Tak się złożyło, że w roku 2022 minęła 30-sta rocznica uruchomienia w Polsce pierwszej prywatnej, ergo niezależnej, telewizji. To jest Polsatu. Właściciel tego interesu miał przeszłość szemraną, co nie znaczy, że dzisiaj, jego kilkanaście programów TV, nie odgrywa bardzo pożytecznej roli. Obecnie Zygmunt Solarz–Żak, dziś multimilioner, przymierza się do uczestniczenia w planach budowy w Polsce drugiej, po tej amerykańskiej, elektrowni atomowej. To znaczy: japońskiej. Ale pies z nim i jego telewizją tańcował.
Problem w tym, że telewizja państwowa uznała, że też w 2022 roku obchodzi swoje siedemdziesięciolecie. To prawda, że w 1952 roku w ówczesne święto narodowe 22 lipca, doszło do pierwszej transmisji telewizyjnej, ale tak naprawdę telewizja w Polsce powstała 16 lat wcześniej. Była drugą na świecie telewizją. Pierwszą była niemiecka. Pierwsze obrazki z dźwiękiem poszły w świat w 1936 roku w związku z otwarciem olimpiady w Berlinie. Nie da się ukryć, że na kilkunastu ówczesnych telewizorów w większości zainstalowanych w luksusowych hotelach, widzowie zobaczyli gospodarza igrzysk czyli ówczesnego kanclerza Niemiec czyli Adolfa Hitlera, który mówił o pokoju i szlachetnej rywalizacji w igrzyskach.
W parę miesięcy później, gdy 11 listopada 1936 roku startowała telewizja polska, to jako pierwszy wystąpił Prezydent Ignacy Mościcki, który polskim inżynierom życzył dalszych sukcesów.
Polska telewizja rozwijała się nieźle przez trzy lata. Padła ofiarą wojny. Podobnie jak i niemiecka, która dotrwała do klęski stalingradzkiej. W międzyczasie pracowali nad techniką telewizyjną Francuzi i Anglicy, i naturalnie Amerykanie.
W 1986 roku, gdy wypadała 50-rocznica powstania telewizji, to był problem. Bo jak tu pokazać pierwszy obrazek z Hitlerem w tle? Więc sfałszowano co nieco. Ponieważ debiut telewizji niemieckiej odbył się metodą kablową przekazywaną do odbiorników, więc uznano, że ważniejsze było przekazanie w parę miesięcy później, na falach Hertza, obrazu z Londynu do Szkocji z rozmowy dwóch ministrów. Mówiąc nawiasem w Polsce to się też udało, trochę później, między Warszawą a Lwowem, gdzie na słynnej politechnice lwowskiej działał potężny ośrodek odbiorczy.
Polska telewizja Anno Domini 1937 była pionierem telewizji falowej. Ta telewizja, o której piszę, to była prymitywna telewizja mechaniczna oparta na tak zwanej „tarczy Nipkowa”. Paul Gottlieb Nipkow, później znany fizyk, w młodości student uniwersytetu w Köningsbergu (Królewcu) przed Bożym Narodzeniem dostał z domu przesyłkę pieniędzy na podróż do domu na święta. Coś go podkusiło i przegrał te pieniądze w kości. Więc siedząc samotnie na swojej stancji zapragnął zobaczyć, jak to jego rodzina zasiada do stołu wigilijnego. Pomyślał, że można to zobaczyć na odległość, gdy obraz podzieli się na kropki białe i czarne i prześle się je telegrafem. I w ten sposób wymyślił tarczę, która ten obraz kropkowała. W jego czasach była to mrzonka, ale po kilkudziesięciu latach na jego koncepcji Niemcy i inni zbudowali telewizję.
A tu mój wątek rodzinny. Telewizję w Berlinie z okazji Olimpiady otwierał Hitler, ale naturalnie ta telewizja transmitowała Olimpiadę w genialnym ujęciu wielkiej Leni Riefenstahl. Mój stryj Wacław był szybkobiegaczem, ma do dzisiejszego dnia nie pobity rekord świata na 200 metrów, z tej przyczyny, że na tym dystansie już od dawna się nie biega. Ale miał także osiągnięcia na 400 i 800 metrów. W związku z tym był uczestnikiem Olimpiady w Berlinie i został uwieczniony w tej pierwszej telewizji.
Natomiast telewizja polska, w pierwszym okresie nadawała informacje, kroniki filmowe PAT-a (Polskiej Agencji Telegraficznej) i polskie filmy fabularne. Pierwszym była „Księżna Łowicka”. W filmie tym mój Ojciec grał niewielką rólkę. Więc… moją rodzinę można zaliczyć do pionierów telewizji.
Ludomir Garczyński-Gąssowski