16 października 1978 r. stanęła na szczycie Ewerestu (tego samego dnia konsekrowano polskiego papieża – Jana Pawła II-go). Jako pierwsza Europejka i trzecia kobieta na świecie. Przed nią dokonały tego Japonka Junko Tabei i Tybetanka Phantog, obie w mieszanych zespołach linowych z udziałem mężczyzn: Japonka w towarzystwie Szerpy Ang Tseringa, Phantog w 8-osobowym zespole chińsko-tybetańskim. Wanda Rutkiewicz, wówczas 36-letnia, była jedną z 2 kobiet uczestniczących w zdominowanej przez mężczyzn ewerestowkiej wyprawie . Była nawet drugim zastępcą kierownika wyprawy, Austriaka Karla Herligkoffera, znanego z dużych zdolności organizacyjnych, a zarazem pozbawionego szans na własne wejście szczytowe. Lecz jej współpraca z pozostałymi członkami wyprawy nie układała się harmonijnie. Atmosfera była raczej napięta a nawet konfliktowa i Wanda nie mogła liczyć na jakąkolwiek taryfę ulgową w związku z faktem, że była kobietą. Ekspedycja nie zatrudniała zbyt wielu Szerpów i każdy uczestnik miał obowiązek samodzielnie wynosić swój własny sprzęt i bagaż , etapami z obozu bazy aż po Przełęcz Płd. (7985 mnmp).
Stąd wyruszyło 16 października 7 wspinaczy, indywidualnie, każdy we własnym tempie, bez asekuracji, nie koniecznej na dobrze znanej, częściowo zaporęczowanej trasie. Także Wanda, w pewnej odległości od pozostałych, niekiedy filmując ich wspinaczkę. Pokonała 850 metrów w pionie przez 6,5godziny, samo w sobie osiągnięcie dużej klasy, biorąc pod uwagę, że wiele poprzednich wejść, także pierwszych zdobywców, wymagało założenia dodatkowego obozu pośredniego, w sumie dwóch dni wspinaczki.
Wejście na Ewerest nie bylo pierwszą wyprawa himalajską Wandy Rutkiewicz, ani też ostatnią, mimo niektórych jej wypowiedzi dla prasy po zdobyciu szczytu. Nie można też uznać jej wejścia za czołowe osiągnięcie w jej karierze wspinaczkowej. W alpinizmie istnieją różne skale trudności i sama wysokość nie jest tu czynnikiem decydującym o randze wejścia. Wanda uczestniczyła w wielu wyróżniających się wspinaczkach w Alpach i Karakorum gdzie stopień trudności przewyższał wejście na Ewerest, który poza wysokością nie przedstawia większych trudności technicznych.
Wanda zainteresowała się wspinaczką górska w czasie studiów elektroniki na politechnice wrocławskiej (dyplom w r. 1965). Wtedy nosiła jeszcze panieńskie nazwisko Błaszkiewicz, pod którym stała się znana jako jedna z najbardziej obiecujących młodych taterniczek, gdy to zainteresowanie zdecydowało o zarzuceniu uprawiania innych sportów – jak siatkówka i lekkaatletyka.
Tradycja uprawiania wspinaczki przez kobiety istniała w Polsce od lat 1920. Najczęściej jednak było to taternictwo w męskim towarzystwie a próby samodzielnych zespołów kobiecych kończyły się niekiedy śmiertelnymi wypadkami. Dopiero w latach 1950. pojawiło się nowe pokolenie taterniczek, niezależnych od męskich partnerów i dokonujących szeregu modernistycznych, ekstremalnych wspinaczek. Te osiągnięcia nie były jeszcze udziałem Wandy, ale w latach 1960, zaczęła się wspinać z jedną z pionierek, Haliną Krüger-Syrokomską. Kiedy spotkałem obie w r. 1967 w obozie namiotowym koło Lodowca Taconnaz w masywie Mont-Blanc, Halina i Wanda dokonały właśnie przejścia wschodniej ściany Aiguille de Grepon (3482 mnpm).
Ze kilka dni później mogłem, w pożyczonych od Wandy wibramach wejść na Mont-Blanc – to już zupełnie inna historia.
