Rozmawiamy z prezesem Szczecińskiego Towarzystwa Socjologicznego, dr. Włodzimierzem Durką z Uniwersytetu Szczecińskiego.
Szczecińskie Towarzystwo Socjologiczne powstało w roku 2013.
Po długich przygotowaniach środowiska socjologów związanych z Instytutem Socjologii naszego uniwersytetu.
Zaraz po przełomie społecznym roku 1989 nastąpiła wyraźna potrzeba poszukiwania nowych rozwiązań systemowych…
Często innowacyjnych, stanowiących nowe rozwiązania w wielu dziedzinach życia społecznego. Brak takiej wiedzy był szczególnie dotkliwy w administracji publicznej. Mieliśmy dużo szczęścia, że nowe władze województwa i miasta oraz innych urzędów szczecińskich bardzo chętnie szukały porady wśród nas, socjologów. Wiele osób z naszego środowiska podjęło wówczas pracę poza uczelnią –m.in. w urzędach. I właśnie wszystkie te osoby były założycielami Szczecińskiego Towarzystwa Socjologicznego (dalej STS).
Jest wśród nas 2 byłych dyrektorów Wojewódzkiego Urzędu Pracy, 1 pani wiceprezydent miasta, 1 pani dyrektor Wojewódzkiego Ośrodka Interwencji Kryzysowych, 2 dyrektorów wydziałów w Urzędzie Wojewódzkim w Szczecinie, a także wiele innych osób, które wywodziły się z naszego Instytutu i pracowały w jednostkach administracyjnych i doradczych w regionie.
Wasze STS jest zapisane w KRS-ie…
… jako Stowarzyszenie zwykłe. Celem naszego Stowarzyszenia jest szeroko rozumiana intelektualna i praktyczna działalność naukowa i badawcza na rzecz gromadzenia, rozpowszechniania i stosowania wiedzy o zjawiskach i procesach społecznych na terenie miasta Szczecina i Pomorza Zachodniego.
Na co szczególnie zwracacie Waszą uwagę? Jakie są Wasze cele?
Najważniejsze dla nas to: inicjowanie, tworzenie i realizacja projektów, które służą rozwojowi regionu. Lata dziewięćdziesiąte były szczególnie trudne. Wiele osób i rodzin znalazło się na krawędzi egzystencji. Mieliśmy wówczas poczucie misji: co zrobić, aby ludziom pomóc. Dużo wtedy czytaliśmy, jeździliśmy po świecie. Staraliśmy się znaleźć jakieś rozwiązania. Poza sprawami bieżącymi staraliśmy się myśleć systemowo, w sposób umożliwiający upowszechnienie naszych pomysłów. Jak patrzę na to teraz, to był to niezwykle ciekawy okres. Wyzwania praktyczne staraliśmy się realizować w sposób naukowy, poprzez wykorzystanie dotychczasowej wiedzy oraz przy zastosowaniu metod naukowych.
Wraz z powstaniem STS-u zabiegaliśmy o publikację efektów naszych analiz i badań empirycznych. Współpracujemy także z uczelniami wyższymi Pomorza Zachodniego oraz instytucjami i organizacjami rządowymi, samorządowymi i pozarządowymi zajmującymi się bezpośrednio lub pośrednio diagnozą problemów społecznych. Przez cały czas współpracujemy z Polskim Towarzystwem Socjologicznym (PTS) i jego szczecińskim oddziałem. Zresztą większość naszych członków jest jednocześnie członkami PTS.
Jednym z głównych nurtów Waszych zainteresowań była i nadal jest socjologia morska…
Generalnie interesuje nas tematyka rozwoju regionalnego. A gospodarka morska jest tu nadal istotnym elementem tego systemu. Właśnie dlatego zajmujemy się również socjologią morską.
Okres rozkwitu socjologii morskiej przypadał na lata 60. i 70. XX wieku…
Socjologia morska przeżywa obecnie swój renesans. Tematyką tą zaczyna się bowiem interesować najmłodsze pokolenie naszych kolegów i koleżanek, działających na niwie europejskiej i światowej – zarówno w Międzynarodowym Stowarzyszeniu Socjologicznym (ISA) powstałym pod auspicjami UNESCO i zrzeszającym socjologów z ponad 100 krajów świata jak i w Europejskim Stowarzyszeniu Socjologicznym (ESA), liczącym dziś ok. 2 tys. członków. W tych międzynarodowych organizacjach powstały komisje albo sekcje socjologii morskiej, w których działają nasi członkowie – m.in.: prof. Agnieszka Kołodziej-Durnaś czy prof. Maciej Kowalewski.
