Mali altruiści

Biblioteka, chłopczyk dwulatek obserwuje mężczyznę dźwigającego stos książek. Mężczyzna stękając próbuje bezskutecznie otworzyć drzwiczki regału. Malec obserwuje go, opuszcza bezpieczny azyl przy matce, podchodzi do regału otwiera drzwiczki i szuka kontaktu wzrokowego potwierdzającego, że mężczyzna jest zadowolony z jego pomocy, i wraca uśmiechnięty do mamy.

Gdy Karol Darwin w 1859 roku opublikował „O powstaniu gatunków”, wywarł swym dziełem ogromny wpływ na szerokie spektrum dyscyplin naukowych, i obudził debaty. Teorię Darwina rozumiano wówczas tak, że w naturze ludzkiej leży instynkt współzawodnictwa, a konkurencja jest kamieniem węgielnym rozwoju, co nazwano socjaldarwinizmem.

Powstało społeczeństwo zdeterminowane konkurencyjnością i zyskiem, faktorami „ważniejszymi” niż dobroczynności. Z tego, z trudem, ale jednak, wyłonił się system pomocy zdrowotnej i socjalnej, a następnie neoliberalizm, kierunek kształtujący ekonomicznie racjonalnego i nastawionego na maksymalizację zysku współczesnego człowieka. Tak stworzyliśmy wspólnym globalnym wysiłkiem, przekonani, że idziemy dobrą, zgodną z zewem natury drogą, społeczeństwo oparte na konkurencyjności.

Okazało się, że mylimy gruntownie. Badacze i naukowcy z różnych dziedzin nauki i zakątków świata, są w zasadzie zgodni, że ludzie generalnie rzecz biorąc, wcale nie są egoistami. Lubimy i czujemy się dobrze, gdy dajemy i dzielimy się z bliźnim, że jesteśmy bytami wyjątkowo przychylnymi wszelkiej współpracy, i że… to ewolucja rozwinęła w nas te instynkty.

Eksperyment z księgarzem i pomocnym mu chłopczykiem, jest częścią badań Michaela Tomasello, profesora zajmującego się ewolucyjnością biologii. Po długim ciągu studiów zbadał i udokumentował, iż altruizm i chęć współpracy czynne są już u małych bardzo dzieci. Już w czternastym miesiącu życia dzieci potrafią odczytywać intencje innych ludzi, nawet zupełnie obcych, i pomagać, pomimo że nic na tym nie zyskują. Instynkt pomocy jest u nich równio mocny niezależnie od tego, czy otoczenie namawia je do jakiegoś działania, czy nie. Tomasello aranżował rozmaite sytuacje i obserwował maluchy. Na przykład stwarzał warunki zabawy, którą dzieci bardzo lubiły i przyglądał się, co robią, kiedy pojawiała się sytuacja wyboru – dalsza zabawa, albo udzielnie pomocy. Okazało się, że większość dzieci przerywała zabawę, aby wspomóc kogoś potrzebującego. Były gotowe zapłacić cenę, aby uczynić życie lżejszym komuś innemu (wzruszający film Michaela Tomasello o poczynaniach maleńkich altruistów można znaleźć na Yotube).

Tomasello twierdzi, że formy współpracy, jakie małe dzieci pokazują w czasie badań, są reprezentatywne i odzwierciedlają najwcześniejsze stadium rozwoju stad człowieka pierwotnego, i formułuje następującą tezę: Żadna z umiejętności współpracy by się nie rozwinęła, gdyby ludzie rywalizowali między sobą o pokarm.

Wcześniej rozwinęliśmy tolerancję i zaufanie do siebie nawzajem, niż utrzymanie? Interesujące, choć kontrowersyjne.

Można zapytać, jak wyglądałyby dziś ludzkie społeczeństwa, gdyby bazowały na naturalnych człowiekowi prastarych instynktach i odruchach? O tym pisze w swojej książce „Out of the wreckage” brytyjski pisarz i socjolog George Monbiot.

Monbiot uważa, że przekonania, jakie mamy, oraz formy i sposoby interpretacji świata i jego przyszłości, niebudowane są, ani były, na informacji, a na opowieści. Historia, jak pragnie ją widzieć Monbiot, opowiada nam, że jesteśmy współpracującymi z sobą altruistycznymi bytami, kooperującymi chętnie z innymi bytami, ale przeszkadza nam w tym wisząca nad światem czarną chmurą epidemia samotności i alienacji, prowadzące rodzaj ludzki do niechybnej zguby, jeśli się nie otrząśniemy i zmienimy przyzwyczajenia.

Powodem tego stanu rzeczy jest galopujący materializm podsycany egoizmem, co przygniata świat. System ekonomiczny bazuje na rozwoju, na wartości dodatkowej. To niszczą atmosferę pracy, a postępująca globalizacja unicestwia demokrację. Konkurencyjność i indywidualizm stały się religią, a powtarzane często i głośno spowodowały, że w to uwierzyliśmy, i pozwalamy się tak prowadzić.

Należy powiedzieć temu dość, woła Monbiot, jesteśmy lepsi niż nasza reputacja! Poprzez powrót do kontaktu z sobą samym i bliźnim, będziemy mniej samotni i weselsi, poczujemy się lepiej, odzyskamy wiarę, że życie ma sens, i że jesteśmy cząstką społeczeństwa, natury, naszego środowiska, świata.

Czy to nie brzmi naiwnie? Trochę jak popularne i znane skąd inąd – Alleluja i do przodu!, hasło-klucz biznesmana z Torunia. Podobieństwa można się doszukać, ale Monbiota jest zainteresowany wartościami i znajduje je w lokalnych społecznościach, natomiast biznesmen tylko pieniędzmi.

Wrzuć nagi konar do chodnika kopalni soli, i pozostaw go tam na parę miesięcy. Gdy potem zejdziesz na dół, co zobaczysz? Zobaczysz konar przyozdobiony tysiącami kryształków. Każda gałązka jak czarodziejska różdżka, spowita niepoliczalna ilością wariantów i odcieni bieli.

Jakie to piękne! Oczywiście, jeśli można wierzyć Stendhalowi i jego esejowi z 1822 roku „O miłości”. Romantyczny konterfekt ilustrujący, co widzi zakochany/na, gdy patrzy na swojego wybrańca/ankę, z miłosnym zauroczeniem. Według Stendhala widzi diament, który przy każdym ruchu mieni się nową zaskakującą doskonałością.

Piękna metafora o miłości, i dziś, po dwustu z górą latach, ciągle jak najbardziej aktualna, na miejscu, i zwycięska.

Andrzej Szmilichowski

Lämna ett svar