Adres do Boga

Bardzo wczesny ranek, za oknem bezruch. Nie drgnie nawet listek, poranna mgła wtulona w ciszę, ciepło, harmonia. Jakie to proste i mistyczne zarazem, nie wiem, nie umiem, nie rozumiem, jestem. „Wierzę ponieważ to niedorzeczne, wierze ponieważ nie rozumiem”, słowa którymi świętego Augustyn zdefiniował swoje kłopoty z wiarą.

Trudno powiedzieć co sukcesem jest a co porażką, ponieważ życie na dobrą sprawę nie prowadzi do niczego, życie jest. Więc jak to jest, wszystko sprowadzałoby się do pierwotnej ciszy, a przymus zbierania wiedzy (aby zrozumieć!), tylko odsuwałby człowieka od głównego celu, jakim jest prostota bycia? Zatem myślenie nie prowadziłoby do niczego, a myśl to tylko maszyna reflektująca czas, niematerialne perpetuum mobile?

My zaś,  naiwnie i nie zdając sobie sprawy z niebezpieczeństw, nie tylko identyfikujemy się z myślami, ale z dumą wołamy – Myślenie to ja? Zaiste dziwne to wszystko, ale jeśli już tak zostaliśmy skonstruowani, to musi w tym tkwić jakiś, na razie zakryty przed nami, zamysł i cel?

Czasem udaje się odsunąć pragnienia i uczestniczyć w życiu takim, jakim w rzeczywistości jest, szczęśliwie i zgodnie z naturą istnienia. Niestety nadzwyczaj rzadko i tylko przez chwilę wczesnym rankiem, kiedy bezruch… Bowiem ciężar odpowiedzialności, za narzucone sobie samemu warunki, zaraz powraca, a uczuciowe i inne związania rodzą regularnie konflikty. Co nam czynić, kiedy nic na to nie możemy poradzić, kiedy między tym co jest, a tym co chciałoby się żeby było jakby było, leżą łąki marzeń i opary pragnień?

Nic! A do tego nie wolno zapominać o bólu! Ból ważny jest, szczególnie ból braku spełnień. Czy być tak może, że ból porażki jest sygnałem iż błądzi ten, co się przeciwstawia? Może, ale to trochę karkołomne, bo kiedy ból zdobywa przewagę, a ty nie zdążysz przed nim umknąć, to co wtedy? Wtedy się bronisz, zakładasz obronną maskę i obarczasz winą kogoś innego, a w najlepszy przypadku myślisz o sobie ze współczuciem.

Podobno jest tak, że jak zagłębiasz się w sobie, to skupiasz pozytywne energie. Trudno mieć co do tego pewność, ja nie mam, ale mile wspominam czasy, kiedy medytowałem parę razy dziennie. Było we mnie wówczas moc energii, ale młody byłem.

Cóż nam drobnym myszkom począć? Dobrze by było gdyby człowiek był unikalną, cudowną manifestacją jakiejś kosmicznej świadomości, a nie jedynie efektem zbiegów okoliczności jakie zaszły w wodzie. Ale może w człowieku, choć pyłkiem bezkresnego kosmosu, jest miejsce na wszystko, więc nie powinien mieć żadnych skrępowań?

Podsumować taki poranek byłoby najzręczniej jakąś modlitwą, ale ponieważ nie pamiętam żadnej, pozostaje mi adres do Boga: Dobry Boże, który podobno jesteś wszędzie i nigdzie, oraz prześwietlasz wszystko, jeśli tak sobie mnie wykoncypowałeś jak jest, to miej mnie teraz w swojej opiece!

Andrzej Szmilichowski

Lämna ett svar