Pionierem szczecińskiej socjologii, twórcą Waszego Instytutu i jego pierwszym dyrektorem oraz subdyscypliny – jaką jest socjologia morska, był śp. prof. Ludwik Janiszewski.
Był również pierwszym profesorem socjologii na ziemiach zachodnich i północnych oraz pierwszym przewodniczącym szczecińskiego PTS. Wcześniej zapoczątkował i prowadził badania socjologiczne, w ramach Instytutu Zachodnio-Pomorskiego (IZP). Wtedy to pojawił się temat pracy ludzi morza jako istotnego wyróżnika na tle kraju. I zaczęły powstawać publikacje dotyczące marynarzy i rybaków, ich pracy na statkach, spędzania czasu wolnego oraz, co jest niezwykle ważne, życia rodzinnego.
Po powstaniu STS zaczęliście robić badania socjologiczne na zlecenie organów wojewódzkich i miejskich…
Zrealizowaliśmy jako STS kilkanaście projektów. Aktualnie realizujemy projekt pn. Podnoszenie kompetencji przedstawicieli organizacji pozarządowych z województwa zachodniopomorskiego. W jego ramach STS jest odpowiedzialne za realizację 14 szkoleń pn. „Ekonomia z elementami polityki przemysłowej biznes społeczny. Nowe pole aktywności i współpracy dla organizacji pozarządowych”, które będziemy realizować jeszcze w 2021. Liderem projektu jest Zachodniopomorskie Forum Organizacji Pozarządowych. Szkolenia są obmyślone dla grup 12-osobowych pracujących face to face, tymczasem sytuacja pandemii uniemożliwia realizację takich szkoleń.
Zajmowaliście się praktycznymi problemami społecznymi.
Od samego początku był to główny nurt naszej działalności – rozwiązywanie ważnych kwestii społecznych. W pierwszej kolejności zajęliśmy się bezrobociem i przedsiębiorczością, co interesowało mnie naukowo osobiście. Wkrótce pojawiły się jednak nowe kwestie, które uświadomiły mi koleżanki i koledzy. Chodzi o cały ciąg problemów środowiskowych: alkoholizm, przemoc domową, zdrowie psychiczne członków rodziny, a dalej sytuację bytową rodzin. Nie są to problemy ważne dla polityków. Przemoc, alkoholizm często goszczą na pierwszych stronach gazet, ale, zapewniam, grono osób, które chcą te problemy rozwiązać, nie jest liczne. W ciągu ostatnich pięciu lat na zlecenie jednostek samorządowych zajmowaliśmy się kwestią funkcjonowania gminnych komisji ds. rozwiązywania problemów alkoholowych, sprawnością zespołów interdyscyplinarnych ds. przemocy domowej, a także kwestiami zdrowia psychicznego. Wszystkie te kwestie, paradoksalnie, są ściśle ze sobą powiązane i wymagają podejścia całościowego. Staramy się o tym przekonywać decydentów i wpływać na kształt powstających dokumentów, strategii i programów.
Ciekawy był wreszcie projekt pn. Postawy i opinie mieszkańców obszaru rewitalizacji na temat wydarzeń społecznych zorganizowanych na obszarze rewitalizacji w Szczecinie…
To też jest praktyczny problem społeczny. W Szczecinie, podobnie jak w innych polskich miastach, w ciągu ostatnich 20-30 lat wystąpiły intensywne procesy suburbanizacji. Mieszkańcy Szczecina, którym się powiodło, wyprowadzili się na przedmieścia lub w ogóle poza miasto. Jednocześnie samo miasto podlegało i nadal podlega różnorakiej degeneracji: przestrzennej, architektonicznej, gospodarczej, a przede wszystkim – społecznej. Miasto wymaga rewitalizacji, czyli odnowy wszystkich wymienionych aspektów: odnowy przestrzeni, odnowy walorów architektonicznych, powrotu atrakcyjnych sklepów do śródmieścia, bezpiecznych ulic i placów, bardziej przyjaznych i otwartych relacji międzyludzkich. To zadanie jest bardzo trudne, ale – jak dowodzą doświadczenia wielu miast – możliwe.
