacyjnej KPN na obczyźnie.

Nieżyjący już Jerzy Sychut (działacz KOR, RMP, ROPCiO, później Solidarności, internowany po stanie wojennym, od marca 1983 roku na emigracji w Szwecji) tak wspominał Nowaka:

– Poznałem go po wakacjach w 1976 roku, gdy przeprowadziłem się z Krakowa do Szczecina. Był kolegą ze studiów mojej żony. Zaprzyjaźniliśmy się. Został później ojcem chrzestnym mojego syna urodzonego zresztą w dniu powstania KPN. To właśnie Nowak wprowadził mnie w krąg szczecińskiej opozycji. Całkiem możliwe, że każdy mój ruch był notowany i przekazywany do SB. Mogłem od początku mojej działalności być sterowanym przez SB. Latem ubiegłego roku podczas kolejnej rozmowy z funkcjonariuszami IPN, dowiedziałem się, że uzbierano dotychczas ponad 6 tysięcy stron dokumentów związanych z moją osobą. Byłem nieco zaszokowany taką ilością, lecz z drugiej strony, nie ma się czemu dziwić że uzbierało się tyle, skoro z agentem SB spotykałem się niemal codziennie przez kilka lat.

Dlaczego Nowak po przyjeździe do Szwecji, mimo iż wątpliwości do jego osoby wyrażała później żona Leszka Moczulskiego, i mimo dość cienkiej historii o jego „udanej” ucieczce z PRL-u, nadal szukał kontaktów ze środowiskiem, ryzykując dekonspirację? Może liczył na to, że w gorącym okresie po wprowadzeniu stanu wojennego i w gorączkowej atmosferze jaka panowała na emigracji – wśród dużej ilości innych osób związanych z opozycją, a zmuszonych później do emigracji do Szwecji – nikt nie zwróci na niego szczególnej uwagi i nie zada kłopotliwych pytań? To – wydaje się – była wymarzona sytuacja do … kontynuowania współpracy z SB. Bo przecież było by zwykłym zaniedbaniem, gdyby wywiad PRL i SB nie skorzystały z usług TW „Greja”…

Grej i Petelicki

Sytuacja tym bardziej była korzystna, gdyż w Sztokholmie, w latach 1983-1988 w ambasadzie,  pracował jako I Sekretarz Ambasady PRL, Sławomir Petelicki. Wcześniej był on funkcjonariuszem Departamentu I MSW, w latach 1978-1983 z-ca naczelnika Wydziału XI Departamentu I MSW, a już w wolnej Polsce m.in. organizatorem i dowódcą jednostek antyterrorystycznych GROM.

O działalność Petelickiego w Sztokholmie mówił swego czasu były konsul PRL w Sztokholmie, Witold Grabiec, który w 1988 roku uciekł z placówki dyplomatycznej i poprosił o azyl w Szwecji. W wywiadzie publikowanym w Nowej Gazecie Polskiej (nr 1/2000), wspomina:

Mój kontakt /z Petelickim/ polegał jedynie na tym, że wiedziałem kto to jest. Wiedziałem, że jest pierwszym sekretarzem ambasady w Sztokholmie. /…/ On zajmował się sprawami politycznymi, do których nie miałem dostępu.

Grabiec odpowiadając na pytanie dotyczące ewentualnego udziału Petelickiego w szeregu zdarzeń, które świadczyły o działaniu w Szwecji siatki agentów SB (chodzi m.in. o aferę szpiegowską związaną z Bertilem Ströberg, sprawę aresztowania w Polsce przez Służbę Bezpieczeństwa Lennarta Järna i wpadki transportów przeznaczonych dla podziemnej Solidarności) mówi, że sprawy te zaczęły się jeszcze przed jego przyjazdem na placówkę do Szwecji:

Tutaj była atmosfera, którą w centrali określano jako: „oni zadonosili się na śmierć”. W związku z tym trzeba było zrobić czystkę. Odwołania zaczęły się na parę miesięcy przed moim przyjazdem. Odwołano wówczas większość osób. Rok 1984 to był rok rotacji.

