Nie ulega wątpliwości, że największym polskim poetą był Adam Mickiewicz. Ktoś protestował ponieważ w inwokacji do eposu „Pan Tadeusz” nazywa Litwę ojczyzną. Ale pisał po polsku, więc musiał być Polakiem.
Duże wrażenie zrobił na mnie sonet krymski, gdzie poeta zmienił zieleń w wodę: w fale łąk szumiących, w powódź z kwiatów i w koralowe ostrowy burzanu.
Ballada „Powrót taty” poucza nas, że nawet zatwardziałe dusze zbójców miękną słysząc dzieci modlące się za ojca. Pójdźcie o dziatki, pójdźcie wszystkie razem, za miasto pod słup na wzgórek. Tam pod cudownym klęknijcie obrazem, pobożnie zmówcie paciorek.
Mój ojciec lubował się w makabrze. Recytował mi przed snem balladę „Zbrodnia to niesłychana, pani zabiła pana”. – Nie strasz dziecka przed snem – ganiła go mama. A kiedy stwierdziła, że mu do twarzy w czerwonym krawacie, poprosił: Ubierz mnie w ten krawat po śmierci, to tak ożywi trumienkę. Ja z dreszczem czytałam balladę o obcowaniu z duchem ukochanego i ucieczkę z nim w krainę śmierci.
Słowacki nie jest moim idolem, niemniej znam na pamięć opowieść o pięknym, ale leniwym chłopcu Janku, co podczas praktyki u szewca nauczył się szyć psom buty. Jeśli pod przymusem nauczymy się czegoś za młodu, może się to okazać przydatne w przyszłości. To morał tej opowieści. Z tego wiersza znamy powiedzonko: Co ma wisieć nie utonie.
Kilkuletnia brataniczka jest dociekliwa. Ciociu, co to są odziatki i co to znaczy psomszyć buty.
Onomatopea to stosowanie słów fonetycznie przypominających dźwięk opisywanego procesu. Cytuję fragment wiersza Leopolda Staffa:
To w szyby deszcz dzwoni deszcz dzwoni jesienny
I pluszcze jednaki miarowy niezmienny
Dżdżu krople padają i tłuką w me okno
Jęk szklany płacz szklany a szyby w mgle mokną
I światła szarego blask sączy się senny
O szyby deszcz dzwoni deszcz dzwoni jesienny.
W wierszu o pięknie wysokich drzew wspomina koniki polne strzygące ciszę tysiącem srebrnych nożyc.
Poeta, Boy Żeleński, pobudza do śmiechu. By nie było ambarasu, wzięto rok za miarę czasu. No i dzielą go wygodnie na dni zwykłe i tygodnie. Do pracy są zwykłe dzionki, a niedziela dla małżonki. W tym wierszu odnajdujemy powiedzenie: ale kto ma liczną dziatwę, temu życie nie jest łatwe. To samo wyrażenie odnajdujemy u Jana Brzechwy w wierszu o tygodniu. Brzechwa żył później niż Żeleński więc to on popełnił plagiat.
„Esik w Ostendzie” to sympatyczny wiersz o pobycie nad morzem.
Uroczy pobyt, tłum pięknych kobiet,
wokół dobrobyt,
wszystko aż lśni.
Radość przenika ciało Esika,
nóżkami fika, ze szczęścia drży.
Oto cytat z wiersza „Modlitwa estety”:
Głowy sobie Bóg nie suszy nad doczesnym naszym kształtem. Dzieli po kawałku duszy, a resztę kropi ryczałtem. W słowach smutek w moim sercu mieszka i tak gryzie mnie jak weszka odnajduję własne nostalgie.
Gałczyńskiemu należałby się osobny rozdział. Serce topnieje czytając o miłości do żony Natalii w niezliczonych sytuacjach życiowych. Wplata drobny żarcik odwracając kolejność początku i końca.
Kocham cię w słońcu. I przy blasku świec.
W bzach i w brzozach, i w malinach, i w klonach.
I gdy śpisz. I gdy pracujesz skupiona.
I gdy jajko roztłukujesz ładnie –
nawet wtedy, gdy ci łyżka spadnie.
W taksówce. I w samochodzie. Bez wyjątku.
I na końcu ulicy. I na początku.
Jako jeniec pisze do żony:
Ty jesteś mi wodą w lecie i rękawicą w zimie.
Gałczyński posiadał poczucie humoru. W wierszu o wróbelku oświadczył, że ptaszek to druh nasz szczery: Kochajcie wróbelka dziewczęta, kochajcie do jasnej cholery. A wierszyk o ogórku co nie śpiewa, to abstrakcyjna fantazja. Dlaczego ogórek nie śpiewa? Pytanie to w tytule postawione tak śmiało, choćby z największym bólem rozwiązać by należało. Jeśli ogórek nie śpiewa, i to o żadnej porze, to widać z woli nieba prawdopodobnie nie może.
Mamy również kobiety-poetki. Maria Konopnicka jest autorką wiersza, którego bohater, Stefek Burczy-mucha uważa się za nieustraszonego, a przeląkł się polnej myszki. Maria Jasnorzewska-Pawlikowska, jedna z córek Kossaka, pisze: Nie widziałam cię już od miesiąca i nic, jestem może bledsza, trochę śpiąca, trochę bardziej milcząca. Ale widać można żyć bez powietrza. Brzmiało to jak cicha skarga zranionego stworzenia. Agnieszka Osiecka, po kobiecemu, deklaruje miłość do ukochanego i troskę o dziecko, które nie chce spać.
Zachowałam chyba duszę dziecka, bo zachwycają mnie dziecinne wierszyki Tuwima i Brzechwy. „Lokomotywa” Tuwima to klasyk. Czeka na rozruch, a na końcu wyjaśnia jak się porusza. Tuwim jest liryczny. Słowik spóźnia się na kolację idąc piechotą w piękny wieczór. W „Ptasim radiu” kukułka zabrania kogutowi piać kukuryku: Ryku choć do jutra skrzecz, ale kuku moja rzecz.
Brzechwa jest specjalistą od igraszek słownych. W wierszu o dziurach w serze pisze: Ktoby też brał ser na serio. A w „Kłótni rzek” Biebrza rzecze grzecznie: Mówisz rzeko niedorzecznie. Zaawansowane igraszki polegały na tworzeniu czasownika od rzeczownika. Komar się przekomarzał, raki się raczyły, sęp się zasępił, a sowa osowiała. A na końcu niespodzianka: baran się rozindyczył, a indyk zbaraniał.
W wierszu o dziurach w serze wrona, która próbowała je wyjaśnić zjadając cały ser, tłumaczy, że wprawdzie ser zużyłam cały, ale dziury pozostały.
Antropomorfizm oznacza przypisywanie zwierzętom lub obiektom cech ludzkich. Seler wzdycha, groch się złości, a owca blednie.
Brzechwa stosuje rodzaj refrenu. Idzie jeż, idzie jeż, może ciebie pokłuć też. Jak pan może panie pomidorze lub taki tchórz, taki tchórz, ledwo wyszedł wrócił już.
Aleksander Fredro wzbogacił polską poezję krótkimi formami. Jego wkład to „Paweł i Gaweł”, „Małpa w kąpieli” i „Osiołkowi w żłoby dano”.
Każdy z wymienionych wierszy umiem na pamięć. Podobno to dobry trening dla mózgu. Chroni od zwyrodnienia komórek. Ale nie chroni od innych dolegliwości podeszłego wieku.
Teresa Urban