TERESA URBAN: Ekologia, czyli Money makes the world go round

Ekologia i klimat to aktualne tematy. Na temat klimatu dzieliłam się spostrzeżeniami w felietonie „Nowoczesna mitologia”. Teraz kolej na ekologię. Kiedy przenoszę się mentalnie do czasów wczesnej młodości pewne zjawiska charakterystyczne dla okresu reżimu komunistycznego widzę w nieco innym świetle. Wspomniałam o tym w felietonie „Feministki”. Nie poruszyłam tam jednak sprawy ekologii życia codziennego. Sądziliśmy, że jesteśmy zacofani, ale w swej nieświadomości wyprzedzaliśmy całą epokę żyjąc ekologicznie.

Udając sie na zakupy braliśmy siatkę z naturalnego włókna. Obecnie lansuje się podobne siatki, ale plastikowe. Kupując jarzyny owijano nam je co najwyżej w gazetę. Na szlachetniejsze produkty istniały papierowe torebki lub niewsiąkliwy pergamin. Ciastka pakowano w kartonik, a produkty tekstylne w szary papier obwiązany sznurkiem. Papiery i sznurki chowaliśmy skrzętnie, bo mogły się przydać. Syfony z wodą sodową po opróżnieniu wymieniano na pełne. Kiedy pojawiła się woda mineralna stosowano szklane butelki, które teoretycznie można było oddać w punktach skupu. Mleko przynoszono co rana do domu w szklanych butelkach do wielokrotnego użycia. Niestety ekologia nie obejmowała wody pitnej. Wodę z kranu należało przed użyciem zagotować co nie usuwało smaku i zapachu chemikalii tylko bakterie.

Ekologii ciąg dalszy: Tekstylne pieluchy i chusteczki były do wielokrotnego użycia. Pranie ich, zwłaszcza pieluch, nie należało do przyjemności. Pralek praktycznie nie było, o Pampersach nikt jeszcze nie słyszał. Obecnie każde dziecko obciąża środowisko górą zużytych pieluch wymagających utylizacji. Ubrania nosiło się latami, przerabiało, podłużało, poszerzało, lub zwężało. Pojawiła się w owym czasie elana, materiał ze sztucznego włókna przypominający cienką wełenkę. Elana była przewiewna, dawała się prać w wodzie, nie wymagała prasowania i była nie do zdarcia. Uszyto mi za młodu garsonkę z miodowej elany w drobną kratkę. Nosiłam ją aż do wyjazdu do Szwecji. Potem, po poszerzeniu, stała się ulubionym strojem mojej mamy. W końcu nabrałam awersji do miodowej garsonki, bowiem mama przedkładała ją ponad ubrania, które kupowałam jej w Szwecji. Ku memu utrapieniu garsonka przetrwała w dobrym stanie przez kilka dekad. Nawet sztuczne włókno, może być ekologicznie przyjazne.

Ekologia nie kończyła się na elanie. Cerowało się skarpetki, oczka w pończochach reperowano w punktach repasacji, a zelowanie butów było na porządku dziennym. Skórzane buty nosiło się długo i w razie potrzeby zelowało. Obecnie podeszwy butów są syntetyczne i nie dają się reperować. A żwir, którym przez większą część roku wysypane są w Szwecji ciągi piesze niszczy nieodwracalnie podeszwy. Straciłam w ten sposób wiele par. Kupiłam kiedyś w Hiszpanii krótkie botki na skórzanej podeszwie dostosowane do łagodnych zim i gładkich nawierzchni. Kiedy podeszwa się przetarła chciałam je podzelować, ale usöuga miała kosztować więcej niż same botki. Nie podjęłam jeszcze ostatecznej decyzji, czy zainwestować w stare, ale eleganckie i wygodne botki czy kupić nową tandetę na jeden sezon.

W Polsce nie było aparatów wymagających baterii. Zegarki nakręcało się ręcznie. Nie obciążaliśmy więc środowiska toksycznymi metalami, rtęcią czy kadmem. W Szwecji na próżno szukałam szczoteczki do zębów z naturalnych materiałów, włosia i drewna. Były tylko plastikowe. Słomki do picia były, wbrew nazwie, nie ze słomy, jak w Polsce, tylko z plastiku praktycznie nieobecnego w reżimowej rzeczywistości. Ojciec sprezentował mi kiedyś plastikową torbę lotniczą z logotypem szwajcarskich linii lotniczych Sabena. Nosiłam ją z dumą do szkoły zamiast tornistra, ale rozczarowałam się zimą, kiedy plastik zaczął pękać na mrozie. Śmieci gromadziło się nie w torbie plastikowej, tylko w kubełku wyłożonym gazetą aby nie przywierały. Ale śmietniki podwórkowe to był horror: drewniane, nieprzyjemnie woniejące pojemniki, nad którymi krążyły muchy plujki.

