Mieć się jak dygnitarz na tratwie. Wspomnienie lata w środku zimy

Rozparty na leżaku, z laptopem na kolanach, płynę tratwą niesioną leniwym nurtem rzeki. Mam ze sobą wiktuały, trunki przednie, mam Dżonnego, który mnie obsługuje i na wszystko ma uważanie. Słowem, mam się jak dygnitarz na tratwie. Chciałem się osobiście przekonać, jakie to uczucie, o którym jest to słynne powiedzonko.

Dżonny pichci, zmywa, sprząta, słowem użytecznie się krząta. Mijane krajobrazy monotonne, i to dobrze. O taką nudę właśnie chodziło. Dygnitarz ma się rozsmakowywać spokojnie i napawać dostojnie. Laptop jednakowoż na chodzie. Przeglądam internetowe witryny, natrafiam na smaczki. Witryna Onet.pl donosi: „Zdenerwowany Harry upomniał Meghan w obecności rodziny. Księżniczka była bliska płaczu”. Roluję posty witryny, czy aby Radosław Majdan w tym czasie nie narobił czego biednej Małgorzacie Rozenek. Żadnej wzmianki. Przyciąga uwagę inny donos: Kinga Rusin pokazała się nago! „Rozebrałam się w słusznej sprawie” – powiada. Świetny pomysł! Ja też się rozbiorę do rosołu i poleżę w słusznej sprawie. Tylko jakiej? Myślę, ale męczę się prędko tym myśleniem. Zajrzę na facebooka, ściągnę coś od Grety Thunborg.

Zapada zmrok. Przybijamy do niewielkiego podestu. Dżonny stawia przestronny namiot dla mnie, dla siebie niewielki. Posiłek, popitek, łagodna muzyka via Spotify i nynu.
Dni mijają beznamiętnie, ja wałkonię się prominentnie. Nie zaprzątać sobie niczym głowy, to jedyny mój frasunek. Nie zawsze jest to takie proste. Pewnego ranka, zaraz po otwarciu laptopa, wgryza się do oczu dramatyczne pytanie: „Jak można być tak idealną?”, pytają fanki Annę Lewandowską. Wertuję witrynę Onetu, szukam odpowiedzi, nie znajduję. Dżonny serwuje kawę w porcelanowej filiżance, bym godnie zaczął kolejny dzień dygnitarza na tratwie. Znajduję zdjęcia innych idealnych kobiet. Modelki. Są podpisane, same znane nazwiska: Paskuda, Więdłocha, Krupa, Wodzionka. Która z nich najpiękniejsza? Pani Anna wciąż nie odpowiada. Onet też w tej sprawie milczy.

Dżonny zmywa naczynia, rzeka spokojna, niespodziewamy się zdradzieckich prądów. Na portalu Gazeta.pl czytam: „Ksiądz z Kartuz otrzymał zarzut doprowadzenia kobiety do innej czynności seksualnej”. Z pewnym zafrasowaniem pytam Dżonnego, jak to mogło wyglądać. Dżonny, nie przerywając zmywania, łypie na mój opasły brzuch, kiedy zdejmuję hawajską koszulę i wzorzyste szorty. A rozbieram się w słusznej sprawie, jak Pani Kinga. Klimat, głupcze! No tak, tylko kto się o tym dowie. Rozglądam się, ni drona, ni reportera, cała akcja nadaremno. Zrezygnowany przysypiam. Żeby się zbytnio nie frasować.

Z błogiego śnięcia wyprowadzają mnie zapachy pichconych przez Dżonnego potraw. Pukam w latptopa i natrafiam na zatrważającą wieść.Gazeta.pl donosi: „Ludziom wyrastają rogi z tyłu głowy za sprawą uporczywego nachylania się nad ekranem smartfona. Pojawiają się kostne wyrostki w czaszce, w postaci swoistego ostrza”. Ja cię przepraszam… Czyli leżenie ma sens, nachylanie zaś, w żadnym wypadku? Nie mówiąc już o groźnym i zdradliwym w rzeczy samej, pochylaniu się nad powikłaną materią świata.

