PORTRETY: Sztokholmscy Kolumbowie

Maryla Sobocińska to jedna z najbardziej niezwykłych postaci polskiej emigracji w Szwecji – pisał Michał Moszkowicz. Za swoje zasługi w czasie wojny, za siłę charakteru w więzieniach UB, za niezwykłą odwagę, którą wykazała się w czasie konspiracji, mianowana została niedawno podpułkownikiem Wojska Polskiego. Ale niezwykłą odwagą w tamtych czasach odznaczała się cała młodzież polska. Można oczywiście krytykować II Rzeczpospolitą za wiele rzeczy, ale trzeba przyznać, że swoją młodzież wychowała niezwykle. Szli na śmierć „jak kamienie rzucone na szaniec” wyłącznie z umiłowania Ojczyzny. Maryla Sobociński mieszkała pod koniec życia w Sztokholmie.

Maria Sobocińska nazywana Marylką, jest bohaterką książki Krystyny Wojtowicz „Marylka. Opowieść konspiracyjna”. Szkoda, że jest to książka tak sucha i niezbyt ciekawie napisana, momentami dość pretensjonalna. Ale na pewno uczciwa wobec głównej bohaterki. Mam wrażenie, że gdyby składała się przede wszystkim z osobistych opowieści Maryli Sobocińskiej, byłaby o sto razy ciekawsza i bardziej pasjonująca. Niestety, tak się nie stało. Ale tę opowieść ratuje fakt, że po prostu główna bohaterka jest postacią niezwykłą.

Maryla, tak jak i cała jej rodzina, działała w konspiracji od pierwszych chwil wojny, pomagając zdemobilizowanym żołnierzom i uciekinierom. Jej niezwykła inteligencja, humor, odwaga i uroda otwierały przed nią wszelkie drzwi. Z polecenia Organizacji zaczęła pracować jako sekretarka w biurze geodezyjnym Katastramt. Dzięki znakomitej znajomości języka niemieckiego zdobyła zaufanie władz i dostęp do pieczątek i druków. Umożliwiło to sporządzanie fałszywe papiery dla ukrywających się żołnierzy AK i dla dowódców. Była niezmordowana łączniczką i organizatorką kursów przygotowawczych dla młodzieży konspiracyjnej. Kiedy aresztowano jej ojca i wzięto zakładników, którym groziła niechybna śmierć, dzięki swojej odwadze i inteligencji – iści bondowskiej – spowodowała uwolnienie więźniów. Jej urok był tak niezwykły, że potrafiła usidlić miejscowego okrutnego niemieckiego watażkę. Wpadł do mieszkania Sobocińskich, żeby ukarać Marylę za to, że pisze po niemiecku listy znajomym i sąsiadom do władz. Maryla potrafiła go tak usadzić, że później kłaniał się jej na ulicy.

Zasługi i umiejętności Maryli zostały szybko dostrzeżone przez dowództwo AK. 12 lipca 1943 roku Maria Sobocińska ps. Ryśka, została mianowana komendantką Wojskowej Służby Kobiet (WSK) w Lipnie. Miała wówczas tylko 22 lata. Jako komendantka WSK „Ryśka” rozporządzała sztabem pięciu referentek – kierowniczek sekcji: sanitarnej, wywiadu, kwaterunkowej, opieki i łączności. Teren obwodu był podzielony na 6 rejonów: rejon I”Ewy” liczył 11 kobiet, II „Frani” – 5, II „Gertrudy” – 9, IV „Hieronimy” – 12, V „Irki” 7 i VI „Jadzi” 6 kobiet. Odpowiedzialność olbrzymia. Stale napięte nerwy i praca „zawodowa”, która wymagała siły i przebiegłości.

Maleńka, wesoła, niezwykle inteligentna Maryla była po części Konradem Walenrodem i po części Siłaczka. Sprawiedliwa i obdarzona niezwykłą pamięcią, w swoich wspomnieniach nie zapomniała o nikim. W książce wymienionych jest 150 nazwisk i pseudonimów konspiratorów, z którymi zetknęła się w czasie okupacji i którzy w ten, czy w inny sposób pomagali jej w działalności. Często ubolewa, że nie zna nazwiska, ani imienia dziewczyny, która pomogła jej wydostać z Komisariatu zarekwirowanego roweru, w którego ramie znajdowały się tajne konspiracyjne dokumenty. W tych niezwykłych latach Sobocińska była wszędzie i zajmowała się wszystkimi. Podstępem uwolniła z prac przymusowych swoja siostrę Sławomirę, która zresztą również od początku wojny była uczestnikiem konspiracji antyniemieckiej.

Maryla Sobocińska była postanią niezwykłą. Ale niezwykłą odwagą w tamtych czasach odznaczała się cała młodzież polska. Można oczywiście krytykować II Rzeczpospolitą za wiele rzeczy, ale trzeba przyznać, że swoją młodzież wychowała niezwykle. Szli na śmierć „jak kamienie rzucone na szaniec” wyłącznie z umiłowania Ojczyzny. Kolumbowie Rocznik 20 i Popiół i Diament to niezwykłe książki. Niewielka książeczka Krystyny Wojtowicz to także opowieść o pokoleniu „Kolumbów”, o poświęceniu i odwadze.

W Polsce Ludowej, po wojnie, Maria Maryla Sobocińska została skazana na sześć lat ciężkiego więzienia. Prokurator żądał kary śmierci. Kiedy oskarżona na sali sądowej zwróciła się do adwokata o pomoc w obronie, ten powiedział: Tobie już nic nie pomoże, i przejechał znacząco ręką po krtani. Swoją sytuację i pobyt w UB-eckich więzieniach opisuje w ten sposób:

Ofiarą? Czyją? Czy to nie kojarzy się z upadkiem? – Leży na łopatkach ofiara losu, biedaczysko! A ja się czuję niepokonana. Wprost odwrotnie, wyszłam z tej matni brudu, okrucieństwa i pogardy zwycięsko. A mogłam przecież zatopić się w nienawiści, złorzeczeniu, zatopić się w szukaniu zemsty i pogrążyć się w otchłani jeszcze gorszej niż ta, z której wyszłam. Na szczęście mam to już za sobą, choć nie taję, koszt był wielki… Kara to rzecz sądów – ich tego uczą. Mnie uczono w domu rodzicielskim umieć przebaczać, bo zło nakłada się na zło, zemsta pociąga za sobą chęć zemsty.

Michał Moszkowicz

Maria Sobocińska 1920-2012

Lämna ett svar