Dalej Grabiec mówi:

(Petelicki) należał do kierownictwa politycznego ambasady. Podejrzewam, że coś z moich kłopotów kryje się w jego osobie.

Konsul, zdradzający ówczesne PRL, miał słuszne domysły: musiał być bowiem przez następne lata na celowniku bezpieki.

Z relacji byłego działacza opozycji i Solidarności, który w 1984 roku zmuszony był emigrować do Szwecji, Macieja Klicha, wynika, że są dowody na to, że to właśnie Petelicki (wówczas kapitan) był jedną z osób, która odpowiadała za szkolenie agentów i tworzenie sieci współpracowników na emigracji. To Petelickim będąc w Sztokholmie rezydentem SB, miał właśnie prowadzić Ryszarda Nowaka jako informatora. Do jego zadań miały należeć obserwacja środowiska polonijnego w Szwecji, ze szczególnym uwzględnieniem przedstawicielstw KPN i KSS KOR oraz Biura “Solidarności” w Sztokholmie. Miał on także zbierać informacje na temat emigrantów, którzy wyjechali do Skandynawii dzięki pomocy osób działających w opozycji na terenie kraju. Można również posądzać, że w orbicie zainteresowań “Greja” była także tzw. stara emigracja, ze szczególnym uwzględnieniem Polaków, którzy jawnie wyrażali swoją negatywną ocenę rządów komunistycznych w Polsce.

Czy zatem tylko zbiegiem okoliczności jest fakt, że Departament I MSW postanowił zakończyć sprawę rozpracowania operacyjnego “Grej” i przekazać ją do archiwum w styczniu 1988 roku? To wskazuje raczej na to, że decyzję taką podjął właśnie Petelicki, który prowadził w Szwecji całą siatkę TW SB, a który właśnie w 1988 roku opuszczał placówkę w Sztokholmie….

W tym miejscu warto wspomnieć o innej historii, która może mieć związek z Petelickim i wiele mówi o roli, jaką tutaj odgrywał. Chodzi o jego związki z ówczesnym korespondent “Trybuny Ludu” Waldemarem Kedajem, również zarejestrowany jako TW pod pseudonimem “Mento”.  Nazwisko Kedaja znalazło się na tak zwanej Liście Kisiela (Stefana Kisielewskiego) – była to pozbawiona komentarzy lista nazwisk zatytułowana “Moje typy” opublikowana w Tygodniku Powszechnym w 1984 roku, a obejmowała osoby, która aktywnie zajmowały się propagandą w PRL. Jak wykazały dokumenty IPN, Kedaj już od początku lat 70-tych był Tajnym Współpracownikiem SB. Sprawę tę opisała swego czasu “Gazeta Finansowa”.

Wiosną 1982 r. przed wyjazdem Kedaja do Szwecji w charakterze korespondenta „Trybunu Ludu” rozpatrywano odnowienie współpracy. Teczkę o przebiegu tej operacji założył por. Mirosław Kwiatkowski, który następnie zajął się przygotowaniem do pierwszej rozmowy. Zebrane informacje w głównej mierze dotyczyły żony Kedaja – Aleksandry, którą SB podejrzewała o nielegalną działalność już w 1969 r. Kwiatkowski nie wyciągnął z tego faktu żadnych wniosków, jak się doczytamy – niesłusznie. Dla Kwiatkowskiego najważniejsze było, aby „Mento” dostarczył informacje ze szwedzkiej „Solidarności z Solidarnością”, o szwedzkich korespondentach Radia Wolna Europa i działaczach szwedzkiej socjaldemokracji. Zaplanował umówić się telefonicznie, wybadać jego stosunek do Służby i powtórzyć przeszkolenie kontrwywiadowcze. Relacji z rozmowy nie znalazłem – pisze Marek Mądrzak w „Gazecie Finansowej” – ale o pozornym sukcesie Kwiatkowskiego świadczy inna zachowana relacja. „Jordan” (ówczesny rezydent wywiadu w Szwecji) opisał centrali „podjęcie kontaktu operacyjnego” z „Mento” w listopadzie 1982 r. oraz plany związania go ze Służbą poprzez zniżkowy zakup samochodu (takie były realia wyjazdów zagranicznych obywateli PRL). Powołał się na Kwiatkowskiego i zgodę „Mento” na współpracę w Szwecji. „Mento” nie był zaskoczony wyznaczeniem mu zadania rozpoznania: biura „Solidarności” w Sztokholmie i stanowiska centrali szwedzkich związków zawodowych z wykorzystaniem znajomości ze Stefanem Trzcińskim. Drugim zadaniem była ocena K. Petscha, prawdopodobnie funkcjonariusza zachodnioniemieckiego wywiadu. „Jordan” opisał „Mento” jako skrytego, mało komunikatywnego domatora, ale z prawidłowym stanowiskiem politycznym. Postrzegano go jako przeciwieństwo poprzedniego „korespondenta” Trybuny Ludu – Zygmunta Broniarka.