Następnego lata spotkaliśmy się ponownie, tym razem w Romsdalen, koło Åndalsnes w Norwegii. Po 19-godzinnej wspinaczce 4-kową drogą Fiva na Store Trolltind, która dla mnie oznaczała przekraczanie granic własnych możliwości a dla pozostałych tylko rozgrzewkę, Halina i Wanda dokonały 3-dniowego wejścia na jedną z najtrudniejszych tras wspinaczkowych w tym rejonie, wschodnim filarem Trolryggenu. To wejście, siódme w ogóle i pierwsze kobiece odbiło się szerokim echem w krajach skandynawskich.
Na początku lat 1970. znalazła się Wanda wśród polskich alpinistek przekraczających wysokość 7000 mnpm w egzotycznych masywach górskich. W 1970 weszła na Pik Lenina (7134) w Pamiro-Ałaju a rok później na Noszak (7492) w Hindukuszu Afgańskim. Oba te wejścia były ważnym etapem w konsekwentnych przygotowaniach do pierwszej ekspedycji w Karakorum. Ale równie ważne w jej rozwoju jako wspinacza były szczyty alpejskie. Latem 1973 weszła wraz z Danuta Gellner-Wach i Stefania Egierdorff na Eiger (3970), północnym filarem, drogą Toni Hiebelera. Wejścia te utorowały drogę do zorganizowania pierwszej polskiej, przemożnie kobiecej wyprawy w Karakorum, której celem był masyw Gasherbrumów, z 4-ma szczytami o wysokości bliskiej 8000 mnpm).
Wyprawa odbyła się latem 1975 (w ramach międzynarodowego roku kobiet) z udziałem 10 pań i kilku panów, którzy w założeniu mieli dokonywać odrębnych, własnych wejść. Głównym celem był Gasherbrum III (7946), najwyższy z dotąd nie zdobytych szczytów, i miał on być pokonany przez zespół czysto kobiecy. Nie trzeba dodawać, że Wanda, jako kierownik wyprawy, należała do najbardziej zdecydowanych zwolenników kobiecej samodzielności w wysokich górach.
Los zdecydował jednak inaczej. Gdy osiągnięto przełęcz między szczytami Gasherbrum II i III powstały wątpliwości czy para Wanda i Alison Chadwick-Onyszkiewicz zdoła samodzielnie pokonać stromą drogę, przy niepewnej pogodzie. Były one zmuszone połączyć siły z dwoma uczestnikami –Krzysztofem Zdzitowieckim i Januszem Onyszkiewiczem, mężem Alison (później znanym jako rzecznik Solidarności i minister w kilku polskich gabinetach rządowych). Ambicją Wandy stało się osiągnięcie szczytu za wszelką cenę i jej decyzja była w danych okolicznościach może jedynie słuszna, choć oznaczało to porzucenie zasady samodzielności kobiecego zespołu. Przyjęta ona była przez pozostałe uczestniczki z co najmniej mieszanymi uczuciami, co przyczyniło się do konfliktów w zespole. Do najsurowszych krytyków należała partnerka Wandy, Halina Krüger, która kilka dni później, w zespole z Anną Okopińską, zdobyła najwyższy szczyt dotąd nie pokonany przez zespół kobiecy – Gashebrum II (8034).
Konflikty te oznaczały koniec wieloletniej i owocnej współpracy Haliny i Wandy, która coraz częściej zwracała się ku młodszym polskim alpinistkom. Z Anną Czerwińską, Krystyną Palmowską i Ireną Kesą dokonała ona pierwszego kobiecego zimowego wejścia północną ściana Mattterhornu (4478). Sukces przyćmiła nieco okoliczność odmrożeń Kęsy co spowodowało konieczność ewakuacji helikopterem całego zespołu z grani tuż poniżej szczytu.
Spojrzenie Wandy było jednak nadal zwrócone w kierunku Himalajów. 3 lata po wyprawie w Karakorum nastąpił, jak opisano wyżej, Ewerest. Ten sukces uczynił z niej niemal bohaterkę narodowa, wtedy bowiem żaden polski wspinacz nie osiągnął tego szczytu, nastąpiło to dopiero w r.1980, w dodatku zimą.
Od chińskiego wejścia na Ewerest w r. 1975 szczyt ”upiększono” aluminiowym 3-metrowym triangulem, który często przykrywał śnieg. Ale nie zimą, gdy silne wiatry zmiatały śnieg. Dlatego Wanda opowiadała żartobliwie, ze w r. 1978 doszła ona nieco wyżej niż polscy zimowi zdobywcy, choć biorąc pod uwagę wzrost jednego z nich, Leszka Cichego, nie było to całkiem pewne.