Piękne dni zapraszają do kąpieli. Raz po raz ukazują się nam kolorowe parawany, niemal każda mijana łacha piachu plażą. Spoglądam na dziewczęta swawolące w rzece. Prężą swe gibkie ciała, szczebiocząc przy tym niemiłosiernie. Po pysznym posiłku z wouka, w którym Dżonny czyni kulinarne cuda, ze szklaneczką Glenfiddich, mojego ulubionego single malt, wracam na internetowe stronice. Oczywiście na leżąco.

Nadal nic od Pani Ani. Za to eksponowany jest jej mąż Robert. Onet zamieszcza zdjęcie z podpisem: „Szalone zdjęcie Lewandowskiego. Co za kadr!” Bo-żyszcze kibiców stoi na głowie. Co za ciacho! I ten kaloryfer w miejscu na brzuch. Wzrok mój przesuwa się jednak na inną wiadomość: „Doda usuwa tatuaże po Radosławie Majdanie”. „Głupota boli” – oświadcza. Nieopodal fotka, na której Majdan obejmuje wpół Rozenek, ta zaś zalotnie odchyla głowę.

Dżonny ustawia parasol, by chronił mnie przed rażącym słońcem. Zasypiam. Budzą mnie dopiero chłodne podmuchy wieczornego wiatru. Schodzę z leżaka, ale tylko po to, by zalec na wyrku w namiocie wezyra i posłuchać Melody Gardot na falach Spotify.

Przez kolejne dni pogoda w kratkę. Kiedy burza, cumujemy tratwę, rzeka wtedy zbyt „prądotwórcza”. Płyniemy, mijając kolejne łąki, pastwiska, łachy piachu. Krowy się pasą, kaczki dziwaczki dziwaczą, rowerzyści, jak sama nazwa wskazuje, łowią ryby. Kontemplacja monotonnych widoków skutkuje ciężką wypitką u brzegu wieczora. Pod rozgwieżdżonym niebem chaotycznie przeglądam internetowe witryny. W oczy wpina się wiadomość z platformy Onetu: „Skiba zaproponował pomnik jabola w Ustrzykach”. Okazało się jednak, że „obraził uczucia religijne i to wymaga działania”. Kurczę, to oni tam pomnika JPII jeszcze nie mają, że taką obrazą na j21 reagują?

Zamykam laptopa, osuszam skwapliwie szklanicę i poddaję się masażowi duszy, jaki oferuje swym ciepłym głosem niestrudzona Melody Gardot. Wciąż się mam jak dygnitarz na tratwie.
Ha! Wyszło na moje. I na tej tratwie i w ogóle. Czytam w Onecie nazajutrz: „Brzuszki nie mają sensu!” A tak, obalane są mity dotyczące ćwiczeń na płaski brzuch. Z czystym sumieniem leżę sobie, teraz jeszcze bardziej należnie. Dżonny podaje napój z wkładką, tym razem w celach leczniczych. Natrafiam na poradę w rubryce Kobieta.Onet.pl: „Seks analny jest zdrowy, bo może przeciwdziałać wrzodom żołądka i guzom na jelitach”. My Dear, czego ludzie dla zdrowia nie są w stanie zrobić. Na przykład, czytam dalej, potrafią odchudzać się na stojąco. Nie będę czytał instrukcji „odchudzającej tabaty”. Sam jej widok mnie męczy. Leczę się nadal na leżąco.