Bardzo chętnie włączamy się swoją wiedzą i doświadczeniem w te działania. Wymieniony przez Ciebie projekt został zrealizowanym w ubiegłym roku, ale wcześniej zajmowaliśmy się choćby badaniami nt. układu urbanistyczno-architektonicznego Alei Wojska Polskiego, w którym mieszkańcy miasta, przedsiębiorcy oraz sami mieszkańcy Alei odnieśli się do różnych propozycji przygotowanych przez miejskich urbanistów. Rezultaty badania spotkały się z bardzo żywą reakcją niemal wszystkich środowisk. Odbyło się kilka debat, byliśmy zewsząd krytykowani, ale ostatecznie nasze wnioski zostały przyjęte, bo stała za nami metodologiczna rzetelność w realizacji badania. Było to bardzo pozytywnie nakręcające doświadczenie.
Większość Waszych badań kończyło się publikacją książkową…
Nie zawsze. Zdarzało się i tak, że zleceniodawca stawał się ich właścicielem i nie chciał upubliczniać wyników badań. Wspomnę może jeszcze może o projekcie, który realizowałem ze śp. dr. Ryszardem Czyszkiewiczem, moim przyjacielem i inicjatorem powołania STS-u, na temat aktywności gospodarczej na śródmiejskich ulicach Szczecina. Badanie polegało na inwentaryzowaniu lokali według ich lokalizacji. Odnotowywaliśmy charakter działalności, liczbę zatrudnionych, orientacyjną wielkość lokalu, pytaliśmy o ocenę koniunktury, perspektywy prowadzonej działalności, czyli jej rozwój, dalsze utrzymanie lub zamknięcie, a wreszcie odnotowywaliśmy mobilność przedsiębiorców. Odkryliśmy, że w śródmiejskich lokalach jest ogromny potencjał gospodarczy i poważny segment miejskiego rynku pracy.
Z Pomorza Zachodniego emigruje coraz więcej osób. Jakie są tego przyczyny i kierunki?
Faktycznie emigracja z zachodniopomorskiego jest bardzo wysoka, zdecydowanie wyższa niż z innych regionów tzw. macierzystej Polski. Kierunki tej emigracji są bardzo przypadkowe i punktowe. I wynikają zazwyczaj z przekazywanych doświadczeń przez pionierów wyjazdu, którzy następnie ściągają do siebie znajomych czy rodzinę.
Tu na Pomorzu Zachodnim mamy zdecydowanie mniej emigrantów za Atlantyk – do USA czy Kanady. Główne natomiast kierunki to: Niemcy – jeśli chodzi o pracę w przemyśle i budownictwie; Holandia – jeśli chodzi o pracę w ogrodnictwie; Wielka Brytania i Francja – głównie w budownictwie i przemyśle.
Niezależnie od kierunków emigracji, które mogą się jeszcze wielokrotnie zmienić, to istotnym wyróżnikiem naszego regionu jest niskie przywiązanie do swojej małej, prywatnej ojczyzny. Można przyjąć hipotezę, że jest to wynik wielopokoleniowego doświadczenia, gdzie rodzice i dziadkowie nie czuli się na Pomorzu Zachodnim jak u siebie. Migranci mają też pozytywny przekaz kulturowy z doświadczeń emigracyjnych: ich dziadkowie i rodzice migrując poprawiali swoją sytuację materialno-bytową. Nie ma więc powodów, aby tego nadal nie praktykować.
