Det var nära ögat. Być o krok od czegoś

Mieć mleko pod nosem. Po szwedzku po-wiemy: att inte vara torr bakom örona. To typowy przykład idiomu, który ma podobne znaczenie, a zupełnie inaczej brzmi w języku polskim i szwedzkim. Kiedy brakuje słów, idiomy zawierają rzut analogicznej myśli.

Tak scharakteryzowała swoją pracę nad polsko-szwedzkim słownikiem idiomów Elżbieta Salamon (1946-2007), która przez niemal 30 lat mieszkała w Szwecji pracując jako nauczycielka języka polskiego. Była z wykształcenia filologiem polskim z dyplomem z Uniwersytetu Jagiellońskiego i kilkanaście ostatnich lat swojego życia poświęciła na tworzenie Słownika Idiomów.

To była jej pasja, a jak tłumaczyła w jednym z wywiadów dla Krystyny Stochli (publikowanym w wydawanym kiedyś w Sztokholmie miesięczniku Relacje), pracę tę zaczęła z myślą o swoich dzieciach urodzonych w Szwecji, by po-znały bogatą metaforykę języka polskiego – myślenie przez analogię. W szkole moi uczniowie mieli “kącik idiomów”, co pozwoliło im błyszczeć w drugim dla nich języku. Mam nadzieję, że z mojej pracy mogą mieć korzyść tłumacze i wszyscy uczący się języka polskiego. Dla mnie samej jest to droga do zażyłości w dialogu w nie macierzystym języku, której na początku bardzo brakuje.

Ten szlachetny i ambitny plan stworzenia słownika, nie doczekał się pełnej realizacji. Niedługo przed śmiercią (Elżbieta Salamon chorowała) otrzymałem od niej pokaźny materiał, liczący niemal 400 stron, zawierający główny zarys Słownika, poprzedzony słowem wstępnym.

Idiomy. Nawet po wielu miesiącach zażyłego obcowania z nimi trudno jest odpowiedzieć na pytanie, czym są w istocie idiomy. Idiomy pełnią wiele ról w naszych aktach mowy, wzmacniają dialog o wyraziste kategorie i przez analogie prowadzą do wzmocnienia więzi między sytuacją albo czynem, które trudno ująć w schematyczne słowa, a jej obrazowym, wtórnym wizerunkiem.
Hans Lutham, autor słownika idiomów szwedzkich przytacza poprzez analogie ich ciekawą definicję nazywając je najpierw muskułami języka, a potem nazywając je instrumentem językowej przewagi. Dlaczego właśnie przewagi i jak ta przewaga powstaje – to wcale nie jest łatwe pytanie.

Gdy w mowie słyszymy idiom lub sami używamy idiomu, inspiruje nas jakaś ważna i trudna do rozpoznania sytuacja wyjściowa. Człowiek dorosły i znający życie, w przeciwieństwie do dziecka, ma pamięć i zdolność oddzielania od siebie wielu sytuacji i czynów, które chciałby jak najlepiej przedstawić. Taki jest początek, bo na końcu ta wyrażona wreszcie prawda sytuacji lub czynu, winna spełniać, i spełnia, wiele oczekiwań. Jest nie tylko dziełem żartu, ale często w sposób trudny, tak jak orzekanie, podpowiada mimo żartu, jak na jego przedłużeniu można słusznie działać, a nie tylko odpowiadać na żart.

Kiedy otworzymy jakiś słownik z idiomami, orzekanie dominuje w ich projekcji, chociaż każdy idiom spełnia wiele innych ról. Gdyśmy już otwarli słownik i patrzymy na nie jak na akty mowy, każdy w nim zawarty rzut myślowy, albo wizerunek – jeśli nie jest żartobliwym orzekaniem, może w sposób zależny od sąsiedztwa zdań, mieć postać żartobliwej dygresji, żartobliwej rady, przychylnego upomnienia albo przekornego argumentu. Te akty mowy można by łatwo było ze sobą zamieniać, gdyby nie broniła ich pamięć frazy, w której utrwalone są dyskretne znaczeniowe pigmenty, jak np. pigment bezradności, troski, lekceważenia, trwania czy dezaprobaty.

W pracy nad idiomami łączącymi dwa języki, te pigmenty właśnie i tworzona przez nie pamięć słowa, tworzą często punkt niezgody i prawdziwy trud. Są tłumacze, którzy uważają, że idiomów w ogóle nie da się tłumaczyć.

Nad idiomami polsko-szwedzkimi nie pracowałam sama. Pomagali mi w Klubie Ture-Resurser Göran Ryllander i Martin Broden i była to pomoc nieoceniona. Nie tylko w tym, że mieli lepszy od mojego słuch na bogate szwedzkie synonimy, ale w tym, że rozumieli moją troskę, by zgadzały się pigmenty. Pigmentów w pracy nad idiomami jest dużo więcej niż w nawet starannym, lecz nieidiomatycznym słowniku, a to z kolei jest owocem śmiałego, skierowanego na analogie, myślenia. “To ślepy zaułek” – mówi idiom, albo: “że to gra nie warta świeczki”. I te dwa idiomy właściwie rysują sytuację: bo “zaułek” to zaułek, a “gra” to gra. Gdy zaczynałam pracę nad propagowaniem idiomów ucząc języka polskiego w szwedzkiej szkole, tym co ujmowało moich uczniów był właściwie tylko żart. Wkrótce jednak okazywało się, że to może być ich własny szkolny świat.

Pracę nad polsko-szwedzkim słownikiem idiomów przerwała najpierw choroba, później śmierć Elżbiety Salamon. Przekazując mi swoją pracę chciała, bym pomógł jej w publikacji książki, ale to oczywiście bardziej zadanie dla językoznawców niż tylko wydawcy. Ktoś, gdzieś, miał zająć się kontynuowaniem tej pracy. Nie wiem jednak, czy rzeczywiście coś z tego wyszło.

Elżbieta chciała dołożyć swoją cegiełkę (używając szwedzkiego idiomu: att dra sitt strå till stacken) do lepszego poznania przez nas języka szwedzkiego. Szkoda by było, gdyby jej praca została zapomniana.

Tadeusz Nowakowski

Lämna ett svar