Wiele lat temu w Sztokholmie zawiązała się polska grupa Anonimowych Alkoholików. Z jej założycielem, wówczas 30-letnim Polakiem, który zamieszkał w Szwecji, rozmawiała redakcja Nowej Gazety Polskiej. Wywiad publikowany był w 2007 roku.
W Szwecji mieszkasz od niedawna, więc może trudno będzie ci odpowiedzieć na pytanie, jak bardzo rozpowszechniony jest w tutejszym środowisku polonijnym alkoholizm? Ale rozumiem, że inicjatywa z którą występujesz, musi w jakimś stopniu odzwierciedlać problemy, które nie są obce tej grupie ludzi…?
Nie mam żadnych danych, ilu Polaków mieszkających tutaj, ma problemy z alkoholizmem. Wiem jednak z rozmów z innymi Polakami, że taki problem jest. Na razie nasza grupa liczy zaledwie trzy osoby. Przewinęło się przez nią pięciu mężczyzn, było to latem, pracowali w Szwecji tylko czasowo, teraz wrócili do Polski. Mój znajomy, z którym zakładaliśmy tę polską grupę, mówił mi jednak, że zna tutaj sporo alkoholików.
Ale do waszej grupy AA nie trafiali… Może nie byli zainteresowani?
Powiem dość egoistycznie: mnie chodzi o jedno, ja chcę mieć z kim trzeźwieć! Dlatego, że ja przez niemal połowę mojego 30-letniego życia piłem alkohol. I nie było to takie normalne picie, jak piją normalni ludzie. Ja jestem po prostu alkoholikiem. Spałem na ławkach w parku, różne rzeczy robiłem. Nie raz chciałem sobie z tym dać radę sam, ale ja jestem po prostu chory. To skomplikowana choroba: duszy, ciała i umysłu. I tak rzeczywiście jest, jak patrzę na siebie z pewnej perspektywy. Wiele razy obiecywałem sobie, że to już ostatni raz, że więcej nie będę pił, a po tygodniu znowu leżałem pijany gdzieś w dyskotece, albo na placu w moim mieście.
Pochodzisz z małego, czy dużego miasta? Jak się to wszystko zaczęło?
Jestem z małego miasta, zaledwie 20 tysięcy mieszkańców. Byłem tam znany. Miałem może 15 lat jak się pierwszy raz upiłem. Mój pierwszy kontakt z alkoholem był na wakacjach, pod namiotem. Byłem upity do nieprzytomności. Myślę dzisiaj, że mogłem wtedy umrzeć, bo wynosili mnie z namiotu pięć razy żebym zwymiotował, spałem na plecach i miałem tak zwane cofki, a od tego można się udusić. Dzisiaj, gdy nad tym się zastanawiam, to wiem, że już w wieku 16 lat miałem bardzo poważny problem z alkoholem, a jak miałem 17 lat, to byłem uzależniony.
Od kiedy nie pijesz?
Nie piję już siódmy miesiąc. Ja skończyłem terapię antyalkoholową we wrześniu 2005 roku, po tym jeszcze dwa razy upiłem się. Mój kontakt z AA zaczął się jeszcze w Polsce, w Sztokholmie jestem od pół roku. Dlatego ważne są dla mnie te spotkania AA, tam ludzie dzielą się nie tylko swoimi spostrzeżeniami z picia, ale i z trzeźwienia. W grupie człowiek czuje się lepiej, wie, że nie jest sam ze swoimi problemami.
Często mi się wydaje, że zwłaszcza na emigracji, największym problemem alkoholika jest poczucie samotności… Niektórzy swój alkoholizm przywożą do Szwecji jeszcze z Polski, ale dla wielu motywem do picia jest uczucie zagubienia w nowym środowisku…
Tak, z pewnością tak. Myślę, że ważnym czynnikiem jest tęsknota. Gdy piłem, często zastanawiałem się, dlaczego nie potrafię sobie sam z tym poradzić. Poszedłem na terapię –nieważne jest jak do tego doszło – i to była najważniejsza decyzja w moim życiu. Tam na oddziale zamkniętym dowiedziałem się, po co ja piję alkohol. Byłem w szoku.
Po co piłeś?
Nie potrafiłem sobie radzić z uczuciami, a tęsknota to uczucie, samotność też, złość też. Kiedy czuję radość to idę się napić, kiedy czuję się samotny to też chcę się napić, by o niej zapomnieć. I po to sięgałem po alkohol. Tak jest w większości przypadków.
Czy w Twojej rodzinie też ktoś pił alkohol?
U mnie w domu alkohol zawsze był, ale nie było patologii. Z tego co wiem, to picie rodziców to złe wzorce, ale to nie jest genetyczne. Nie chodzi o to by kogokolwiek oskarżać. Owszem, alkohol był u mnie domu, i ja też oskarżałem o moje picie rodziców, ale przecież to ja piłem i nikt mi nie wlewał wódki do gardła. Alkoholizm jest chorobą wpisaną do rejestru chorób i tak naprawdę nikt nie ma wpływu na to, że się nie zachoruje. Ja nie mam wpływu na to, czy zachoruję na raka płuc, czy nie…
Ale akurat w tej chorobie granice są trochę bardziej „płynne”. Wiadomo, że wódka w dużych ilościach nie służy nikomu, palenie papierosów także.