Socjologią zajmujesz się od dawna…
Praktycznie od zawsze, jeszcze przed studiami byłem społecznym ankieterem. Zainteresowanie przeistoczyło się w pasję w czasie studiów, zwłaszcza, że trafiłem na niezwykle ciekawy okres: powstanie Solidarności oraz studenckie strajki na UAM w latach 1981-83. Rozpoczynając studia nie myślałem, że będę zawodowym socjologiem. Socjologię traktowałem wyłącznie jako hobby. Chciałem poznać ciekawych ludzi, rozwijać swoje zainteresowania. Sądziłem, że będę na życie zarabiał prowadząc własną działalność gospodarczą, bo bardzo wyraźnie dostrzegałem paradoksy PRL-u z biednymi intelektualistami i bogatymi prywaciarzami. Po czwartym roku studiów dostałem propozycję pracy od prof. Ludwika Janiszewskiego, w Zakładzie Socjologii Morskiej PAN w Szczecinie. Miałem ją podjąć zaraz po studiach. Zmieniłem szybko swoje plany, a nawet temat pracy magisterskiej. Miałem ją pisać wcześniej o polskich Białorusinach mieszkających na Białostocczyźnie. Jej tematem miało być liceum z białoruskim językiem nauczania w Bielsku Podlaskim. Miała to być analiza instytucjonalna tej placówki oświatowej. Pod wpływem mojego dotychczasowego promotora, prof. Andrzeja Kwileckiego, zmieniłem opiekuna pracy na prof. Ludwika Janiszewskiego i jak już wspomniałem sam temat pracy magisterskiej na: Styl kierowania załogą dalekomorskiego statku rybackiego a wydajność połowowa. Była to praca, którą rozwinąłem w późniejszym doktoracie.
Przez lata pracy na uczelni przebyłeś drogę naukową od socjologii morskiej do socjologi wsi…
Od socjologii zarządzania organizacjami działającymi na morzu (zarządzania operacyjnego statkiem) – do zarządzania strategicznego. Zajmowałem się od połowy lat dziewięćdziesiątych opracowywaniem strategii rozwojowych lokalnych i regionalnych. Na swoim kącie mam pierwszą strategię województwa szczecińskiego z roku 1996, za którą dostałem nagrodę wojewody szczecińskiego. Z kolei zajmowanie się zarządzaniem strategicznym wskazało mi socjologiczne problemy rozwoju i niedorozwoju w obszarze regionu. I stąd, w ostatnich latach, wykształciło się we mnie ogromne zainteresowanie obszarami wiejskimi, którym zajmuję się obecnie. Socjologią wsi w Szczecinie, poza Józefem Kowalewskim i Zbigniewem Zychowiczem, a ich aktywność odnosi się do lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku, nikt się dotąd jeszcze nie zajmował. Tymczasem przemiany ostatnich lat wymagają nowego spojrzenia, nowego podejścia.
Teraz prowadzisz zajęcia zdalne.
Prowadzę zdalnie wykłady, konwersatoria oraz ćwiczenia. Jeśli chodzi o wykłady i konwersatoria to wiele rzeczy jest podobnych do zajęć z czasów, kiedy prowadzone były na żywo. Mimo wszystko jest szereg plusów wynikających z zajęć on-line. Przede wszystkim istnieją możliwości prezentowania na ekranach komputerów studentów prezentacji multimedialnych. Jest to dobrze odbierane przez studentów. Mogę im, poza samą treścią wykładu, wzbogacać zajęcia nagraniami, filmami czy plikami dźwiękowymi. Dzięki temu zajęcia zyskują zdecydowanie na atrakcyjności.
Z drugiej jednak strony cierpi kontakt bezpośredni. Trudno jest też, np. w czasie ćwiczeń, zmusić studentów do włączenia kamery, żeby się pokazali. Są wykłady, na których trudniej – i inne, na których łatwiej wywołać jest dyskusję. Np. na kierunku mediacje międzykulturowe, na przedmiocie konsultacje społeczne, analizujemy to, co dzieje się aktualnie ze strajkiem kobiet pod kątem możliwych mediacji czy konsultacji. Dyskutowaliśmy nad rozwiązaniami tego problemu, które zostały przyjęte w Irlandii. To drugie referendum sprzed 2 lat, było poprzedzone kilkuletnią debatą publiczną, która została zapoczątkowana i prowadzona w tamtejszym parlamencie. Ta debata objęła szereg instytucji i osób. I to wszystko było możliwe dzięki temu, że politycy irlandzcy byli otwarci i chcieli rozwiązać problem jaki mieli. I właśnie rozwiązaniu wszelkich takich problemów powinny służyć mediacje. Podobnych doświadczeń światowych jest bardzo dużo…
Korzystajmy więc z doświadczeń innych.
Tak. Pamiętajmy też, że poza kwestiami przykuwającymi światowe media są też problemy mniej spektakularne, ale bardzo ważne dla mieszkańców obszarów peryferyjnych, popegeerowskich wsi i śródmiejskich slumsów.
Rozmawiał: Leszek Wątróbski