Rzeczpospolita miała wielu kontrowersyjnych królów, lecz najwięcej sporów i wątpliwości w ocenach budzi prawdopodobnie panowanie Władysława IV Wazy.
Jak trafnie zauważa Władysław Czapliński, biograf i znawca epoki Władysława IV: „ Sumując nasze uwagi musimy stwierdzić, że aczkolwiek historia zdecydowała nie zdecydowała się i chyba nie zdecyduje w przyszłości nazwać Władysława nie czwartym, ale wielkim, to jednak na pewno zasługuje ten władca na miano monarchy nieprzeciętnego, większego niż wielu jego następców”[1] Doceniano go również za życia. Według powszechnych w Europie opinii był on idealnym kandydatem na wodza krucjaty przeciw Turcji, poważano jego doświadczenie i sukcesy w walce z muzułmanami pod Chocimiem w 1621 roku. Również w kraju dostrzegano geniusz militarny króla, zwłaszcza po zwycięskiej kampanii w wojnie z Rosją oraz dokonanych reformach wojskowych. Król cieszył się popularnością wśród szlachty a ambitne plany Władysława IV były wielkiego formatu. Pragnął odzyskać dziedziczny tron szwedzki, a na południu nie tylko powiększyć granice Rzeczpospolitej lecz i oswobodzić w wyniku zwycięskiej wojny chrześcijan z ucisku Porty Ottomańskiej. Nie mniej pragnął dokonać w kraju. Celem była między innymi szeroka reforma militarna oraz wzmocnienie władzy królewskiej.
Na realizację tak ambitnych planów niezbędne było nie tylko szerokie poparcie, geniusz militarny czy środki materialne. Konieczne było dobre zdrowie dające możliwość ciągłego działania i komfortu myślenia. Niestety, słabe zdrowie odziedziczone po matce, Annie Habsburżance, bardzo ograniczało możliwości króla[2]. Świadectwo temu dają zapiski Albychta Radziwiłła z kwietnia roku 1638: „Opowiadano, że król czuł się gorzej. Dlatego nie odbywały się ani obrady, ani sądy”[3]. Sytuacje takie zdarzały się często, a w miarę pogarszania się stanu zdrowia więcej czasu spędzał Władysław cierpiąc w łożu niż na aktywnych rządach. Stan zdrowia monarchy był przedmiotem nieustannej troski otoczenia, co znalazło odbicie w pamiętnikach współczesnych. O problemach zdrowotnych Władysława wspomina między innymi Albrycht Stanisław Radziwiłł, Stefan Pac i wielu innych. Problem ten ze zrozumiałych względów interesował również dyplomatów, którzy charakteryzując polskiego króla, wspominali i o dolegliwościach. Najwięcej jednak informacji o stanie zdrowia Władysława IV przekazał w swych pamiętnikach lekarz królewski Maciej Vorbek-Lettow. Wspomnienia te są doskonałym źródłem do poznania schorzeń Władysława IV oraz jego najbliższego otoczenia, jak również i sposobów leczenia licznych chorób i dolegliwości królewskiej rodziny. Źródło należy uznać w tym temacie za bardzo wartościowe. Autor wspomnień przedstawia fakty rzetelnie i uczciwie. Maciej Vorbek -Lettow zawodu uczył się poza granicami kraju[4], a od 1616 praktykował w kraju. Uwagę królewską zwrócił na siebie po przeprowadzeniu udanej kuracji Aleksandra Radziwiłła: „…JKM zalecił, aby spólnie z panem Rejem Andrzejem starostą libuszowskim i JKMci sekretarzem pokojowym i dworzaninem mnie namawiali i zaciągali do posług JKM, co życzliwie odprawowali, namawiając i z wielu miar życząc, abym na pokoju i dworze królewskim za przyjęciem służby był.”[5] Na służbie tej pozostał Lettow aż do śmierci Władysława IV. Do obowiązków lekarza należało codzienne badanie króla, odbywało się ono jak wspomina autor: „…ratione officii mei tylkom zwykł, skoro się oczknie rano i kiedy spać idzie po rozebraniu”[6]. Uciążliwe były również częste podróże Władysława IV tak po kraju jak i zagranicą w których lekarz nadworny naturalnie musiał brać udział. Wyjazdy takie często dla Lettowa kończyły się bardzo boleśnie „Tam z powinności służby mojej, mieszkając przy JKMci, wziąłem z sobą w tęż drogę małżonkę moją brzemienną i dwóch synaczków małych, Zygmunta i Aleksandra. Z niewczesnej i długiej drogi porodziła małżonka moja nieżywą córkę, tamże na cmentarzu przy kościele pogrzebioną”[7]. W czasie innej podróży „synaczek mój Aleksander z biegunki krwawej tak osłabł, żem już czasu jednego rozumiał, iż w karecie umrzeć miał”[8]. Wolne chwile dla rodziny miał Lettow wyjątkowo, gdy zdrowie królewskie nie budziło zastrzeżeń: „Nie mogłem być przytomny na weselu dla bardzo niesposobnego zdrowia JKMci, gwoli czemu z posług uwolnić mnie nie chciano”[9]. Przykłady te dowodzą, iż Władysław IV w swoich częstych chorobach miał znakomitego lekarza w stałej gotowości. Opieka była czujna i troskliwa.
