Sen jak pył. Czy ja go śniłem? Czy kto inny go śnił?
Sen miałem, dobrzy ludzie. Sen podobny snom obywateli NRD (Niemiecka Republika Demokratyczna). Im się ziścił, to może i mnie? W pamiętnym 1989 roku rzecznik rządu NRD Guenter Schabowski pomylił się, albo źle zrozumiał, podany mu komunikat, i rozwalił mur berliński. Powiedział otóż na żywo w radiu, że granica do RFN (Republika Federalna Niemiec) została niniejszym i ze skutkiem natychmiastowym otwarta!
I pooooszło! Tłum wschodnich berlińczyków ruszył na punkt graniczny wołając: Partia i rząd tak zdecydowali! Otwierać! Oficer straży granicznej spanikował na widok tłumu i kazał podnieść szlaban. Tak oto wyglądał początek i koniec walki o wolność enerdowców.
Tylko pozazdrościć. Myśmy potrzebowali Wałęsy, okrągłego stołu, wyborów, transformacji, sporów. A oni cyk! I po wszystkim!
Ach, gdyby na tym polegały rewolucje!… Lżej by się narodom żyło, dostatnio, i nie potrzebowałyby nigdy wstawać z kolan.
W moim śnie-muru-berlińskiego zobaczyłem salę z rzęsiście oświetloną sceną. Na scenie trzy postaci z najważniejszą po środku. Wysoki z prawa cytuje nazwiska i stanowiska, ale środkowy przerywa mu, szepcze coś temu z lewej, a ten głośno poprawia prawego, że ominął ważne nazwisko. Mówca blednie ze strachu, się sumituje, że wymienił, ale wymienia powtórnie.
I teraz przychodzi najistotniejsze, clou programu, najważniejszy numer snu! Ten z lewej, nic nie znaczący pionek, nie kuma co jest grane. Nic nie rozumie, ale zmrożony surowym spojrzeniem pragnie okazać poprawę… i ogłasza likwidację muru!
Informacja idzie w eter, świadome siły narodu zarzucają na plecy jesionki i udają się liczyć – niewłaściwie zakwalifikowane jako nieważne – głosy, które powinny zostać uznane za ważne i dopisane tym kandydatom, którzy na to zasługują! Polacy muszą się nauczyć parlamentaryzmu, w którym jest debata i otwartość. Należy szanować prawo opozycji do wszystkiego, co jest zgodne z przemyślaną linią rządzacej partii, kończy środkowy zgrabnym zwrotem.
Tu się przebudziłem. Otaczała mnie moja codzienna codzienność, świat który nie zawsze rozumiem, ale lubię go i – cytując niezrównanego kpiarza (kpiarkę?) ś.p. Marię Czubaszek: czasem, gdy słucham niektórych ludzi, to myślę sobie – to jest ten plemnik, który wygrał?…
Na tym chciałem skończyć, ale pisząc łypnąłem na ekran telewizora i zobaczyłem PAD wygłaszającego listopadową mowę. Oto uroczy fragmencik: ”Żołnierze! Tacy ładni żołnierze! A ich broń lśni w słońcu jak złotych kłosów łan!”
Urocze, prawda? I takie poetyckie. Ale znam lepsze: ”Jak to na wojence ładnie, kiedy ułan z konia spadnie”.
Andrzej Szmilichowski
FOTO: © CC0 Public Domain