W Polsce drukowano pocztówki przedstawiające Wandę, stała się ona sportsmenką roku, udekorowana medalami a w nagrodę mogła również bez kolejki i po zniżonej cenie nabyć ekskluzywny samochód Polonez.
Ze swej pierwszej podróży do Nepalu przywiozła Wanda szczeniaka rasy apso, nazwanego Yeti. Kilka lat później przybył jeszcze jeden pies, a mimo niewielkiej postury były one żywe i agresywne, co niekiedy czyniło sforsowanie wejścia do mieszkania Wandy na Sobieskiego w Warszawie, nieco ryzykownym.
Pełna sukcesów, zwróciła Wanda uwagę na alternatywne zajęcia sportowe. Nowy samochód obudził zainteresowanie rajdami, w których odnosiła sukcesy. Nie zrezygnowała w pełni z pracy zawodowej inżyniera elektronika, ale równocześnie prowadziła program w TV, gdzie prezentowała wybrane filmy przyrodnicze, które komentowała, także z udziałem zaproszonych filmowców.
Po kilku latach ta aktywność musiała ustąpić na rzecz nowych planów w górach wysokich, raz jeszcze w Karakorum. Wanda rozumiała, że Ewerest nie jest górą najtrudniejszą i tu ustępuje drugiemu szczytowi świata – K2 (8611). Powróciły też ambicje czystego wejścia kobiecego, ale 2 wyprawy,1982 i 1984, zakończyły się niepowodzeniem. W międzyczasie, podczas wspinaczki na Kaukazie, Wanda złamała nogę, rekonwalescencja przedłużała się, powstawały komplikacje a podobnego złamania doznała Wanda wcześniej przy wspinaczce w Norwegii. Zimą 1984-5 wybrała się dla odmiany w Andy z wyprawą szwajcarską gdzie uczestniczyła w wejściu południową ścianą Aconcagua (6959), wariantem wcześniejszego wejścia Reinholda Messnera. Drogi Wandy krzyżowały się coraz częściej z drogami Messnera. W czasie wyprawy na Noszak w 1972 miała okazję wykąpać się w wannie, która pozostała z wyprawy Messnera. 1975 spotkali się w masywie Gasherbrumów, gdzie Messner i Habeler weszli na Gasherbrum I (8071) w kilkudniowej, modernistycznej wspinaczce w stylu alpejskim. Wanda weszła na Ewerest kilka miesięcy po Messnerze, który (znów z Habelerem) po raz pierwszy osiągnął szczyt bez pomocy tlenu. Po tych sukcesach odbyli oni wspólne tournée odczytowe. Wreszcie powtórzyła Wanda drogę Messnera na Aconcagua a jej drugi szczyt 8-tysięczny w tym samym roku, Nanga Parbat, był znów tym, do którego Messner wracał parokrotnie i z którym wiązały go szczególne okoliczności.
Messner należał do niewielkiej, ekskluzywnej grupy alpinistów, mogących się utrzymać z uprawiania tego sportu poprzez pisanie książek, odczyty i finansujących swe wyprawy przy pomocy sponsorów. Wanda należała w pewnym stopniu do tych wybranych lecz częściej musiała sięgać do własnych oszczędności. Przykładowo uczestnictwo w wyprawie ewerestowskiej kosztowało 6000 DM a przelot opłacił PLL Lot. Braki w zachodniej walucie wymienialnej łatano przy pomocy sprzętu i ubrań, kupowanych za polskie pieniądze bądź wykonywanych w Polsce. Wanda nie mogła przeciwstawić wiele honorariom Messnera za kilkadziesiąt opublikowanych książek, z których wiele przetłumaczono na obce języki). Sama opracowała i częściowo wypełniła antologię z wyprawy na Gasherbrumy, zaś jej wspomnienia opublikowano w r. 1986. Kilka innych wersji wspomnień i wywiadów ukazało się w książkach wydanych już po zaginięciu Wandy. Na koniec trzeba dodać, że góry, które co prawda wypełniały spore segmenty jej życia, nie były dla niej całym życiem. Nadal wypełniała obowiązki zawodowe, i był moment gdy planowała zrobienie doktoratu. Wszystko to czyniło życie lepiej spełnionym.
