ZYGMUNT BARCZYK: Salamanka, miasto krużganków i wirydarzy

Hiszpania i piękne miasta hiszpańskie. Na myśl przychodzą mi trzy andaluzyjskie gracje: Sewilla, Kordoba, Granada. Nigdy ich dość. Za każdą wizytą odkrywam tam coś nowego. Hiszpańskości jako takiej też nigdy dość. Tak mam. Kto przemierzał ten kraj wie, że miasta tam fascynujace. Mam i ja swoich faworytów. Obok już wymienionych: Walencja, Segowia, Ronda, Tariffa. Mam tam też swoje miasta poziomki. Na imię im: Salamanka, San Sebastian, Kordoba. Dziś o Salamance.

Z dominującą nad miastem katedrą ( a de facto dwoma katedrami przylegającymi do siebie, tzw Starą i Nową), z najstarszym w Europie uniwersytetem ( powstałym w 1218 roku), choć podobna z pozoru innym hiszpańskim miastom, jest Salamanka miastem wyjątkowym pod wieloma względami. Już na początku drugiego tysiąclecia naszej ery składała się z siedmiu colaciones, dystryktów podzielonych wedle różnych grup etnicznych i kulturowych: Kastylian, Portugalczyków, Galician, Mozarabów i Żydów. Poddanie miasta Maurom, odbicie go następnie przez katolików, uwikłanie w liczne konflikty, mimo licznych strat, umacniały rolę miasta jako katolickiego ośrodka władzy i wiedzy. Podobnie jak w Oxfordzie, uniwersytecki układ miasta wzorował się na założeniach konwentów, co sprzyjało rozwojowi kolegiów na bazie istniejących zakonów. Salamanka stała się z czasem sławna jako ośrodek akademicki, pozostając zarazem świetnie prosperującym miastem. Nie każdy gród, nawet jeśli zamożny,  mógł sobie pozwolić na dwie katedry i pompatyczną acz imponującą dobrym smakiem zabudowę, gdzie każda ulica, zaułek, plac, pałac, czy kościół pyszni się okazałym frontonem.

Zgrabną sylwetę miasta lubię podziwiać zbliżając się doń starorzymskim mostem, przekraczającym rzekę Tormes. Ton miastu nadaje złota barwa piaskowca, budulca większości budynków. Dlatego Salamanka nazywana jest Złotym Miastem ( La Dorada). Wchodzę w miasto z dominantą ”dwójkatedry” w sylwecie, z rozgałęzionym układem kolegiów i budynków zbudowanych na założeniu klasztornym, dochodzę do ośrodkowującego całą zabudowę barokowego XVIII wiecznego Plaza Mayor. Rzucają się w oczy fasady domów w stylu nazywanym  plateresco, kojarzonym, i słusznie, z imperialną Hiszpanią. Bazujący na efektach inkrustacji srebrnych plater, w  Salamance zagościł pod postacią bogatej ornamentacji reliefów, dostrzegalnych niemal wszędzie. Mocno zaznaczył się też w architekturze  miasta styl zwany churrigueresque,. O formie zabudowy i jej zdobności decydowały bowiem dzieła rodziny Churriguera, która będąc de facto dynastią architektów, rzeźbiarzy i dekoratorów, zdominowała proces formowania miasta w okresie baroku.

Mimo burzliwej historii i wpływów różnych tradycji pozostała Salamanka kompaktowym, uniwersyteckim miastem. Lubię wędrować ulicami Złotego Miasta, łatwego do odróżnienia od innych miast Hiszpanii, mimo że wydaje się spełniać wszystkie rygory “hiszpańskości” w urbanistycznej kompozycji miasta. Wiadomo jednak, że jeśli chcemy się poddać powabowi miasta, nie wystarczy przekonanie, że wszystko wydaje się w dobrym guście i należytym porządku. Miasto musi jeszcze mieć… to coś . Lubeka ma przesmyki i zaułki, Cambridge mostki nad rzeką Cam, Salzburg sylwetę znaczoną wieżami kościelnymi, Oxford charakterystyczne dziedzińce uniwersytetu. Ma to coś i Salamanka. Co?

Nie wnikając w tym miejscu w wartość artystyczną dzieł architektów, rzeźbiarzy i twórców ołtarzy, na to coś, oprócz niepoliczalnej liczby bocianów zagnieżdżonych na dachach i wieżach, składają się liczne i dostępne ciekawskiemu oku dziedzińce klasztorne. Włócząc się po mieście, łatwo je spostrzec poprzez dyskretnie uchylone w w ciągu dnia furty. Ukazują się nam otoczone kolumnadą krużganków okalających klasztorne wirydarze. ”Jazda obowiązkowa” obejmuje: Klasztor San Esteban, Klasztor Królów, klasztor Konwentu Santa Maria de las Duenas.

Przechadzka czworobokiem krużganków dziedzińca, obchodzenie niezbyt strojnego zwykle wirydarza, nastraja do zadumy. Można wręcz chcieć wyzwolić w sobie medytacyjne skłonności o które przecież w zgiełku miasta coraz trudniej. Przejście z gwarnej, rozpalonej słońcem ulicy żakowskiego miasta w studzienny chłód krużganków skłania do niespiesznego okrążania fontanny i roślinnej kompozycji wirydarza, będącego w zamyśle oszczędnym szkicem raju utraconego. Raz po raz napotkany wirydarz zamienia to miasto w życzliwy przybyszowi ogród kontemplacji.

Zygmunt Barczyk

Lämna ett svar