Gazeta.pl donosi: „Nowa technika w natarciu”. W czy rzecz? Otóż pewien ksiądz wikary spod Zamościa, w sandale swoim umieścił szpiegowską kamerkę. „Nagrywał w ten sposób przebierające się nastolatki w toaletach i sklepach. Dał się złapać w Chorwacji.” Nikt mu, do diaska, nie powiedział w porę, że plaż nudystów tam moc? Chyba, że jego gusta specyficzne.
Na Onecie powierza się nam za to Anna Powierza. „Skromna Czesia z kultowego Klanu opublikowała fotografię prosto z łóżka. Leżała w nim naga i co więcej, nie sama. Gwiazda Klanu pozowała w objęciach tajemniczego mężczyzny”. Wzdycham znacząco na upadek obyczajów, acz moją uwagę przyciąga inna wiadomość, choć jest mało erotyczna. Otóż: „51 letni syberyjski szaman Ałeksander Gabyszow, od 4 miesięcy pokonuje piechotą trasę z Jakucka do Moskwy, gdzie planuje dotrzeć w 2021 roku (trasa w sumie liczy 8000 km), by przegnać z władztwa Putina, którego uważa za wysłannika mrocznych sił.” Dziwię się. Dlaczego, po prostu, nie poleci do stolicy, tylko pozwala mrocznym siłom sprawować rządy w Rosji jeszcze przez kolejne dwa lata? Żeby choć na rower zechciał wskoczyć.

Dni mijają, pogoda coraz częściej się kiepści, więcej czasu teraz spędzamy na lądowych intermezzo. Dignitarskie leniuchowanie zaczyna wychodzić mi bokiem, a właściwie oboma bokami. Po sutym posiłku w karczmie, przy trzecim piwie – deserze, czytam na witrynie Wirtualnej Polski, że: „Angelina Jolie zatrważająco schudła”. Znów? To ile z niej jeszcze zostało? Jeśli zsumować alarmujące wieści, to nawet deczko z niej nie zostało. Jest już zatem w stanie nieważkości. Za to Meghan, ach ta Meghan, „zajada depresję poporodową słodkościami i przytyła 16 kg”. No to jest jednak jakaś równowaga w świecie celebrytów.

Dzień po dniu odpływają, dygnitarzuję jednak wytrwale. Dżonny na pełnych obrotach, pogoda też, znaczy słoneczna, upalna. Czytam na Onecie, że Belle Delphine, słynąca z dziwacznych pomysłów blogerka, postanowiła sprzedawać wodę po swojej kąpieli. Gwiazda mediów skarży się teraz, że musi kąpać się zbyt często, bo popyt na butelki, po 30 dolców każda, przekroczył wszelkie jej oczekiwania. Czujnie strzelam okiem, czy jakich dronów nasłanych przez paparazzi nie ma w pobliżu, a jestem w negliżu. Żałuję teraz, że nie uruchomiłem na facebooku transmisji z mojej własnej podróży, co by nie mówić, unikalnej jednak, skoro w wydaniu dygnitarza na tratwie. Nie mam się co łudzić jednak, moje kąpiele w rzece nie zachęciłyby internautów do kupna stosownych butelek. Żebym był jakim skandalistą, bądź chociaż dziecięciem z nieprawego łoża arystokraty, czy celebryty, byłaby szansa. A tak pstro.

Dobijamy do miasta. Widzę szeroką plażę. Ludzie kroczą brzegiem rzeki, pary trzymają się za ręce. Onet podaje (14.07), że związki męsko-damskie rozpadają się często wskutek wspólnego przebywania na plaży. Po wakacjach partnerzy patrzą na siebie znacznie bardziej krytycznie. Przykrywam brzuch ręcznikiem, chociaż ukradkiem wyglądam drona. Niektóre media wiedzą przecież o mojej wyprawie. Myślę o Nowej Gazecie Polskiej.

Ostatnie spojrzenie na laptopa. Onet donosi: „Małgorzata Rozenek rozpromieniona, na letnim spacerze z Majdanem w wakacyjnym raju: „Ma na sobie idealne obuwie do skręcenia kostek i pozbycia się uzębienia”. Na innej fotce Idealna Pani Anna szeroko się uśmiecha. Wreszcie. I to jest właściwa odpowiedź!

Tratwa przycumowana, Dżonny targa ciężkie torby do auta. Ja w klapkach za nim. Żadnego drona nade mną. Nowa Gazeta Polska mnie olała. Nadciąga burza.

Zygmunt Barczyk

FOTO: © CC0 Public Domain

Lämna ett svar