Ci jakobini, Polacy…

Baronowa de Stael zajmuje powieściami Korynna i Delfina ważne miejsce w historii romantycznej literatury francuskiej. W pamiętniku Dziesięć lat wygnania dają obraz ówczesnej Polski:

Wyruszyłam do Galicji i tym razem, przyznaję, byłam zupełnie załamana. Polacy kochają ojczyznę, jak kocha się nieszczęśliwego przyjaciela – kraj jest smutny i monotonny, lud ciemny i leniwy. Polacy zawsze pragnęli wolności, ale nigdy nie potrafili jej zachować, myślą jednak, że powinni i mogą rządzić Polską, i to uczucie jest naturalne. Nauczanie ludu jest jednak w Polsce tak zaniedbane i wszelki przemysł jest temu ludowi tak obcy, że Żydzi zagarnęli cały handel i za pewną ilość wódki kupują od chłopów przyszłoroczne zbiory. Dystans dzielący panów od chłopów jest tak duży, zbytek jednych i straszliwa nędza drugich tak rażący kontrast, że prawa wprowadzone przez Austriaków okazały się lepsze od tych, które tam istniały. Jednakże dumny naród – a Polacy są dumni w swoim  nieszczęściu – nie chce, by go upokarzano nawet czyniąc mu dobrze.

Na każdej stacji pocztowej trzy rodzaje ludzi tłoczą się dokoła karet podróżnych – żydowscy kupcy, polscy żebracy i niemieccy szpiedzy. Kraj wydaje się zamieszkały tylko przez te trzy rodzaje ludzi. Głęboką litość budzą żebracy o długich brodach, ubrani w dawny strój polski: co prawda, gdyby chcieli pracować, nie byliby w takim stanie – nie wiadomo czy to duma  czy lenistwo każe im gardzić pracą na ujarzmionej ziemi. Na traktach spotyka się procesje kobiet i mężczyzn niosących chorągwie kościelne i śpiewających psalmy. Na ich twarzach maluje się głęboki smutek

W Polsce, zgodnie ze zwyczajem, kiedy człowiek z ludu spotyka pana, podejmuje go pod kolana.  Niepodobna zrobić kroku we wsi, aby kobiety, dzieci i starcy nie witali was w ten sposób. Na tle tego obrazu nędzy widać kilku ludzi w lichych frakach  szpiegujących nieszczęście, bo było to jedyne  co mogli dojrzeć.

 Naczelnicy cyrkułów odmawiają  panom polskim paszportów, a to z obawy  by się nie spotykali między sobą lub nie jechali do Warszawy. Kazali im zgłaszać się co osiem dni dla stwierdzenia ich obecności. Nie sądzę, by kiedykolwiek istniał kraj gorzej rządzony. 

Baronowa przekracza granicę rosyjską i zatrzymuje się w Żytomierzu głównym mieście Wołynia.  Tam słyszy od doktora Rennera, co ten zapamiętał (był jej naocznym świadkiem) z rozmowy pana Bałachowa z cesarzem Napoleonem:

W rozmowie z panem Bałachowem, ministrem policji, cesarz Francuzów pozwolił sobie na ową niepojętą niedyskrecję, którą można by poczytać za swobodę sposobu bycia, gdyby nie było powszechnie wiadome, że cesarz lubi potęgować lęk jaki budzi, dając dowody że jest ponad wszelkiego rodzaju rachuby. Czy sądzi pan – powiedział do pana Bałachowa,  że dbam o tych jakobinów Polaków?

Istnieje napisany kilka lat temu list pana de Champagny  do kanclerza Rumiancewa, w którym proponuje on, aby ze wszystkich aktów europejskich wykreślić nazwę Polska i Polacy. Jakież to nieszczęście dla tego narodu, że cesarz Aleksander nie przybrał tytułu króla Polski i że ze sprawy tego uciskanego narodu nie uczynił sprawy wszystkich szlachetnych serc !

Ciekawe byłoby, choć może niezbyt miłe, usłyszeć co dziś mówią o nas i naszym „wejściu do Europy” gdy mają pewność, że ich nikt nie słyszy, szefowie Francji, Niemiec, Anglii, co mówi nasz „przyjaciel” Stany Zjednoczone, Polacy kochają ojczyznę jak kocha się nieszczęśliwego przyjaciela?

Andrzej Szmilichowski

En reaktion på ”Ci jakobini, Polacy…

  1. Czasami trzeba się dobrze zastanowić sięgając po historyczne plotki, które dzisiaj stają się prorosyjskimi fake news’ami. Chyba, że o to chodzi?

Lämna ett svar till Krytyk Avbryt svar