Król był raczej słabego zdrowia. Dręczyła go kamica nerkowa, artretyzm(choroba o podłożu reumatycznym), podagra i inne liczne schorzenia[10]. Oprócz skłonności dziedzicznych na rozwój chorób na pewno wpływał też temperament Władysława, a zwłaszcza jego przygody w młodzieńczych latach. Słusznie zauważa Czapliński: „Niewątpliwie też jest prawdą, że – jak świadczą drobne wzmianki Paca i zgryźliwe późniejsze uwagi Albrechta Radziwiłła – królewicz nie gardził za granicą ofiarowanymi i nastręczającymi się uciechami, od nadużywania trunków zacząwszy do amorów włącznie”[11]. Pierwsze poważne dolegliwości u króla Lettow zauważa już po kilku miesiącach służby. W drodze do Prus pod koniec 1635 roku doznał Władysław ataku kamicy nerkowej: „Tam się pokazali JKMci signa i magna copia, lecz crassa ad instar cerevise Prutenicae, nigra, prementia calculi”[12]. Zdaniem Albrychta Radziwiłłą był to pierwszy atak kamicy jakiego doznał Władysław, lecz tak poważny, iż: „tknięty w Tczewie chorobą kamienia ledwo uniknął niebezpieczeństwa śmierci”[13].
W tym czasie zdrowie królewskie pozwalało jeszcze na dalszą podróż po jednym dniu odpoczynku. Innym razem przebieg był dużo groźniejszy: „przyjeżdżając do miasta JKM ciężko na kamień zachorzał, biedził się z bólami noc i dzień, aż po wannie odszedł, wielki jak mała od oliwki kostka, kilka przy tym drobniejszych”[14], w kilka miesięcy później dolegliwość znów się powtórzyła. Leczono kamicę poprzez środki przeczyszczające, gorące kąpiele i okłady. W tymże celu wybrał się Władysław do Baden, zażywać leczniczych, mineralnych kąpieli.
Równie bolesną dolegliwością był artretyzm. Dla tak ruchliwego człowieka jak Władysław była to choroba szczególnie dokuczliwa. Z dużym prawdopodobieństwem przypuszczać należy, że artretyzm z wiekiem bardzo się nasilił. O ile, według Lettowa w 1636 roku król na powrót do zdrowia potrzebował kilku dni, o tyle w okresie późniejszym choroba przykuwała go do łóżka na całe tygodnie i miesiące[15]. Artretyzm nie oszczędził króla nawet w dniu narodzin syna, gdy: „JKM w drugim pokoju ciężkimi bólami zdjęty i barzo zbolały, nie mogąc sobą władać, leżał”[16].
Z jak silnym artretyzmem u Władysława IV zmagał się Lettow obrazuje doskonale relacja nuncjusza Filonardi z 1640 roku: „począwszy od szyi do ramion i trzyma króla w bezwładności od 10 tygodni, pozbawiając go snu na całe noce i sprawiając nadto takie boleści, że samo opowiadanie o tym budzi politowanie”[17].
W leczeniu podagry wspomagał Lettowa Ślązak Kneffer, który uchodził za specjalistę w tej dziedzinie.
Najmniej miejsca poświęca Lettow innej dokuczliwej przypadłości monarchy – otyłości. Władysław IV cierpiał na chorobliwą nadwagę, co zwróciło nawet uwagę nuncjusza apostolskiego[18]. Wiadomo, że koniecznym stało się wykonanie różnych krzesełek, lektyk w których noszono ociężałego i słabującego na nogi Władysława. Lettow sytuację taką wspomina tylko raz, przy okazji przygotowań do powitania Marii Ludwiki. Można się zastanawiać dlaczego ta widoczna dla wszystkich współczesnych dolegliwość znalazła tak mały oddźwięk we wspomnieniach nadwornego lekarza. Być może uznał on tę dolegliwość za mało poważną? A może wrodzona życzliwość nie pozwalała poruszać takiego tematu? Na pewno obecny był Lettow i przy innych chorobach królewskich, tych bardziej pospolitych i mniej groźnych. Raz wspomina o „catharrali maligna febricula”[19], często można spotkać wzmianki, iż król JKMci „niezdrów”. Nie można wykluczyć, iż w zakres obowiązków Lettowa wchodziła również opieka medyczna nad najbliższą rodziną Władysława. Wspominając narodziny królewicza Zygmunta pisze że: „Z rozkazania JKMci i żądania Królowej Jmci byłem w pokoju przytomnym za zasłoną[20]”. Obecny jest również przy kolejnych porodach i przy śmierci Cecylii Renaty. Obowiązki medyka nadwornego dzielił Marcin Vorbek Lettow z co najmniej kilkoma innymi. Wiadomo, że oprócz Lettowa byli to: Paweł Kleofas Podchocimski, Jan Kasper Kraft, Ślązak Kneffer, Szymon Szulc, chirurg Dytryk Wigbold i jego zastępca Jan Lancberg[21]. W swych wspomnieniach Lettow wspomina tylko lekarza Podchocimskiego, Krafta i chirurga Dytryka Wigbolda. O kompetencjach swoich kolegów wyraża się z powątpiewaniem, a nawet w zawoalowany sposób oskarża Krafta o co najmniej przyspieszenie zgonu Władysława IV: „gdy mu innego ratunku dać nie umiał albo nie chciał doktor Casperus Krafft, dał mu 9 ziarn antimonii preaparati in ovo sorbili”[22]. Niestety Lettow przybył tydzień przed śmiercią i zastał króla w stanie jak sam wspomina: „tak prostravit vires regias, że ani pan Paweł Podchocimski horodniczy wileński, ani ja, którym tygodniem przed śmiercią przyjechał, z Królowej Jmci medykami nic radzić nie mogli. I tak praemunitus Najświętszym Sakramentem i extrema unctione podług obrządku kościoła rzymskiego dnia 20 mai o godzinie wpół do wtórej z północy, na moich, ach na ten czas nieszczęsnych rękach, z wielkim nabożeństwem i koncetracyją Panu Bogu ducha oddał”[23].
