Orvieto, czyli pocztówka z Umbrii

Usadowione na wulkanicznym wypiętrzeniu, wynurza się z porannych mgieł. Już z daleka dostrzec można sylwetę słynnej katedry. Kiedy podjeżdżam ku wzgórzu, przebijające się przez mgielność dnia światło słoneczne pada na zdobną polichromię jej fasady. Takim zobaczyłem Orvieto po raz pierwszy i ten widok jest obrazem, który przechowuje w pamięci z lubością. Rzadko się widzi miasto tak efektownie położone. Dominujące wśród falującego pogórza lesistej Umbrii, czaruje swą panoramicznością. Sceneria iście pocztówkowa.

Większość mieszkańców Orvieto żyje w nowej części miasta u nasady wzgórza. Intrygująca jest jednak historyczna część miasta, położonego na płaskim szczycie wulkanicznego wzgórza. Gród założono ze świadomością wykorzystania tego, co można nazwać jego naturalnym ufortyfikowaniem. Niektóre domy zbudowane są wprost nad skarpą. Różnice poziomów sięgają 300 metrów.

Orvieto znane jest przede wszystkim z budowanej przez trzy wieki katedry, okazałego Duomo. Znane jest też z ceramiki, tuneli pod miastem, jak i licznych winnic tarasowo opadającymi zboczami. Marka wina orvieto jest popularna i poza Italią. Atrakcji zatem nie brakuje. Jest i magiczna studnia św. Patryka, przy projektowaniu której brał udział Leonardo da Vinci. Projekt na ówczesne czasy najnowocześniejszy w świecie. Cylindryczny kształt studni miał umożliwić osłom wchodzenie na dół po wodę, tak aby jednocześnie nie blokować osłów, który by ze studni wychodziły.

Katedra w Orvieto uważana za najpiękniejszą świątynię w całej Umbrii i jest, co zrozumiałe, wizytówką miasta. Przewodniki mówią o niej, jako o wyjątkowym klejnocie gotyckiej architektury. Budowana była przez 300 lat. Można powiedzieć, że Orvieto to katedra, katedra zaś to przede wszystkim jej fasada z mozaikami. To ona przyciąga ludzi zewsząd. Uważana jest za niezwykłą nie tylko w skali włoskiej ale i za jedną z najpiękniejszych w świecie. Złożona z poziomych warstw trawertynu i bazaltu jest dziełem jednego z architektów katedry, Lorenzo Maitaniego. Zachwyca bogaty ornamentacją poliptyk, mozaiki i rozeta.

Schwytać fasadę w kadr, to zdobycz konieczna. Stoisz na Piazza del Duomo i widzisz, że łatwiej powziąć postanowienie niż z się z niego wywiązać. Nie mając dostępu do okolicznych balkonów czy dachów, nie udaje się uchwycić jej w całości. Plac jest zbyt mały. Sklepikarze o tym wiedzą, więc wysyp pocztówek, ukazujących całość niezwykłej fasady, znaczny.

Od katedry odchodzi ulica- deptak: Via del Duomo. Główny spacernik miejscowych. Tu się nadal spaceruje! Tradycja corso wciąż żywa. Nie chodzi o to, że ruch jest tylko pieszy i że usadowiły się przy ulicy liczne bary, restauracje, butiki. Chodzi o to, że nadal obowiązuje tu „program ociracki”, jak mawiają górale z Podhala. Wciąż można przemykać ocierając się o innych, ale tłok to przyjemny. Paraduje się wte i wewte, wszyscy na wszystkich patrzą. Nobliwe rodziny, starsze panie pod rękę, panowie w słomkowych kapeluszach, przyglądający się eleganckim niewiastom. Są ukłony, długie spojrzenia, sporadyczne pogawędki. Dzierlatki w grupkach, mocno wymalowane, głośno się śmiejąc, sprawdzają czy aby gapią się na nie chłopcy, też spacerujący grupkami, czyniąc przy tym nieprzystojne uwagi. Ciekawie jest zatem na tym deptaku; spektakularnie, chciałoby się powiedzieć. Ludzie tu wciąż zwracają na siebie uwagę. Ekran smartfona nie zajmuje całej uwagi.

Samo miasteczko kameralne, skupione w sobie, jak przystało na miasto warowne choć, zrządzeniem natury, nie wymagające obronnego muru. Będąc na szczycie wzgórza widzi się Umbrię jak na dłoni. Pobliskie zielone pagórki pełne cyprysowych zagajników, bajecznie ulokowane okoliczne osady, opływowe wzgórza w dali.  Niedaleko stąd Asyż, Perugia, Gubbio. Umbria, niby podobna sąsiedniej Toskanii, ma jednak swój własny charakter.  Mocniej pofałdowana, bardziej lesista, ze swoim własnym genius loci.

Orvieto dało początek ważnej katolickiej tradycji. Chodzi o święto i procesję Bożego Ciała. W 1263 roku, podczas mszy w kościele w Bolslena, z trzymanej przez księdza hostii na płótno i posadzkę popłynęła krew. Na pamiątkę tego wydarzenia zdecydowano się na budowę katedry w Orvieto, w mieście chętnie odwiedzanym przez papieży w okresie wakacyjnym. Przebywający wtedy w Orvieto Papież Urban IV ustanowił święto Corpus Christi. W kalendarzu świąt katolickich pojawiło się zatem Boże Ciało. Katedrę budowano przez trzysta lat, bo pieniędzy stale brakowało. 350 architektów, malarzy, twórców mozaik i rzeźbiarzy, latami tworzyło dzieło uznawane za jedno z najznakomitszych w historii architektury.

W katedrze przechowywane są relikwie: hostia i kapłański korporał. Rarytasem są freski Luki Signorellego, umieszczone w specjalnej kaplicy. We Włoszech, Signorelli uznawany jest przez niektórych za większego artystę niż Michał Anioł. Mówi się nawet, że Michał Anioł, tworząc swoje freski w Kaplicy Sykstyńskiej kilkadziesiąt lat później, był pod wpływem dzieła Signorellego w Orvieto.

Procesja Bożego Ciała idąca ulicami miasta, jest wielkim dorocznym wydarzeniem w życiu mieszkańców. A że pozbawiona spektakularnych biczowań, obecności zbrojnych oddziałów, okazałych figur świętych na mobilnych platformach, jakie towarzyszą na przykład procesjom wielkopostnym w Hiszpanii, nie jest równie silną atrakcją turystyczną.  Gromadzą się tam głównie miejscowi, razem podążając w uroczystej procesji, wszędzie widoczne są flagi poszczególnych dzielnic, niegdyś ze sobą zaciekle walczących,

Dziś to wypiętrzone wulkanicznym wybrykiem miasto żyje w spokoju, ciesząc się tym, że położone bliżej niebios niż sąsiedzi. Tak to sobie wymyśliłem. Poziomkowe miasta mogą przecież mieć swoje specjalne prawa.

Zygmunt Barczyk

Lämna ett svar