Jestem Polakiem w sercu i duszy, inaczej także trochę Ukraińcem i Niemcem, oraz troszeczkę Estończykiem, uliczne skrzyżowanie, jak mawiają Szwedzi! Kocham Polskę, więc tym bardziej drażni mnie, że została ukształtowana tak jednostronnie, przez siłą narzuconą i rdzeniowo obcą mentalność rzymsko-katolicką. I to by było na tyle w tym temacie, jak mawiał wspaniały elektryk i prezydent Lech Wałęsa.
Kontekst życia – choć wiele na to wskazuje, na przykład czas – być może nie jest liniowy. Egzystencja ma nieskończony i wiecznie otwarty potencjał, co między innymi może oznaczać, że nie tylko działanie, ale każda Twoja czy moja intencja, wpływa na wszystkich, na całą resztę.
W tym obszarze – mówiąc w wielkim uproszczeniu, moim skromnym zdaniem może tkwić tajemnica, siła i nadzieja na poprawę jakości życia, a może i przyszłość ludzkości. Zadowolenie, szczęście, miłość, zło, dobro, tworzenie, w ogóle piękno, istnieje i nie koniec na tym. Ono istnieje w Tobie i we mnie, no cud po prostu!
Piękno, ponieważ jest kategorią estetyczną a nie aksjologiczną jak „dobro” czy „zło”, ma – podobnie jak sztuka, religia, czy ludzkie upodobania – swoja historię. Piękno w odróżnieniu od dobra, zła, prawdy, współczucia, bardzo się na przestrzeni czasu zmienia. Raz Panie są piękne bo mają „rubensowskie” kształty, drugi raz Piękność chuda ma być i kropka! Zmienność piękna powoduje, że niełatwo stworzyć jego definicję i tępiły sobie na tym zęby pokolenia filozofów. Prawdę mówiąc bez potrzeby, bowiem siłą piękna jest jego względność.
Napotykamy pytania trudne i jeszcze trudniejsze odpowiedzi, ale summa summarum jednego jesteśmy pewni, dobrze jest być. Pomimo iż doświadczamy, że świat jest z roku na rok coraz bardziej przerażający, lepiej być, jak nie być! Chcemy żyć normalnym codziennym życiem, więc musimy się jakoś trzymać, nadając każdemu dniu formę, którą jesteśmy w stanie zaakceptować, choć nierzadko z trudem i zniechęceniem. Nikczemnik i łotr spędza szampańskie życie i umiera w zdrowiu i dostatku, a porządny człowiek pędzi uczciwe życie, ponosi klęskę za klęską i umiera w męczarniach!
Co z tym począć? Nic! Akceptować! Ktoś ginie, ale ktoś się jednak ratuje. Jesteśmy fragmentem jakiejś nieskończoności, czegoś ogromnego i nie do opisania, o czym mamy naskórkową jedynie wiedzę. Czy więc wolno nam uważać świat za absurdalny i przerażający, skoro żyjemy w wielkiej bańce niewiedzy?
Spotkałem wiele lat temu, na dalekiej szwedzkiej północy, hen za Kołem Polarnym, w podbiegunowej głuszy pogranicza Szwecji i Finlandii, szamana. Mówił wolapikiem lapońsko-szwedzko-fińskim, który uważał za szwedzki, inaczej komunikował się w rodzimym języku lapońskim, więc nasza rozmowa była utrudniona. Ale do dziś pamiętam jego pogodną twarz, wesołe oczy i gulgoczący stale w gardle śmiech. Życie łatwiej przejść z uśmiechem?
„Człowiek” podobno brzmi dumnie. No dobrze, ale jaki jest jego pra-obraz? Bardzo różny, niektórzy ludzie nauki wierzą, że ze wszystkimi umiejętnościami i talentami, jakie objawiał i objawia, powstanie człowieka mogło mieć miejsce przez przypadek, w asyście doboru naturalnego, przekazu genetycznego i… Czegoś Jeszcze.
Ach to nasze ludzkie, materialne przede wszystkim myślenie! Przecież na „zdrowy rozum” Wszechświat jest niemożliwą do zrealizowania ideą, a pomimo wszystko jest i człowiek też jest. Istny cud i w tym miejscu się zatrzymajmy. Przyjemnego popołudnia Państwu życzę!
Andrzej Szmilichowski