Torby plastikowe pojawiły się w Polsce dużo później. Zagraniczne, kolorowe torebki oferowane na ulicach przechodniom cieszyły się wielkim powodzeniem. Były zwiastunem nowoczesności i zachodniego dobrobytu. Powoli weszły na rynek i polskie torebki, sztywniejsze, mniej barwne, zwane reklamówkami, nawet jeśli nie posiadały żadnego logotypu. Obecnie wypowiedziano ekologiczną wojnę plastikowi, a w szczególności torebkom. Nie ulegają samoistnej degradacji w naturze, resztki plastiku w postaci mikrocząsteczek zanieczyszczają morza. Walka polega na tym, że zaczęto pobierać za nie opłatę, ale i za te papierowe, ekologiczne. Podejrzewam, że głównym celem jest wyłudzenie pieniędzy od klienta. Oferuje się również plastikowe torebki, rzekomo przyjazne dla środowiska, droższe od nieprzyjaznych. Trudno uwierzyć, że ekologia jest tu najważniejsza.

Podróżując widzieliśmy jak plastik opanowował świat. W Jemenie, jadąc przez niezaludniny teren na każdym krzaku powiewała różowa lub niebieska torebka. Podobnie było na Sal, wyspie Zielonego Przylądka, tylko tam torebki były bezbarwne. Pod tym względem Indie stanowiły dobry przykład. W niektórych regionach  produkowano torebki z papieru gazetowego a zamiast papierowych czy, co gorsza, plastikowych kubków, stosowano gliniane miseczki. Wiele takich miseczek leżało w przydrożnych rowach, więc wzięłam kilka na pamiątkę. Ale nie zmieni to ogólnego obrazu Indii, kraju kontrastów: imponujących zabytków, barbarzyńskich zwyczajów i brudu. Widząc świnie grasujące na ulicznych wysypiskach śmieci, przyrzekłam sobie, że jeśli jeszcze raz znajdę się w Indiach, nie wezmę do ust bekonu ani wieprzowiny.

Walka z plastikiem nie jest przekonywująca. W sklepach obecne do dziś cienkie torebki plastikowe na owoce i jarzyny na wagę nie majä często uchwytów, co stwarza potrzebę dodatkowej torebki z uchwytami. Chciałabym także wiedzieć, dlaczego kupowanie torebek produkowanych specjalnie na śmiecie, ma być bardziej przyjazne dla środowiska, niż stosowanie transportowych torebek ze sklepu? Jedne i drugie ulegną spaleniu wraz z zawartością. Brakuje tu logiki i wiarygodności.

Estetyka opakowania w eleganckim butiku jest emocjonalmą częścią zakupu. Odmówiłam tam ostatnio kupna plastikowej torebki. Były także papierowe torebki z logotypem butiku, ale też odpłatne. Dlaczego klient ma płacić sklepowi za reklamowanie jego produktów? Nowo kupiony sweterek zawinięto mi w bibułkę.

Jednym z moich zadań, przed przejściem na emeryturę, było opracowanie specyficznego zbioru przepisów, Instrukcji Ochrony Środowiska, koniecznego do uzyskania certifikatu w tej dziedzinie. Wszystkie szanujące się firmy pragnęły zdobyć taki certyfikat, może niezupełnie dlatego, że sprawa środowiska była bliska ich sercu tylko dlatego, że wymagał tego rynek. Ale teoria i praktyka nie szły ze sobą w parze. Przy ocenie kremów sprzedawanych w aptece protestowałam przeciwko podwójnym ściankom w słoiczkach dającym złudzenie, że są wiÄksze niż były. Niestety osoba decydująca o aptecznym asortymencie stwierdziła, że wszyscy producenci stosują ten trik. Jeśli chcemy mieć kremy w aptece musimy to zaakceptować. „Money makes the world go round” śpiewała Liza Minnelli w „Kabarecie”. To cyniczna i niepodważalna prawda.

Na dowód, że nie jestem wrogiem ekologii ani miłośniczką plastikowych torebek informuję, że  po zakupy do spożywczego sklepu od lat chodzę z koszykiem.

Teresa Urban

Lämna ett svar