Po kilku miesiącach wiosną 1983 r. „Jordan” zameldował centrali o unikaniu przez „Mento” współpracy i nie wykonaniu zleconych zadań. Izolacja Kedaja posunęła się do tego stopnia, że na służbowe spotkania w ambasadzie wysyłał żonę. Aby rozmawiać z „Mento” rezydent SB musiał specjalnie ściągnąć go do ambasady pod pretekstem osobistego załatwienia spraw paszportowych. Doszło wtedy do rozmowy w „pokoju ciszy”, czyli kabinie, w której prowadzi się najtajniejsze rozmowy. Ściany kabiny nie przewodzą fal dźwiękowych, więc teoretycznie jest ona zabezpieczona przed podsłuchem (bliższe szczegóły u Wiktora Suworowa lub w filmie „Operacja „Samum”). „Mento” z tej stresującej sytuacji wykręcił się obietnicami wykonania poprzednio zleconych zadań.

Z późniejszych dokumentów wynika, że w rozmowie uczestniczył jeszcze drugi oficer kryptonim „Junosza”. Z rok późniejszej notatki oficera o kryptonimie „Lake” dowiadujemy się, że „Mento” z rodziną nadal zupełnie unikał spotkań ze środowiskiem ambasady, ponieważ ich najlepsi znajomi okazali się mało finezyjnymi werbownikami z wywiadu wojskowego. W efekcie Kedaj prawie nie wychodził z domu, a „Lake” rozważał nawet zwerbowanie jego żony, skoro ona z domu wychodziła. Rezydent „Jordan” i tak nie cenił Kedaja, bo stwierdził, że do zdobywania informacji korzysta wyłącznie ze źródeł oficjalnych: „prasa, radio, TV, informacje agencyjne z rozdzielnika”. Do lata 1984 r. trwał pat, spowodowany prawdopodobnie zmianą na stanowisku rezydenta SB w Szwecji.

To właśnie w tym momencie w Szwecji pojawia się kapitan Sławomir Petelicki. Z różnych relacji wynika, że infiltrował i składał raporty na temat demonstracji pod gmachem Ambasady oraz głodówek protestacyjnych pod gmachem Ambasady, zainicjowanych między innymi przez ówczesnego komendanta Niezależnego Hufca Harcerstwa Polskiego w Szwecji Jana Potrykusa, w celu wypuszczenia jego rodziny z Polski. Wiązało się to potem z odmowami wjazdu do Polski na paszportach polskich i tzw. paszportach bezpaństwowych. Na podstawie tych donosów kłopoty miały również rodziny osób zaangażowanych w działalność niepodległościową, jak np. odmowa wydania paszportów na wyjazd do Szwecji członkom ich rodzin.

Nie ma co prawda konkretnych dowodów kontaktów Ryszarda Nowaka z rezydentem Petelickim2, ale wcześniejsze zależność między nimi i wyjątkowa aktywność Nowaka w środowisku emigracyjnym, tylko taką hipotezę umacniają.

