W Pierwszej Rzeczpospolitej mieliśmy marszałków: dworu, ziemskich oraz Sejmu i Senatu. Wojskami dowodzili hetmani, a nie marszałkowie. Tytuł wojskowy marszałka datuje się w Polsce dopiero od wojen napoleońskich.
Książę Józef Poniatowski był Marszałkiem Francji i jego imię jest wyryte na Łuku Tryumfalnym w Paryżu. Po utworzeniu Księstwa Warszawskiego Książę Józef „nostryfikował” swój stopień wojskowy i został Marszałkiem Polski. Podobnie, jak w półtora wieku później, marszałek radziecki Konstanty Rokossowski, który też się „nostryfikował” na marszałka polskiego.
Pierwszym, któremu polskie Zgromadzenie Narodowe (Sejm + Senat) nadało tytuł Marszałka Polski był francuski marszałek Ferdynand Foch. Na tym samym posiedzeniu ZN nadano też ten tytuł Józefowi Piłsudskiemu. Wszystko to odbywało się w listopadzie 1920 roku.
Z tym, że Piłsudski, jako Naczelnik Państwa, ustanowił już w marcu 1920 roku najwyższy stopień wojskowy Marszałka Polski i go przyjął. Ale dopiero w listopadzie po zwycięskiej wojnie z Bolszewikami tytuł ten zatwierdziło ZN i uroczyście buławę marszałkowską wręczono Mu na Placu Zamkowym.
Po śmierci wielkiego Marszałka (w 1935 roku) ZN nadało w listopadzie 1936 roku, niejako awansem, ten stopień generałowi Edwardowi Rydzowi-Śmigłemu. Awansem, bo utarło się, że stopień Marszałka Polski nadaje się za zwycięską wojnę. A wojny z Niemcami już wtedy się spodziewano.
Komuniści po wojnie w symbolicznym dniu 3 maja 1945 nadali ten stopień generałowi Michałowi Roli Żymierskiemu. Żymierski był wtedy naczelnym wodzem ludowego Wojska Polskiego i dotarł z nim do Berlina. Żymierski był legionistą Piłsudskiego i generałem WP, został jednak przed wojną usunięty z wojska pod zarzutem korupcji. W walkach wrześniowych 1939 roku udziału nie brał, do Związku Walki Zbrojnej (później AK) go nie przyjęto, ale przejęli go komuniści z Armii Ludowej. Jaki był, taki był.
W listopadzie 1949 Żymirskiego wymieniono na wspomnianego już marszałka rosyjskiego Rokossowskiego. Jednym z haseł Polskiego Października’ 1956 było żądanie odesłania Rokossowskiego do Rosji. I tak się stało. Wrócił do Armii Czerwonej i pełnił tam wysokie funkcje.
Przez 14 lat Polska obywała się bez marszałka. Dopiero w październiku 1963 roku mianowano generała Mariana Spychalskiego marszałkiem Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej. Na tym lista, jeśli chodzi o wojsko, marszałków się kończy.
Co do marszałków Sejmu i Senatu to mieliśmy różnych. Byli wielcy marszałkowie Sejmu, jak Stanisław Małachowski – marszałek Sejmu Czteroletniego (1788 -1792), który to sejm m.in. uchwalił słynną konstytucję majową. Lub marszałek Ignacy Daszyński, który w czasie swojej kadencji (1928-1930) bronił demokracji w Polsce sprzeciwstawiając się nawet swojemu dawnemu druhowi Piłsudskiemu.
Ale byli też mali, służalczy, tacy jak Stanisław Ledóchowski – marszałek Sejmu Niemego (1 luty 1717).
Marszałków Sejmu z czasów Polski Ludowej i PRL nie ma co wspominać. W tym czasie nie było Senatu. Dzisiejsi obecni marszałkowie Sejmu i Senatu nie nawiązują do dobrych tradycji marszałków Małachowskiego i Daszyńskiego, lecz do złych tradycji sejmy niemego z czasów saskich i zniewolonego, z czasów komunistycznych. Najlepszym na to dowodem jest afera marszałka Marka Kuchcińskiego, którego trzeba było odwołać nie za loty samolotem, ale za uczynienie sejmu niemym, za odbieranie głosu posłom opozycyjnym i nakładaniu na nich – pod byle pretekstem (lub bez) – dotkliwych kar finansowych. Jednym słowem tytuły marszałka tak wojskowe, jak i cywilne bardzo w Polsce się zdewaluowały.
Podobnie się dzieje w metropolii krakowskiej. Po plejadzie znakomitych metropolitów: arcybiskupów i kardynałów. Takich jak, Adam Stefan Sapieha metropolita krakowski od 1911 do 1951 roku. Książe Niezłomny, który nie uginał się ani przed Habsburgami ani przed Watykanem, ani przed Piłsudczykami ani przed okupantem niemieckim, ani też przed komunistami. Jego następca, abp Eugeniusz Baziak, nawet w najgorszym okresie stalinowskim, też nie szedł na kompromisy. Po nim – nie od razu, bo komuniści blokowali nominację – nastąpił późniejszy papież Karol Wojtyła, po nim kardynałowie: Franciszek Macharski i Stanisław Dziwisz też wybitni hierarchowie bardzo zasłużeni dla arcydiecezji krakowskiej i całej Polski.
I wreszcie na tym czcigodnym tronie zasiada mały człowieczek, którego ambicją jest przypodobanie się aktualnej władzy. Wstyd nam za arcybiskupa Marka Jędraszewskiego i jego homilię z okazji 75 rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego, w którą twórczo wplątał „tęczową zarazę”.
Ludomir Garczyński Gąssowski