Teorie tłumaczące powstanie tak pokręconej formacji politycznej jak PiS, są różne. Jedni twierdzą, że Polska nie zasługuje na tak atawistyczne ugrupowanie, inni podnoszą fakt, że przecież przez całe stulecia kraj nasz był państwem niewolniczym, feudalnym, więc skąd mielibyśmy się nauczyć demokracji. Milosz na przykład twierdził, że Polska nigdy, nawet w czasie panowania komuny, nie przestała być endecka. Stąd jego werset: Jest ONR-u spadkobierca Partia (z ”Traktatu poetyckiego”).
Często zastanawiałem się, czy PiS w ogóle jest partią. Na pewno nie jest to partia w nowoczesnym tego słowa znaczeniu – to raczej zgromadzenie tysięcy ludzi wsłuchujących się w oddech prezesa, próbujących odgadnąć, o co mu chodzi, aby natychmiast niewolniczo na wyprzódki realizować życzenia satrapy. Trudno przecież w PiS-ie dostrzec jakiekolwiek ślady demokracji wewnątrzpartyjnej, czy jakiekolwiek ślady dyskusji. Wola satrapy jest prawem.
Moje spotkania z PiS to oczywiście spotkania z konkretnymi ludzmi, z ”pisowcami”. Po spotkaniach tych doznaję wrażenia, że PiS to jakiś przedziwny stan umysłu – może psychoza – a w każdym razie coś na pograniczu choroby (lub może nawet mocno zaawansowanej choroby, jak twierdza niektórzy). Polega to na tym, że zwykle mój rozmówca, po kilku minutach zaczyna ryczeć, wykrzykując, że logikę i rzeczowe argumenty, to mogę sobie wsadzić w …. No bo przecież barbarzyńskie najazdy uchodźców, od których tylko PiS nas może uchronić; bo spedalenie Europy, bo brutalna dominacja lewactwa i genderu… A tu wartości chrześcijańskie i PiS ratujący Europę, itd., itd.
Ponieważ przekrzykiwanie się nic na dłuższą metę nie daje, proponuję zawsze rozmówcom pisowcom, że z chęcią podyskutuję z nimi na papierze, bo łatwiej było by wtedy przyjrzeć się tezom, argumentom i zobaczyć, co ktoś powiedział, a czego nie powiedział. Interesująco też było by publikować te dyskusje w gazetach, czy nawet w internecie. Wtedy zwykle się obrażają, tłumacząc gorączkowo, że są to ich prywatne poglądy i nic nikomu do nich. Jakiś rodzaj tchórzostwa?
Dużo jest też takich zwolenników PiS-u, którzy z początku nie chcą się otwarcie przyznać do tego, krygując się: ”A ja to nie jestem po żadnej stronie, ale trzeba przyznać, że jednak ten PiS…” – i tu następuje długa litania, jak to ten PiS dba o polskość i Polaków, jak się nie daje zdrajcom, sprzedawczykom i wrogom rusko-niemieckim, jak to odpiera ataki na ojczyznę, dba o porządek, bierze za mordę, itd., itd. Przykładem takiego wychodzenia z garderoby (szafy?) było by wystąpienie aktora …. w talk show Wojewódzkiego. Na początku udawał neutralnego, symetrystę, aby później bluzgnóć sloganami partyjnymi o skorumpowanych sądach do rozbicia, o przestarzałej postkomunistycznej konstytucji do wymiany, o przywracaniu porządku, itd., itd. Tenże brał też udział w słynnej różańcowej krucjacie broniącej modlitwami granic Polski przed Hunami i okropieństwami czyhającymi zewsząd. Część modlitw była zresztą raczej mało chrześcijańska, jak choćby te, żeby Merkel sczezła, a Rosję piekło pochłonęło.
Zdarzają się jednak wyjątki, jak to sztokholmski nauczyciel języka polskiego-ojczystego, który na jednej z miesięcznic stał blisko hotelu Bristol, ale po stronie demonstrantow antyKaczyńskich (a więc Obywateli RP) i czerwony do apopleksji krzyczał, że za tym wszystkim Soros stoi i że to straszliwa zdrada. Nikt z ”demokratów” mu nie przeszkadzał, a raczej wszyscy omijali go jak szaleńca. Jedynie ktoś z przechodzących spytał go o dowody tych oskarżeń, ale został obrzucony wściekłym spojrzeniem.
Jak już wspomnieliśmy Sorosa, to zasadnie było by przypomnieć mniej lub bardziej odkryty antysemityzm wielu zwolenników PiS-u. Akurat Soros i Michnik są tarczami, w które można rzucać najróżniejszymi oszczerstwami. Pamiętam jak pewna nauczycielka języka polskiego-ojczystego (i długoletnia dzialaczka jednej z polskich organizacji) napisała artykuł, z którego wynikało, że za całą międzynarodową krytyką totalitarystycznych posunięć PiS-u stoi Michnik, on to rozkazuje robić, on orkiestruje. Wywodziła tu z lektury książki Szweda, ponoć kumpla Michnika. Szwed Szwedem, ale żeby rozmaite demokratyczne instytucje Zachodu (m.in. EU czy Departament Stanu USA) tak niewolniczo podlegały Michnikowi…. no no. Nauczycielka owa artykuł swój rozpoczyna cytatem, który chyba ma dezawuować idee demokracji. I to jest też typowe dla tej pisowskiej ”dobrozmianowej” Polski. Pojęcia takie jak ”demokracja”, ”konstytucja”, ”empatia”, ”litość” – stały się bluzgami, które należy tępić i wyszydzać. W Łodzi, na rogu Legionów i Kościuszki (Zachodniej?), na ścianie budynku widnieje. od chyba dwóch lat, olbrzymi napis (grafitti): ”LITOŚĆ JEST ZBRODNIĄ”. Nikomu to nie przeszkadza, nikt tego nie zamalowuje. Duch czasu. Internet pełen jest wpisów opluwających pojęcie demokracji. I znów – nie tak dawno – pod występem (perełka, polecam!) Agnieszki Zell (w TV Niezależna, patrz: You Tube) zatytułowanym: ”Szwecja…” jest znamienny wpis internauty, prawdziwego Polaka…
Wracając jeszcze do problemu antysemityzmu w pisowskiej Polsce. Uaktywnił się on wybuchami tuż po projekcie IPN-u karania więzieniem za próby przywoływania udziału Polaków w mordowaniu Żydów. Szczególnie internet pełen był najrozmaitszych obrzydliwych wpisów. W narodzie chronicznie obolałym i szczególnie podatnym na teorie spiskowe, to jakoś działa, wchodzi w krwiobieg.
Moi nawet wykształceni koledzy lubią – niby tak przypadkiem – wtrącać: ”No, przecież wszyscy wiedzą, że światem rządza Żydzi!”. Gdy pytam konkretnie, który z tych rządzących jest Żydem – czy Trump, czy Putin, czy przywódca Chin, czy Narendra Modi? – to patrzą się na mnie, jak na głupka, który nie wie, a może udaje, a przecież za tymi wszystkimi stoi…
I znów tekst żywcem wyjęty z ”Protokołów mędrców Syjonu”. No cóż, takie są horyzonty umysłowe Polaków XXI wieku. I to zawdzięczamy, w dużej mierze, PiS-owi.
Janusz Sławomirski