Grej i Kongres Polaków

Wkrótce po przyjeździe do Sztokholmu i pierwszym kontakcie z osobami z KPN-u, Nowak wypłynął w zupełnie nowej roli. Po wprowadzeniu stanu wojennego w grudniu 1981 roku, skłócone dotychczas środowisko emigracji niepodległościowej postanowiło zjednoczyć swoje siły. Powstał Kongres Polaków w Szwecji.

Nie znałam osobiście p. Ryszarda Nowaka, a przypomniałam sobie o nim ze wzmianki w NGP nr. 21/ 2010 – wspominała nieżyjąca już Krystyna Pettersson, która na jesieni 1982 roku została wiceprzewodniczącą Kongresu. – W styczniu 1982 roku odbyło się zebranie zwołane przez działaczy i sympatyków ”Solidarności”, dla powołania do życia organizacji, która jednoczyłaby wszystkich rodaków na obczyźnie w Szwecji. Zebranie wybrało na przewodniczącego p. Jana Żuchowskiego. Zwrócił on na mnie uwagę w kościele św. Jana, gdzie akompaniowałam śpiewaczce na organach i zaproponował mi włączenia się do działalności w powstającym Kongresie. Spotkaliśmy się z Nowakiem jakiś czas później na Walnym Zebraniu Sztokholmskiego Oddziału Kongresu.

Z relacji, jaką Krystynie Pettersson przekazał dr Jan Zuchowskiego wynika, że pierwsze zebranie, mające powołać Kongres, odbyło się w sali koło Fridhemsplan.

– Było około 200-250 osób. Ludzie się nie znali i kiedy Zuchowskiego wybrano przez aklamację, zgłosił dwa warunki podjęcia się stworzenia Kongresu, a mianowicie: 1. że wiceprezesem będzie minister Wiesław Patek – którego kandydatury jako patrioty i członka uznanego ”de facto” Rządu Polskiego na Emigracji nie trzeba było uzasadniać; 2. że drugą  zaproponowaną osobą będzie były oficer generała Maczka p. Witold Manek z zawodu technik dentystyczny, który po drugiej wojnie światowej nigdy w Polsce nie był i nie znał tego pięknego języka mowy-trawy komunistycznej. Na następnym zebraniu innych członków roboczego zarządu, ludzie z sali zgłaszali nowych kandydatów z krótką motywacją. Wtedy ktoś z sali zgłosił kandydaturę p. R. Nowaka jako działacza KPN – czego nikt nie mógł oczywiście od razu sprawdzić. Po tygodniu odbyło się pierwsze posiedzenie Zarządu Kongresu. Było kilka punktów do omówienia i każdy mógł się wypowiedzieć, co chce robić i jak. Wypowiedź p. R. Nowaka była mniej więcej taka: “Kongres oczywiście trzeba wzmocnić, jego działalność znacznie pogłębić, poszerzyć panoramę działań a horyzonty znacznie podnieść itp. W następnym dniu p. Witold Manek będąc w praktyce dentystycznej prezesa od razu zapytał o R. Nowaka i stwierdził, że on mówił pół godziny po polsku, ale nic konkretnego z tej mowy nie wynikało. Wspólnie wyciągnięty wniosek był taki, że to musi być POP czyli “pełniący obowiązki Polaka” według określenia generała Andersa. Następne podejrzenia pojawiły się już po drugim, czy trzecim numerze “SŁOWA”, gdy zaczęły piętrzyć się trudności współpracy ze strony p. R. Nowaka i jego kolegi – drukarza (chodzi o Leona Pompę – dop. red.). Były również rozmowy z już poszerzonym Zarządem, ale nic nie dały.

Dokładniejsza i nieco inaczej brzmiąca historia powołania Kongresu Polaków w Szwecji widnieje w opracowaniu „25 lat Kongresu Polaków w Szwecji” wydanej w 2007 roku (przez Kongres Polaków). Wynika z niego, że Ryszard Nowak pojawił się w zarządzie Kongresu 20 stycznia 1981 roku. Wszedł w skład pierwszego zarządu: prezes dr Jan Zuchowski, wiceprezes Władysław Nowik, sekretarz Piotr Łysak, skarbnik Leon Pompa, członkowie: Andrzej Magnuszewski, Jerzy Meinhard, Ryszard Nowak i Tomasz Strzyżewski. Nie jest tajemnicą, że początki były trudne – kilka środowisk rywalizowało ze sobą, a to nie ułatwiało znalezienia kompromisu.