W swych późniejszych dążeniach wchodziła Wanda coraz wyraźniej w rolę Messnera w spódnicy. Jak wiadomo zdobył on, jako pierwszy, 14 szczytów powyżej 8000 mnpm. Wanda miała wtedy w dorobku tylko Ewerest i Nanga Parbat, ale w drugiej połowie lat 1980. i we wczesnych latach 1990. nastąpiło wyraźne przyśpieszenie, co pozwalało żywić nadzieje, że jako pierwsza kobieta na świecie stanie ona obok kilku męśczyzn, którzy wówczas osiągnęli Koronę Himalajów. Zdobyła ona po kolei następujące 8000-ki:
1978 – Ewerest
1985 – Nanga Parbat
1986 – K2
1987 – Shisha Pangma
1989 – Gasherbrum II
1990 – Gasherbrum I
1991 – Cho Oyu
– Annapurna
Tylko niektóre z tych wejść wymagają komentarza. Niektóre – Shisha Pangma i Cho Oyu – należą do t.zw. łatwych i niższych 8-tysiącznikow gdzie tylko wysokość stanowi wyzwanie. Także obu Gashebrumów nie zalicza się do ekstremalnych. Pewne trudności nastręczyło Wandzie zdobycie Annapurny, gdzie miała ona najpierw zaawansowaną próbę zimą 1986-7 i dopiero kilka lat później dokonała samotnego wejścia południową ścianą. Kilka nieudanych prób na Broad Peaku, Makalu i Kangchedzondze dopełnia obrazu.
Ale prawdziwym osiągnięciem było w r. 1986 wejście bez tlenu na K2, drugi co do wysokości szczyt po Ewereście, zdaniem wielu ekspertów najtrudniejszy, wymagający technicznych umiejętności i najbardziej nieobliczalny; przez lata prowadziło to do wielu ofiar śmiertelnych, najliczniejszych właśnie latem 1986 gdzie 13 alpinistów zginęło przy próbie wejścia a z 27-miu, którym się to udało, nie wszyscy uszli z życiem. Wanda była wśród pierwszych tego lata na szczycie, na długo zanim pogoda się załamała. Tu także, jak na Ewereście, była Wanda pierwszym Polakiem wszelkich kategorii, co zadziwia, bowiem Polska dysponuje duża ilością wspinaczy najwyższej klasy światowej z których 3-ech (Kukuczka, Wielicki i Pustelnik) z czasem zdobyli Koronę Himalajów.
W tym właśnie czasie ustaliło się przekonanie o Wandzie, której nic się nie może przytrafić. Jakim było to błędem okazało się 6 lat później. Wanda, zbliżając się do 50-ki była na dobrej drodze do sięgnięcia – jako pierwsza kobieta – po Koronę Himalajów. Może z uczuciem, że czas ucieka, że wysokościowe wejścia będą dla niej możliwe już tylko przez krótki okres czasu, rozpoczęła ona swoją niemal maniakalną pogoń za pozostałymi 8.000-kami. I wtedy zawiódł ją zdrowy rozsądek i poczucie proporcji, o co łatwo w rozrzedzonym powietrzu na dużej wysokości – w strefie śmierci. Podczas swej ostatniej wyprawy na Kangczedzonge w 1992 r. spotkała w najwyższym obozie swego meksykańskiego kolegę Carlosa Carsolio, schodzącego ze szczytu do bazy. Nie chciała słuchać jego rad ani schodzić z nim razem. Pozostała na wysokości 8300 m. aby następnego dnia podjąć atak szczytowy. I pozostała na zawsze. Czy weszła na szczyt? Chyba nigdy się tego nie dowiemy, i w gruncie rzeczy znaczy to niewiele. Jej matka w Warszawie do końca nie wierzyła w śmierć córki, w przekonaniu, że Wanda tylko zaginęła bądź że znajduje się w innej, równoległej rzeczywistości. Równie trudno jest w jej śmierć uwierzyć nam, którzy ja znali, jej ciepło, życiową pasję, optymizm i silną wolę.
Wanda była jeszcze przez wiele lat uznawana za najwybitniejsza alpinistkę na świecie, nawet gdy przyszły młodsze, zdobywające Koronę Himalajów. I długo trwało zanim ktoś przewyższył sumę jej osiągnięć w wysokich górach.
Aleksander Kwiatkowski