Skacz, na litość boską!

Ludzki mózg składa się w 80 procentach z wody, twierdzi nauka. Na tym zdaniu można by właściwie zakończyć i wysiąść, to znaczy odpłynąć. Nadzieję budzi, że w cząsteczkach wody buszują kwanty, tworząc w mózgu skomplikowane procesy powodujące, że rozróżniamy kolory tęczy i potrafimy przejść przez otwarte drzwi, ale przez zamknięte to już nie. Historia Ziemi to historia przypadków, ale ponieważ ciągle nie wiemy czym jest przypadek, więc przyjęliśmy, że jeśli się zdarza, sam siebie wyjaśnia.

Przypomina się książka, która wzbudziła zachwyt wielu dwudziestolatków, w tym i mój. Była to „Pianola” Kurta Vonneguta. Zaskakiwała pesymizmem i wyznaczała światu profetycznie kierunki, okazując jednocześnie jałowość egzystencji. Dziś można ją uznać za proroczą, czyż nie staliśmy się wszyscy niewolnikami technologii, która w miejsce uszczęśliwiania, stała się za przyczyną chaotyczności czasu, który człowiek w sobie nosi, naszym głównym oprawcą?

Może nie po raz pierwszy w ogóle, ale dla mnie tak, wybrzmiało wówczas i dojrzewało przez resztę życia i ciągle jest aktualne, pozornie idiotyczne pytanie: Po co jest ludzkość? Wszak w długiej historii Ziemi nie było głupszego gatunku, niż ludzki! Jesteśmy w stanie zniszczyć wszystko, a jak się jeszcze trochę przyłożymy, to uda nam się wykończyć planetą na której egzystujemy. Czy istnieje inna poza ludzkością forma życia, gdzie uznawany i czczony przez miliony geniusz, może być skończonym idiotą? Codziennym postępowaniem tylko udowadniamy naszą wyjątkową niewystarczalność.

Koncepcja, że człowiek jest istotą wyposażoną (przez kogo?) w gen samozagłady, gdy się chwilę zastanowić, nie jest w końcu aż tak rewolucyjna. Niedorzeczność historii, jaką tworzy ludzkość, bije w oczy i pokazuje ponurą prawdę – nie jesteśmy godni tego, by istnieć. Nie żadni kosmici z pozaziemskich cywilizacji – którzy nota bene, jak oficjalnie stwierdził Pentagon, nie są produktem fantazji a fizycznie istniejącym w ziemskiej przestrzeni faktem – nas zniszczą, bo i po co im to, wykończymy się sami. Ludzkość wykorzystuje wszystko, co nazywa „postępem cywilizacyjnym i osiągnięciami nauki”, zamiast uzdrowienia świata, do zniszczenia samej siebie, co w globalnym rachunku planety niekoniecznie musi być klęską.

Wydaje nam się czymś najnormalniejszym w świecie, że żyjemy w strachu przed katastrofą klimatyczną, zapaścią energetyczną, wojną światową, globalnym kryzysem ekonomicznym, bombą atomową, kryzysem paliwowym, światową epidemią koronowirusa, tragedią Ukrainy… O czymś zapomnieliśmy? Tak, na poziomie regionalnym jesteśmy przerażeni inflacją, oraz cynizmem i arogancją rządzących nami. Noam Chomsky wypowiedział profetyczne słowa:

„Większość populacji nie rozumie co się naprawdę dzieje. Nawet nie ma pojęcia, że nie rozumie”.

Bardzo bym chciał zakończyć jakimś pozytywnym i przynoszącym ulgę akcentem, ale doprawdy, nie wiem czym. Może zasłyszany przed laty żart-nie-żart?

Powódź. Do zatopionej po dach willi zbliża się łódka i zaprasza siedzącego na dachu mężczyznę. Ten odmawia i woła: – Ja wierze w Boga! Całe życie głęboko wierzyłem! Bóg mnie uratuje! Poziom wody się podnosi, już moczy mu stopy, z łódki wołają: – Skacz! Odmawia i łódź odpływa. Podpływa kolejna, jeszcze jedna, ale mężczyzna konsekwentnie nie chce być tak uratowany, w końcu z okrzykiem: – Wierzę w Boga!, tonie. Idzie prosto do nieba, spotyka tam Boga i mówi z wyrzutem w głosie: – Oj, Panie Boże, zawiodłeś mnie! Całe życie służyłem ci wiernie, a ty mi nie pomogłeś! Na to poirytowany Bóg: – Co ty opowiadasz człowieku!?? Przecież wysłałem po ciebie trzy łódki!  

Andrzej Szmilichowski

PS: Wróciłem właśnie z Polski i oglądając tam mecz wspaniałej tenisistki Igi Świątek, usłyszałem z ust dziennikarza sportowego zdanie, opisujące jej forhand: Brawo! Iga świetnie opanowała generowanie szybkości! Język polski się rozwija czy zwija?

Lämna ett svar