Ale problemy jakie towarzyszyły pierwszym miesiącom działania Kongresu, miały różnorodne źródło. Po pierwsze zburzona została dotychczasowa „struktura” emigracji, po drugie mimo powszechnego przekonania o potrzebie jedności, rywalizacja między różnymi ośrodkami o dominowanie nadal prowadziła do konfliktów. Po trzecie swoje „trzy grosze” włożyła także najnowsza fala emigracyjna, która nie miała wcześniej nic wspólnego z dotychczasowymi nieporozumieniami. Wiele sprzecznych emocji wywoływała także osoba samego Jana Zuchowskiego – jak się później mówiło: „człowieka z nikąd” – co już wówczas wśród wielu ludzi wywoływało podejrzenia. Ale tamte miesiące były dla historii Polski dramatyczne i nikt specjalnie nie przypatrywał się życiorysom. W tej atmosferze pojawienie się Ryszarda Nowaka nie wzbudziło więc podejrzeń.

Pierwsze wyraźny konflikt miał miejsce, gdy Kongres zaczął wydawać swoje pismo „Słowo”. W redakcji był m.in Nowak. Już po paru pierwszych numerach doszło do scysji z prezesem Zuchowskim. Wówczas Nowak wraz grupą kilku osób, z Leonem Pompą, Jackiem Piotrowskim i Władysławem Nowikiem „oderwali się” od Kongresu i rozpoczęli wydawanie kontynuacji pisma pod nazwą „Słowo Sztokholmskie”. Najpierw Pompa, a później Ryszard Nowak firmowali nowe pismo.

Nadaktywny

Nowak był w tym czasie postacią aktywną w środowisku emigracyjnym. Jak wspomina Halina Goldfarb, która była w tamtym czasie związana z Biurem Informacyjnym „Solidarności” w Sztokholmie, Ryszard Nowak przychodził czasami do Biura, tak jak wiele osób w tych czasach.

– Pamiętam, że był bardzo pozytywny i chciał pomagać.

W tym czasie jego obecność w wielu środowiskach emigracyjnych nie budziła podejrzeń. „Wszyscy” się znali, „wszyscy wszystkim” zmuszeni byli ufać. Chociaż wszyscy mieli świadomość, że “czuje oko” ambasady i konsulatu czuwa, a wśród paru tysięcy nowych osób, które pojawiły się w Szwecji, musieli pojawić się także współpracownicy SB. Zresztą, jak pisaliśmy w NGP (“Scenariusz zdrady”, nr 13/2005), nie brakowało ich także wcześniej, w okresie “przed Solidarnością”.

Z relacji, które zebraliśmy, wynika, że dzisiejsza ocena ówczesnej aktywności Ryszarda Nowaka w Sztokholmie, jest już formułowana w oparciu o dzisiejszą wiedzę na temat jego roli w środowisku opozycyjnym w Polsce. Wówczas nikt niczego nie podejrzewał. Nieżyjący już Adolf Szutkiewicz, wcześniej internowany działacz „Solidarności”, który w Szwecji mieszkał od 1983 roku, wspominał, że poznał Nowaka u innego działacza Solidarności, Jana Andrzejewskiego. Zresztą Nowak utrzymywał kontakty z innymi działaczami, jak Zygmunt Barczyk, Radomir Nowakowski czy Adam Wycichowski. Nie wspominając o jego kontaktach z działaczami emigracyjnymi, chociażby z Norbertem Żabą i Zofią Stadfors.

