Zdarzyło się to wiele lat temu. Pan Florek, gospodarz na Białej Górze żył jeszcze wtedy. Był wczesny ranek – w nocy spadł deszcz, pachniało ziemią. Pan Florek i ja szliśmy piaszczystą polną drogą. Minęliśmy oczko wodne, miejsce nocnych koncertów żab i weszliśmy na pagórek. Przy drodze leżała sterta kamieni. Jeden kamień był większy i odróżniał się barwą. Miał kolor bordowy i był posiany jasnymi cętkami. Podniosłem go i pokazałem panu Florkowi.
„Wie pan, panie Florku, wiem skąd się ten kamień tu wziął.” Do dziś pamiętam zaskoczoną i zdziwioną minę pana Florka. „No przecież, tu z pola, sam go tu położyłem” odpowiedział. „Taaak, oczywiście… ale ja wiem jak on się tu na pańskie pole dostał i skąd on przywędrował”, odpowiedziałem i ciągnąłem dalej. „Wie pan – ten kamień nazywa się porfir i pochodzi ze środkowej Szwecji. Przywędrował tu z miejsca w którym byłem i które dobrze znam – z Älvdalen.
Ilu rodaków zdaje sobie sprawę że niemal cała powierzchnia Polski jest pokryta osadami, które skandynawskie lądolody przyniosły na nasze ziemie? Jak to się stało? Co to za historia?
A było to tak! Około 2 miliony lat temu nastąpiły na ziemi gwałtowne zmiany klimatyczne i nastąpiło silne ochłodzenie. Oziębienie i wielkie opady śniegu spowodowały że okolice bieguna północnego przykryła olbrzymia czapka lodowa. Czapa ta, zależnie od okresowych ociepleń lub oziębień, topniała albo rosła. Uważa się że obszar polski cztery razy został, w większym lub mniejszym stopniu przykryty skandynawskimi lądolodami. Ostatnie zlodowacenie opuściło obszar polski około 13 tysięcy lat temu.
Lodowce te zbudowały i ukształtowały prawie że całą powierzchnię Polski: równiny, wzgórza, doliny, jeziora, kształt tych jezior jak również bieg wielu rzek.
Materiał budowlany został przyniesiony przede wszystkim ze Szwecji, mniej z Finlandii. Są to, mniej lub więcej, pokruszone skały. Mogą to być olbrzymie głazy, kamienie, żwiry, piaski czy też miałkie gliny. One, „urodzone” w Szwecji, są najstarszym materiałem skalnym w Polsce. Niektóre z nich mogą mieć 2 miliardy lat.
Będąc dzieckiem, słyszałem od dorosłych że kamienie rodzą się i rosną w ziemi tak jak rośliny. Wyobrażam sobie że mogą być ludzie którzy w dalszym ciągu tak myślą. I… w pewnym sensie mają rację! Tylko że to nie biologia powoduje ich „wyrastanie”, a prawa fizyczne są tego przyczyną. Wilgoć pod kamieniem, który leży pod ziemią, zamarza zimą. Kryształy lodu mające większą objętość niż woda wypychają z roku na rok, po trochu, kamień w górę ku powierzchni. Stąd to zdziwiony rolnik co roku znajduje nowe szwedzkie kamienie na swoim polu.
Średnia grubość szwedzkich osadów w Polsce wynosi 100 m. W najgrubszym miejscu 240 m. Pod tym różnorodnym, naniesionym materiałem leżą ”nasze rodzime” skały ze starszych epok geologicznych, które mają dziesiątki albo nawet setki milionów lat na karku.
Przyjeżdżając do Gdyni odwiedzam zwykle moje rodzinne Orłowo. Wiedziony nostalgią idę zawsze pod urwisko Kępy Redłowskiej. Bukowe lasy kępy, wysokie i strome ściany urwiska i plaża były miejscami naszych chłopięcych zabaw. Tam żyliśmy wśród indian i piratów.
Urwisko zmienia ciągle kształt. Szalingi* wyrywają co roku kawał brzegu i urwisko nie wygląda już, i nie wychodzi już tak daleko w morze, jak za czasów mojej młodości.
Po sztormie chodziliśmy szukać bursztynu na plaży. Podziwialiśmy kolorowe kamienie i kamyki które ku naszemu ciągłemu rozczarowaniu traciły swoje silne barwy z chwilą jak przestały być mokre. Czasami znajdowaliśmy skamieniałe drewno mające miliony lat na karku albo też całkiem inne, bardzo dziwne kamienie. Były to kamienie ze skamielinami dawno wymarłych bezkręgowych zwierząt. Szczęściem było znaleźć trylobita czy ząb rekina. Najczęściej znajdowaliśmy szkielety ośmiornic, belemnitów – nazywaliśmy je „piorunami”. Zwierzęta te żyły dziesiątki czy też setki milionów lat temu w ciepłym oceanie a ich skamieliny przywędrowały do nas wraz z lodowcem z wysp Gotlandii i Olandii.
Pamiętam że kiedyś, na plaży pod urwiskiem, leżały dwa duże głazy narzutowe. Obecnie tych głazów nie ma. Gdzie się podziały? Podejrzewam że ktoś je ukradł i prawdopodobnie, pocięte na kawałki zamienione zostały na kamienie nagrobne. Wieczny odpoczynek racz im dać Panie…
Kamieni narzutowych jest w Polsce dużo. Mogą być duże i małe. Wiele z nich jest chronionych jako pomniki przyrody. Największy z nich „Trygław” znaleźć można w Tychowie na Pomorzu Zachodnim. Ma obwód 50 m, 8 m wysokości i waży około 2 000 ton. Kamień ten jest oczywiście liliputem w porównaniu do wielu swoich krewnych w Szwecji.
Jeżeli spuścimy wzrok ku stopom, odkryjemy że kamienie starych polskich i szwedzkich ulic, kocie łby, nie różnią się od siebie. Te same barwy, te same struktury. To samo zauważymy obserwując kamienie murów niektórych budowli, na przykład zamków, starych kościołów czy zabudowań gospodarczych na wsi.
Ostatni lodowiec cofając się zostawił nie tyko martwe materiały po sobie.
Niektóre rośliny i zwierzęta, które żyły na obrzeżach cofającego się lodowca, zostawione w „Polsce”, potrafiły przystosować się do nowych, cieplejszych warunków klimatycznych. Każdy kto żyje w Szwecji wie co to jest powszechnie występujący „oxel”. Polska nazwa tego drzewa to jarząb szwedzki. W Polsce, w stanie dzikim, rośnie jedynie w niektórych miejscach nad Bałtykiem, między innymi na Kępie Redłowskiej. Znana jest też dla nas jagoda „hjortron”, malina moroszka, która w Polsce jest rośliną rzadką i która tam nie owocuje. Zając bielak, też polodowcowy relikt, który zimą zmienia sierść na białą, żyje w północno-wschodniej Polsce.
Jak widzimy, to nie mało Szwecji jest w Polsce.
Więc, rodaku mój! Ile jest tej polskiej ziemi w Polsce? Spojrzyj dookoła! Chcesz czy nie chcesz musisz stwierdzić że prawie wszystko co widzisz jest szwedzkie.
Może teraz, przyjeżdżając do Szwecji, padniesz na kolana i ucałujesz szwedzką skałę, która jest… Matką naszej Polskiej Ziemi. A i ty, mój szwedzki przyjacielu, może i ty, odwiedzając moją Ojczyznę, uklękniesz i powitasz Twoją… Szwedzką Ziemię.
*Szalinga: sztorm po kaszubsku
Andrzej Olkiewicz