Prządka z Łodzi

J. pracowała w przędzalni w Łodzi. Praca ciężka, na kilku krosnach, źle opłacana, warunki pracy trudne do zniesienia. To pchnęło ją w szeregi komunistów – stała się aktywistką, robotnice odnosiły się do niej z sympatią i zaufaniem. Toteż, gdy komuniści układali listę kandydatów do wyborów do Sejmu – a trzeba było koniecznie mieć na liście kilku robotników – wybór padł na nią. Była oczytana choć bez wykształcenia, za to bardzo zdyscyplinowana i oddana “sprawie”.

W 1928 roku znalazła się w Sejmie. Większość stanowili działacze z wyższym wykształceniem. Inteligenci pisali przemówienia, które robotnica J. wygłaszała ze swadą, przy obstrukcyjnym zachowaniu posłów niekomunistycznych. Był to czas, kiedy komuniści głosili, że w Polsce panuje faszyzm, a socjaliści są socjal-faszystami, i oskarżali ich o zdradę klasy robotniczej. Było oczywiste, że przemówienia posłów komunistycznych były skierowane właściwie nie do parlamentu, ale do “mas” ludowych i… do Moskwy. Kolportowano je jako stenogramy sejmowe – wtedy łatwiej mogły dotrzeć do opinii publicznej.

J. występowała także na licznych wiecach urządzanych w miejscach publicznych. Były one z reguły brutalnie rozbijane przez policję, uczestników zatrzymywano w areszcie, nietykalność mieli jedynie posłowie.

Gdy kadencja sejmu się skończyła, posłowie komunistyczni uciekli do Moskwy, aby uniknąć aresztowań i długoletniego więzienia. Również i J. znalazła się w Rosji. Dokształcano ją partyjnie, bo była przewidziana na działaczkę, która może być kiedyś przerzucona do Polski.

W wyniku masowego terroru, z małymi wyjątkami, wszyscy czołowi działacze komunistyczni zostali aresztowani pod zarzutem współpracy z wywiadem polskim, napiętnowani jako szpiedzy i dywersanci. Część z nich została stracona i nawet nie wiadomo, gdzie są ich mogiły.

Wśród aresztowanych znalazła są także J. Chyba tylko dlatego, że była pochodzenia robotniczego, nie skazano ją na śmierć. Ale los jej nie oszczędził. Skazano ją na dożywotnią pracę w łagrach na północy Rosji przy wyrębie lasów. Była kobietą drobną i skromną. Aż trudno sobie wyobrazić jako mogła podołać ciężkiej pracy, szczególnie zimą, gdy mrozy dochodziły do minus 40 stopni.
Najgorsze chwile przeżyła podczas transportu na Syberię. Jechali w zakratowanych wagonach, przy każdym przedziale stał żołnierz z karabinem najeżonym bagnetem. Gdy nocą znaleźli się w miejscu przeznaczenia, otoczyli ich enkawudziści z wilczurami rzucającymi się na więźniów. Do tego oślepieni zostali mocnymi reflektorami, aby nikt nie mógł uciec.

J. o mało nie wpadła w szaleństwo. Podtrzymywała ją wiara, że znalazła się tam przez pomyłkę, że wkrótce sprawa się wyjaśni i wróci w chwale, oczyszczona z zarzutów. Przesiedziała w obozie 11 lat. Po wojnie polscy komuniści, ci którzy przeżyli łagry i wojnę, i których Stalin znowu “obdarzył zaufaniem”, mieli wrócić do Polski, by organizować nową agenturę partii.

J. odnaleziono na dalekiej Północy i sprowadzono do Moskwy. Tu ją odziano i odkarmiono, a następnie formalnie zrehabilitowano.

W 1946 roku znalazła się w Polsce. Mimo przeżytego koszmaru znowu stała się wierną działaczką Polskiej Partii Robotniczej. Wyszła za mąż i przyjęła nazwisko męża M.

Bronisław Moszkowicz

Fragment nieopublikowanej książki. Tekst ukazał się w NGP w 2015 roku

Lämna ett svar