Chodzi mi o to, że alkohol jest chorobą nie zawinioną. Ja jak zaczynałem pić, wcale nie chciałem zostać alkoholikiem. Inaczej się myśli, jak się jest uzależnionym, chcesz sobie z tym poradzić, ale ciężko. Jak przyjechałem do Sztokholmu to rzuciłem palenie. Moja terapeutka jeszcze w Polsce mówiła mi, że rzucenie palenia to jest nic w porównaniu z abstynencją alkoholową.
Jak doszło do tego, że ta wasza polska grupa spotkała się po raz pierwszy?
Jak wyjeżdżałem z Polski byłem przekonany, że w Sztokholmie z pewnością będzie działała jakaś polska grupa AA. Przecież to duże miasto. Okazało się, że nie ma takiej grupy. Dowiedziałem się, że jest grupa rosyjskojęzyczna i zacząłem chodzić na ich spotkania. Tam powiedziano mi, że na inne spotkania, przychodzą czasami Polacy. Zawziąłem się i postanowiłem, że będę tak długo chodził, aż spotkam jakiegoś Polaka. Bo, tak naprawdę, jak ktoś chce chodzić na takie mityngi, to pójdzie. Kto będzie miał dość tego pijanego życia, to znajdzie własną grupę AA. Jednocześnie napisałem list do redakcji programu dla alkoholików w AntyRadio, nadawanego w każdą niedzielę, z prośbą by ogłosili, że szukam w Sztokholmie drugiego alkoholika do założenia grupy. To dało efekt. Zgłosiła się jedna osoba, później dołączyli do nas inni.
Jesteś człowiekiem zdeterminowanym. Już jak wyjeżdżałeś z Polski, wiedziałeś, że chcesz chodzić na spotkania AA…
Ja po prostu nie chcę wrócić do picia! Ja, żeby nie pić, muszę być gotowy zrobić wszystko! Nie chcę wracać do tamtego co było.
Jak często chodzisz na takie spotkania?
Chodzę raz w tygodniu na angielskie, drugi raz na rosyjskie i potem na polskie. Spotykamy się w centrum Sztokholmu przy Odenplan.
Co jest najważniejsze, by móc o sobie powiedzieć, że jest się alkoholikiem?
Trzeba uznać swoją bezsilność wobec alkoholu. Trzeba sobie zdać sprawę ze swojej słabości. Ja nie potrafię wypić tylko jedno piwo, bo prawdopodobnie wypiję jeszcze kolejnych dziesięć. Bo jestem alkoholikiem. Każdy musi przyznać się sam przed sobą.
Czy ciężkie życie, pracowite, pełne stresów – są tutaj Polacy, którzy pracują po 12 godzin dziennie przez sześć dni w tygodniu – jest usprawiedliwieniem dla tego rozładowania się w końcu tygodnia, suto zakrapianego wódką?
Moim zdaniem nie. Ja inaczej na to patrzę. Kiedyś myślałem podobnie. Pracowałem w tartaku 14 godzin, po czym jechałem „zrelaksować się”… przy piwie. To brak logiki. Normalny człowiek, jak jest zmęczony, to jedzie do domu i odpoczywa. Ja dzisiaj nie zgodziłbym się na to, by przez 12 godzin pracować na budowie, bo to dla alkoholika jest bardzo niebezpieczne. Kiedy byłem zmęczony, odczuwałem głów alkoholowy i szedłem pić.
Nienormalny tryb życia sprzyja alkoholizmowi?
Ta ciężka praca, którą tutaj wielu Polaków wykonuje, marne warunki mieszkaniowe, tęsknota, na pewno nie pomagają dobremu samopoczuciu. Ludzie tęsknią za rodzinami, żonami – to jest normalne. To są złożone problemy. Ja też straciłem kiedyś „komfort picia”. Jak przychodziłem pijany do domu dzień w dzień i były awantury, to szukało się sposobu, żeby wyjechać i pić gdzie indziej. Może tutaj też przyjeżdżają takie osoby, które od czegoś uciekają, a tak naprawdę przyjeżdżają po to, by tutaj swobodnie pić. I najgorsze, że ludzie nie zdają sobie z tego sprawy. To jest podświadome.
Ty też przyjechałeś do Szwecji. Ktoś może powiedzieć, że to może też forma jakiejś ucieczki…
Nie. Ja przyjeżdżając tutaj, chciałem trzeźwieć dla siebie. Nie trzeźwieje się dla żony, czy rodziny, ale dla siebie.
Chcesz zostać w Szwecji?
Tak, chciałbym zostać tutaj parę lat. Pracuję legalnie, sprzątam i nie narzekam z tego powodu. Ja dzisiaj uczciwie pracuję, po raz pierwszy w życiu.
Inicjatywa stworzenia polskiej grupy AA w Sztokholmie jest z całą pewnością warta poparcia. Ale czy znajdzie się odpowiednia ilość odważnych Polaków, którzy skorzystają z takiej szansy?
Trudno powiedzieć. Wiem, że są tutaj polscy alkoholicy. Informacja, że taka grupa powstała, jest już dostępna dla osób, które chciałyby taką grupę znaleźć. Trzeba jednak dotrzeć do tych, którzy się wahają. Może kiedyś już trzeźwieli w AA, a teraz wynajduje powody, że są zmęczeni, że nie mają czasu. Mogę tylko im powiedzieć: w grupie dużo łatwiej sobie poradzić. Po co męczyć się samemu. Wierzę, że może ta inicjatywa kogoś przekona.
opr. STREFA.SE