— Poznałem go w 1986 roku – relecjonuje wspomniany już wcześniej Maciej Klich. – W lecie spotkaliśmy się pracując przy jakiś robotach na czarno. Zgadaliśmy się, że mamy trochę wspólnego, bo i ja i on studiowaliśmy architekturę, zajmowaliśmy się grafiką i reklamą, choć on miał już dobrze prosperującą firmę i podnajmował lokal w Solnej. Łączyła nas również działalność opozycyjna, tak jak opowiadał – a nie miałem podstaw aby mu nie wierzyć. Przedstawiał się jako jeden z działaczy KPN na Pomorzu, prominentny działacz RMP i uchodźca polityczny. W latach 1987-1992 współpracowaliśmy razem w jego firmie. Najpierw w Solnej, gdzie podnajmował lokal w szwedzkiej firmie reklamowej, potem wspólnie wynajęliśmy lokal w Farsta Strand, kiedy przeprowadził się do zakupionego szeregowca w Farsta-Larsboda, a w końcu w zakupionym przez niego lokalu w Björkhagen.

Jak mówią jego dawni znajomi, jedyne środowisko, które Nowak starał się omijać, to jego znajomi z czasów „konspiracyjnych” w Polsce.

W Sztokholmie niespecjalnie zabiegał o podtrzymanie znajomości ze swoimi kolegami ze Szczecina, poza okresem współpracy przy robieniu gazety “Słowo Sztokholmskie” – relecjonował Jerzy Sychut. – Zachowywał się troszkę nienaturalnie, ale tłumaczyłem to wpływem środowiska emigracji, albo czym innym.

Maciej Klich uzupełnia tę relację w sposób następujący:

Dziwnym trafem, czego wtedy nie dostrzegłem, (Nowak) nie utrzymywał kontaktów z Jurkiem Sychutem, przebywającym na emigracji w Sztokholmie, byłym szefem IV obszaru KPN w Szczecinie. Ja byłem również członkiem KPN obszaru VI w Katowicach od 1981 roku. Również jak przyjechał do Sztokholmu Leszek Moczulski z Majką (wrzesień lub październik 1990 roku), gdzie mieli parę spotkań z Polonią, m.in. w OPON-ie, a również gościli u mnie w domu, nie brał udziału w tych spotkaniach, pomimo że informowałem go o nich i był przeze mnie zapraszany. Wymawiał się wtedy jakimiś pokrętnymi wymówkami. Wiadomo teraz, że oni już wtedy mieli podejrzenia i wiedzieli o jego roli w rozbiciu struktur w Polsce. Jakoś dziwnie, nigdy nie zauważyłem czegoś, co dawałoby mi podstawy do podejrzewania go o rolę jakiegoś tajnego współpracownika. Zresztą jakoś nigdy, jak sobie teraz przypominam, nie podejmowaliśmy tematów jego działalności w Polsce i w Szwecji, on się nie wygadywał, a ja się nie pytałem. Mieliśmy wtedy inne sprawy, które nas łączyły.

Po tych aktywnych początkach swojego pobytu w Szwecvji, Nowak pojawiał się na spokaniach dla Polonii coraz rzadziej. Od wielu lat prowadzi portal internetowy Szwecja.net i firmę reklamową. Mieszka niedaleko Sztokholmu w Nynäshamn. Po ujawnieniu jego współpracy jako Tajnego Współpracownika nie zamilkł zupełnie, czasami publikował swoje polityczne rysunki satyryczne w ultraprawicowym portalu WirtualnaPolonia.com (nieustniejącym już).

Najpierw dowiedziałem się, że inny bliski kolega zdecydował się współpracować z SB i to by dla mnie szok  – pisał w liście do NGP, Jerzy Sychut. – Podobno nie donosił, lecz miał wiele okazji wytłumaczyć się z tego. Bywał u mnie w Sztokholmie, pomagałem mu finansowo… Dlatego wiadomości o tym, że Nowak donosił, już nie mogła mnie zaskoczyć. Wyjaśniła dlaczego nie udało się dokonać niektórych przedsięwzięć i osłabiła efekty naszej działalności. Kilka razy udało mi się zrobić coś bez wiedzy Nowaka i sprawy zakończyły się sukcesem. Uważałem wówczas, że miałem więcej szczęścia. Rozumiem teraz, że wyrwałem się spod kontroli i to było przyczyną donosów, których efektem było moje uwięzienie. Winien mi jest pół roku, które spędziłem w więzieniu podczas tzw. “Karnawału Solidarności”.

