Różne aspekty siebie samego

Rozmawiałem jakiś czas temu ze znajomym medium, który powiedział, że ma kontakt z moim zmarłym przyjacielem. Dodam, że obie osoby znam od wielu lat i są absolutnie wiarygodne. Dusza/duch przyjaciela opowiada rzeczy niezwykłe, mówi bowiem o tworzeniu nowych światów. Dotychczas sądziłem, że gdy człowiek przekroczy próg materii, dalej rozwija się i ewoluuje, innymi słowy – jest uczniem, nie kreatorem. A tu słyszę o tworzeniu swoich własnych światów!

Duch przyjaciela mówi, że nie zastał żadnego matriksa, żadnych dusz i aniołów, żadnych bytów i przewodników, którzy by się nim zajęły i zainteresowały, powitały, ofiarowywały pomoc. Napotkał białą dziewiczą przestrzeń, rześkie powietrze i przekaz: Rób sobie duszo, co ci przyjdzie na myśl, co zechcesz!

Zaraz, chwileczkę, no, jak to tak? Cała ogromnie różnorodna egzystencja człowieka – w końcu istoty myślącej i czującej – cały życiowy wysiłek, osiągnięcia i porażki, uniesienia i gorycze, sprowadzone zostaje do poziomu programu komputerowego, do czegoś w rodzaju mózgu w słoju?

Budzą się echa książek Monroe, uważanego za guru i przewodnika po astralnych przestrzeniach. Monroe pisze szeroko o podróżach poza ciałem i spotkaniach z różnymi duchowymi istotami. Ale trzeba czytać uważnie i do końca, bo w trzecim tomie Monroe przyznaje, że możliwe, iż wszystko co dotychczas opowiedział, jest różnymi aspektami mnie samego!

Dobre sobie, Monroe w dwóch tomach opisuje, jak wychodzi z ciała, podróżuje w kosmicznych przestrzeniach, spotyka astralne istoty, aby w trzecim stwierdzić, że to mogły być spotkania z różnymi aspektami samego siebie???

Szukamy wiary, bo jej potrzebujemy. Wiary w ogóle, bowiem spełnia tęsknoty serca i potrzeby duszy, a także dlatego – co istotne – że z wiarą żyje się łatwiej! Niestety, to może być nieautentyczny odruch, taktyczny manewr ego, które wymyśla i samo ustala związki z (rzekomą?) wyższą potęgą. /…/

Czyżby transcendentny los był niczym innym, jak continuum? Powtarzamy te same błędy i ćwiczymy cnoty, tylko w nowych warunkach i nowym futerale/ciele? W rzeczywistości Monroe i inne media nam mówią, że można wyleczyć się ze wszystkiego, tylko nie z siebie samego?

Duch Święty dzieciństwa, zastąpiony Rozumem Dialektycznym dorosłości? I koniec? I tyle tego? Medium prowadzi dialog z samym sobą, czerpiąc informacje ze swojego białego pokoju pamięci, a ty się głupiątko ciesz!

Szukając iskierki – mam na myśli coś pogodnego na zakończenie – przypomniałem sobie, co kiedyś opowiedział mi jeden Czech, uczestnik „praskiej wiosny”. Gdy do Pragi wjechały z misją pokojową ruskie czołgi, było dramatycznie i świat się Czechom zatrząsł. Za wyjątkiem pewnego prażanina, który z nadzwyczajnym spokojem obserwował poczynania ruskich gąsienniczek. Zapytany skąd czerpie swój spokój odrzekł: Ja se ne boim. Ja mam rakowinu!

Andrzej Szmilichowski

Lämna ett svar