Sprawiedliwie należy dodać, że zgon króla być może przyspieszył lekarz Kraftt, ale z pewnością i sam Władysław IV ma tutaj dużo winy. Lettow ani słowem nie wspomina przyczyn nagłego ataku nerek u króla, wiadomości takie podaje jednak lekarz nadworny Szulc. Według jego przekazu podczas pobytu w Mereczu: „Władysław zapomniawszy o dolegliwościach swoich, zrzuciwszy furmana z kozła, porwał lejce i pędził przez miedzę, zagony, kamienie i kłody, to po północy chwyciły go niezwykłe bóle nerkowe”[24].
Można pokusić się o pytanie czy Lettow był dobrym lekarzem? Czy z jego usług był zadowolony sam Władysław IV? Odpowiedź na to pytanie nasuwa się sama, zważywszy na czas wykonywanie posług przy król – od roku 1635 aż do zgonu monarchy w 1648. Kolejnym argumentem przemawiającym na korzyść umiejętności Lettowa, jest jego uposażenie. Początkowa kwota 1000 zł, bardzo szybko urosła w trójnasób. Wspomina to sam autor pisząc: „Po sejmie otrzymałem od JMCi przywilej na serwitorat […] lecz w rok potem[…] do postąpionego tysiąca złotych i trzydziestu złotych strawnych pieniędzy na każdy tydzień przyczynić raczył jurgieltu[…] złotych 3000”[25]. Podniesiona została również kwota na strawne i inne wydatki, powiększono również inne świadczenia. Wszystko to wycenia skrupulatnie Lettow: „Porachowawszy to wszystko, co obrokami się brało czyni na rok 3000 złotych”[26]. Do uposażenia należał również okazały dom w Warszawie razem z utrzymaniem służby i koni. Aby ukazać wielkość tych kwot warto podać uposażenie innych dworzan Władysława IV. Marszałek pobierał 1440 zł rocznie włącznie z tzw. strawnym, podczaszy koronny 1120 zł, krajczy 1000 zł, podstoli 844, kuchmistrz 800[27]. Oprócz bardzo znacznego uposażenia mógł liczyć Lettow na łaskę królewską. W czasie służby powiększył się znacznie ziemski majątek medyka, obejmując różne zakątki Rzeczpospolitej. W swoim pamiętniku pisze o tym raczej skromnie, lecz tematu nie unika. Na przykład gdy w 1646 roku Władysław IV postanowił go nagrodzić dzierżawami przytacza słowa królewskie: „Weź ten przywilej a każ w kancelaryji na imię swoje napisać, słuszna abyś w swoim powiecie miał z łaski naszej posesyją”[28]. Protekcja królewska obejmowała nie tylko Lettowa, lecz i jego synów ułatwiając im karierę. Władysław IV uważał swego nadwornego lekarza nie tylko za osobę kompetentną w dziedzinie medycznej ale i za wyjątkowo uczciwą powierzając mu szereg innych odpowiedzialnych zadań, zazwyczaj powiązanych z finansami. Wszystkie te argumenty niewątpliwie potwierdzają zadowolenie Władysława ze swojego przybocznego medyka. Przyjąć należy, że Maciej Vorbek Lettow swoje obowiązki spełniał dobrze, z pełnym oddaniem i dużym zaangażowaniem. Przypuszczać należy, że prezentował wysoki poziom wiedzy medycznej jak na ówczesne czasy. Żałować możne jedynie, że służbę przy królu rozpoczął dopiero w 1635, gdy król miał już sterane zdrowie wcześniejszymi zaniedbaniami i niewłaściwym trybem życia.
Michał Duda