Podejrzenia pozostaną

Niemal wszyscy, którzy mieli z Ryszardem Nowakiem kontakty w latach 80-tych podkreślają jego nadzwyczajną aktywność w środowisku sztokholmskim. Adolf Szutkiewicz mówił nawet o „nadaktywności”. Bywał gościem w wielu domach osób odgrywających w tych czasach ważną rolę wśród emigracji. Miał więc dostęp do często poufnych informacji, które mogły mieć znaczenie dla służb PRL zajmujących się inwigilowaniem tutejszego środowiska. Tym bardziej, że chodziło nie tylko o starą emigrację, ale także działaczy Solidarności i opozycji, którzy w Szwecji uzyskali azyl polityczny. Spora część z nich nadal aktywnie pomagała podziemiu w Polsce.

Czy Nowak korzystał z tej wiedzy na szkodę środowiska? Tego nie można na razie dowieść. Ale jego zachowanie, zwłaszcza, gdy weźmie pod uwagę jego działalność w Polsce, budzi podejrzenia. Tak samo jak podejrzenia budzi dziwna zbieżność jego pobytu w Szwecji z pobytem na placówce dyplomatycznej kpt. Sławomira Petelickiego. Przecież zachował się dokument, że przed jego sfingowaną ucieczką z Polski podpisał 16 grudnia 1980 roku zobowiązanie do współpracy z wywiadem PRL. W jego szkolenie zaangażowany był Petelicki.

Historia współpracy Ryszarda Nowaka jako TW wypłynęła dopiero w 2009 roku. Ale on sam mógł czuć niepokój już w chwili, gdy w 1998 roku uchwalono w Polsce ustawę o powołaniu Instytutu Pamięci Narodowej, a w 2004 roku opublikowano tzw Listę Wildsteina. Widniało na niej nazwisko Nowaka (oczywiście wśród kilkunastu innych brzmiących tak samo, w tym sześć osób oznaczonych jako TW).

Mocno zdziwiłem się reakcji żony Nowaka, gdy bodaj w 1998 roku kilka razy odwiedziłem ich w domu – wspominał Jerzy Sychut. – Wydawali się normalnym małżeństwem, lecz w pewnym momencie żona zabrała córki i opuściła Nowaka. Odniosłem wrażenie, że w jakiś sposób moje wizyty miały z tym związek. Zapewne wiedziała o podwójnym życiu Nowaka i chciała to naprawić, chociażby przez przyznanie się Nowaka jeszcze przed znalezieniem dokumentów przez pracowników IPN.

Tadeusz Nowakowski

  1. Nomen omen na terenie Szwecji już wcześniej pod podobnym pseudonimem „Grey” działał jako agent bezpieki ks. biskup Stanisław Wielgus. Od 1967 roku do co najmniej 1980 był agentem lubelskiej SB i wywiadu PRL. W drugiej połowie lat 70-tych przebywał czasowo w Szwecji i kontaktował się z środowiskami emigracyjnymi. Sprawa Greya była głośna cztery lata temu, opisywaliśmy ją w NGP w 2007 roku.
  2. Generał Sławomir Petelicki (rocznik 1946) przeszedł niezwykłą „metamorfozę”. Przez 21 lat pracował w wywiadzie PRL (m.in. był odpowiedzialny za kontrwywiad zagraniczny, nadzorował rozpracowywanie pisarza Leopolda Tyrmanda), a w wolnej Polsce stał się organizatorem jednostki wojskowej GROM, był także w 1996 roku pełnomocnikiem premiera Włodzimierza Cimoszewicza (SLD) do walki z przestępczością zorganizowaną. Często występował jako „autorytet” w programach telewizyjnych.

Przed napisaniem artykułu kilkakrotnie kontaktowaliśmy się z Ryszardem Nowakiem, prosząc o spotkanie i wywiad. Nie zdecydował się jednak na rozmowę.

Tekst publikowany był w Nowej Gazecie Polskiej.

Lämna ett svar